niedziela, 31 stycznia 2010

Mega - szalik ukończony!

VICTORIA!!!
Udało mi się zakończyć męczony - dosłownie męczony od tygodnia ogromniasty szal. Miał mieć układ kolorów zgodny z jedną z chust firmy girasol (chust do noszenia dzieci) - pięć kolorów we wzdłużne pasy, długość miała wynosić 2 metry.
I zrobiłam go, chociaz miałam chwile kryzysu - włóczka akrylowa była niezbyt gruba + cienkie druty = dużo, dużo dłubaniny. W każdym razie, ostateczny efekt mnie satysfakcjonuje :)




sobota, 30 stycznia 2010

Maszyna wróciła do łask

Udało mi się uszyc jeszcze dwie kosmetyczki - wprawiam się :) Oto sesja wszystkich trzech - razem i oddzielnie. Zaczynam od fotografii detalu - serduszka są namniej czasochłonne, więc na razie nimi się posiłkuję. Niebieskie jest obszyte pomarańczową nicią, nie widać jej na zdjęciu. Bardzo mi się podoba szycie kosmetyczek, są niezbyt trudne jak dla mnie- laika - a dzięki wszytym podszewkom wyglądają bardzo porządnie :)



Wszystkie trzy maja taką samą podszewkę, która wcześniej pełniła funcję kapy na łóżko, zdaje się. Ma bardzo miły wzorek, pastelowa, błękitno - turkusowa , nieregularna krateczka.
Oto cały zestaw:
Jeszcze mam dwie skrojone - w zieleniach i fioletach :)
Oraz cały zetaw materiałw do wykrojenia :) :)





czwartek, 28 stycznia 2010

znowu druty, nuuuda :)

Miałam zamiar dla odmiany wrzucić zdjęcie dzisiejszych, jeszcze ciepłych kosmetyczek, których mam już sztuk trzy ; nie wyszło jednak, bo komputer mówi, że nie widzi na aparacie żadnych zdjęć. Hmmm.
Więc wrzucam inną nowość: szalik, w zasadzie: szal (ma 2 metry długości i 20 szerokości), który jest robiony w tonacji kolorystycznej chusty girasol (chusty do noszenia dzieci, nadmieniam dla niewtajemniczonych :) Robię go w poprzek, bo taki ma mieć układ pasów i pierwszy raz w mojej historii mam robótkę składającą się z 410 oczek... Poniżej zdjęcie splątanej roboty - tak to wygląda przy takiej ilości włóczki, kolorów, długości i drutów żyłkowych. Dwa zdjęcie niżej pokazują układ kpasów na pierwszyh centymetrach, są już użyte 3 odcienie niebieskości i turkusów, jeszcze dwa fioleto - purpury oczekują (w realu są już użyte, zdjęcia są z wczoraj)
I niby jest to innowacja do ostatnich robionych chust, to jednak ilość czasu, jaką mu już poświęciłam sprawia, że nieco mi się już nudzi...




środa, 27 stycznia 2010

Uszyłam! Uszyłam!!!

Kosmetyczkę wczoraj uszyłam ci ja!!!

Dumna jestem z niej niesłychanie, bo i podszewkę ma i niemal szwów nie widać w niej! Już nawycinałam sobie kawałki materiałów do szycia kolejnych, nie wiem, czy mi zamków w domu starczy :) W różnych odsłonach prezentuje się następująco: (zdjęcia kiepskie, bo wespół z wyżem znikło słońce)




poniedziałek, 25 stycznia 2010

Nie mogę wyjść z dłubanek... :)

Nabyłam, jak wspomniałam, książkę z wzorami Tildy. Nie mogłam się doczekać aż do niej zasiądę. Obkupiłam się też w materiały - lekkie były :) ale piękne. Leżą uprane. I nieuprasowane. Bo nie mam kiedy ich uprasować. Nie mam kiedy wyciągnąć maszyny do szycia - nie mówiąc o tym, że musiałabym ją również schować. Mimo posiadania dużego domu bowiem nie mam pokoju, w którym mogłabym się rozwalić ze wszystkimi moimi skarbami i nie chować ich codzień (trudno bowiem funkcjonować w pięcioosobowej rodzinie z niewidocznym spod stosu szmat, igieł, szpilek, szpulek, włóczek, aplikacji, ścinków, nożyczek itp stołem) Z kolei sprzątanie po każdorazowym szyciu jest udręką, gubię połowę niezbędnych rzeczy i to mnie skutecznie zniechęca do szycia. Jedyna moja nadzieja w wykańczaniu domu, w którym ma się pojawić jeszcze kilka pokoi... ach, jeden będzie tylko mój (tak sobie przynajmniej zakładam :) ) w nim sprzątać będę wtedy, gdy sama uznam to za stosowne a wszystkie wspomniane szmatki, igły, nici i maszyna będą na stałe dostępne... ach, marzenia...
Na moje szczęście (nieszczęście?) istnieją również druty. Potrzebne są tylko dwa druty, włóczka i - wersja wypasiona - koszyk wiklinowy, by się nie turlało toto na podłodze. Nie wymagają zbyt wiele myślenia (jeśli w ogóle wymagają), mogę przy nich obejrzeć film, poczytać książkę... i tak, maszyna i szycie statecznie odpływa w niebyt moich planów. Bo przecież to wymaga wysiłku i przygotowań z mojej strony. A druty zachęcająco leżą pod szklaną taflą stolika. I codziennie jakoś wygodniej mi po nie sięgnąć - a to do lekcji z dziećmi, a to do czytania im książek , ba w wakacje nawet jeździły z nami na plażę! A wieczorem, kiedy szarańcza idzie spać i mogę sobie spokojnie odpalić Łucznika... nie mam siły. Włączam sobie ostatnio moją ucztę intelektualną :) - Mordesrtwa w Midsommer - i powstaje kolejna chusta. Taka jak ta na zdjęciach, np. skończona wczorajszym wieczorem. Turkusik tym razem:




niedziela, 24 stycznia 2010

mini golfiki :)


Skończyłam dzisiaj kolejny golfik, którego celem jest otulanie szyi w mroźne dzionki :) Zamówiony był w kolorze ecru, na modelce prezentuje się następująco:



A oto pierwowzór :)



czwartek, 21 stycznia 2010

wełnonówka

Skończyłam dzisiaj rzecz, która pochłonęła mnie na kilka dni - mini - poncho według pomysłu przyszłej nosicielki. Miało być gładko, bez frędzli i krótko :)
Ale nie mogłam się oprzeć; włóczka jest taka sama jak w ostatniej chuście, melanż czerwonego, bordo i ecru i zabrakło mi jakiegoś akcentu rozjaśniającego. Kwiatek - krzywulec ma w środki malutkie czerwone koraliki żeby nie było z kolei za jasno :)


środa, 20 stycznia 2010

Trafiłam właśnie na pierwsze w życiu moim blogowym candy, które odbywa się tutaj: http://niebo-almirani.blogspot.com/2010/01/candy-u-mnie-czyli-u-almirani.html. Wygrana jest niezwykle kusząca, warto zajrzeć :)

inspiracja :)

Tak można by eufemistycznie określić to, co mnie pchnęło do uszycia poniższego kosza na zabawki Jagódkowe przemieszczające się za nią po całym domu wraz z jej fotelikiem. Pomysł znalazłam na blogu Green Canoe i tylko go muszę jeszcze dostosować do naszych potrzeb - czyli doszyć mu uszy - bo noszenie fotelika z Jadzią (która, nawiasem mówiąc lekka nie jest) oraz wora z zabawkami w rękach jest niewygodne. Ale, jak sobie pomyślę, że wór ów zarzucę sobie na ramię a jedną rękę będę miała wolną do asekuracji córy, to myślę, że rozwiązanie będzie idealne :)





W koszu rozpanoszył się Jadziowy miś uszyty jeszcze w roku ubiegłym. Miś jest tildowy (HURRRA, od wczoraj mam tildową książkę, kto wie, o co chodzi, niech zazdrości!!! :) ale kiedy go szyłam jeszcze o tym nie wiedziałam, wypatrzyłam go na blogu Silanny i rozrysowałam na piechotę :)

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Królewna - atrybutów ciąg dalszy


Czegóż, oprócz sukni, potrzebuje prawdziwa, szanująca się królewna? Nieocenionym atrybutem okazuje się korona, wobec tego, jakiś rok temu, na użytek mojej własnej, osobistej królewny, uszyłam - ręcznie jeszcze, bo maszyna stała akurat u królewnowego dziadka - koronę właśnie:





Ta druga, to już na maszynie - ile się naklęłam na zrywającą się złotą nitkę! Ręcznie jedynie obszywałam koralikami - bardzo przyjemna robota. Modelkę tylko sobie znalazłam nową :)



sobota, 16 stycznia 2010

chwalę się wstecznie :)

Nie mogę się powstrzymać przed wklejeniem tu zdjęcia rzeczy, z której na razie najbardziej jestem dumna :) Oto narzuta, którą uszyłam dla Jagódki, najmłodszej naszej córy. Środkowe aplikacje szyłam ręcznie pod koniec wakacji gdy leżałam w szpitalu czekając na cesarkę.Nie miałam nawet tamborka, żeby jakoś to zebrać do kupy razem. Skończyłam już w domu, na maszynie. Pikowałam na starym Łuczniku, któremu w dodatku nie potrafiłam podnieść stopki :) stąd wiele kątów pikowania zbliżonych jest do prostego... Na razie jest to moje drugie dzieło wielkoformatowe, o trzecie się jakoś nie mogę jeszcze pokusić.Podobno ćwiczenia czyni mistrza, więc pewnie powinna,m spróbować...








piątek, 15 stycznia 2010

nowinka



Przedstawiam owoc mojej pracy chusta - czerwony melanż - jeszcze bezdomna :). Męczyłam ją dni kilka bo nie miałam czasu na usiąście z drutami na dłużej - ciągle coś było: a to dzieci, a to obiad a to coś do uszycia a to coś do zamiecenia, poczytania małym, jakoś dom mi też zarósł podejrzanie - i to bynajmniej nie roślinkami :)






* * * * *


Czy pisałam tutaj o moim maniactwie dotyczącym sklepów wyceniających sprzedawany towar w zależności od ich wagi? :) Otóż zaliczyłam dziś bytność w mieście i obłowiłam się materiałowo - szczęśliwa jestem niewymownie, bo piękne są bardzo, przy tym duże a kosztowały w sumie niewiele...Ułożone do zdjęcia byle jak, bo część z nich to poszewki i jedna... kapa na łóżko i nie dało mi się ich szybko wygładzić.




czwartek, 14 stycznia 2010

Chusty - kolejna odsłona :)

Dzisiaj przedstawiam chusty mega - tamte były niewielkie - 70:70:115 cm, takie w sam raz na owinięcie szyi lub na ramiona dziewczynki. Te dwie z dzisiejszego postu są duże: 116:116:160 cm, są już cieplejsze i lepsze na nerki dorosłe :)
Te mi się dzierga szybciej bo na grubaśnych drutach, żeby były delikatniejsze. Pierwsza jest ochrzczona przeze mnie globtrotterką, bo pojechała do dalekiej Wielkiej Brytanii (jej bliźniaczka została z kraju), druga - czekoladka czeka na wysyłkę i dlatego się załapała na sesję zdjęciową :)

















Jakoś wolę druty, bo przy nich mniej bałaganię niż przy szyciu maszynowym... Poza tym mogę na nich robić gdzie i kiedy chcę właściwie. Jedyny mankament to czas - dłużej robię chustę niż szyję sukienkę, np.