Pewna grupa przedszkolna postanowiła, na zakończenie placówkowej przygody obdarować swoją Panią ręcznie robioną chustą. W kwestii materiałowej wybór padł na nieśmiertelną botany lace (nieśmiertelną i niezawodną), wzór, też bezpiecznie wybrany - gail. Wyszło, co następuje:
zbliżenie, by pokazać, że to jest inny odcień wełny niż ten, z którego była robiona poprzednia gail z botany :)
I na koniec - nie mogłam się powstrzymać: Krzyś przyniósł z Warmii zestaw pięciu strojów na koncerty - w tym: krakowski, lubelski, kurpiowski. Czegóż trzeba więcej małym dziewczynkom, które uwielbiają (jak wszystkie małe dziewczynki) przebieranki? I jakoś wcale nikomu nie przeszkadzało, że to stroje męskie :)))
aż Tyniol wypełzł na taras by zobaczyć, co się wyprawia
Strony
Etykiety
akcesoria
(12)
aplikacje
(10)
by dzieci
(23)
candy rozdawajka
(5)
chuścianki
(111)
Cladonia
(2)
czapidła
(22)
czytamy
(1)
dla dzieci
(79)
domowo
(18)
dziergane
(190)
farbowanie
(13)
filcoki
(4)
folklorystycznie
(12)
haft warmiński
(3)
homeschooling
(17)
k
(1)
kołowrotkowo
(9)
kominiarsko
(6)
koraliki i inne
(12)
kosmetyczki
(10)
kuchennie
(3)
lawenda
(17)
literatura
(3)
Lokalnie - warmińsko
(7)
mądrości z pograniczna handmade :)
(2)
muzyka
(4)
nasze zabawy
(9)
ogrodowo
(11)
patchwork
(21)
photo props
(1)
portfele
(40)
recycling
(62)
rękawicopodobne
(12)
różne takie :)
(26)
s
(1)
szycie
(115)
ślub
(2)
takie miejsca
(1)
targi
(2)
Tilda
(1)
torebki i torby
(18)
tutoriale
(3)
ubraniowo
(50)
wypadki przy pracy :)
(1)
wyróżnienia
(1)
z koszulek
(4)
zatrzymane chwile
(117)
zdania do zapamiętania
(8)
zestawy sugerowane
(5)
poniedziałek, 27 maja 2013
czwartek, 23 maja 2013
O szczypcie Orientu, niejadalnych ciastkach oraz o kociej manii słów kilka
Chusta wykonana z włóczki, na którą swego czasu miałam wielką chrapkę - https://www.e-dziewiarka.pl/index.php?option=com_virtuemart&page=shop.browse&category_id=540&Itemid=2 - jej kolory kojarzące mi się ze strojem łowickim mnie urzekły. I szczęśliwie się wydarzyło, że komuś innemu skojarzyły się z kolei z Dalekim Wschodem - zgodnie z zapotrzebowaniem :) i tak powstała chusta będąca kumulacją kilku różnych wzorów. Miła w dotyku, ciepła i kolorowa :)
Moim zdaniem, można spokojnie nosić ją również na lewej stronie:
Pisałam ostatnio o masie fimo, którą zajęłyśmy się z dziewczynkami. Oto nasze wytwory - dość apetycznie wyglądają, prawda? Na tyle,że już kilkoro z naszych gości usiłowało zjeść je z talerza :) Powstały, między innymi, guziczki (do kolejnych zimowych poppy? Czujecie klimat? Poppy, dajmy na to, z herbatnikiem czekoladowym?) różowe gofry - pierścionki, wymyślone przez młodsze uczestniczki lepienia oraz jeszcze kilka elementów do rozdysponowania.
I jeszcze: a Jadzię z kocimi wąsami wymalowanymi flamastrami pamięta ktoś? Kociowatość wcale nie zelżała, czasami muszę się do córki zwracać per: "kiciu" - inaczej nie zareaguje. Od kilku dni chodziła i męczyła mnie o c
kocie uszy. Aż wymęczyła:
Moim zdaniem, można spokojnie nosić ją również na lewej stronie:
Pisałam ostatnio o masie fimo, którą zajęłyśmy się z dziewczynkami. Oto nasze wytwory - dość apetycznie wyglądają, prawda? Na tyle,że już kilkoro z naszych gości usiłowało zjeść je z talerza :) Powstały, między innymi, guziczki (do kolejnych zimowych poppy? Czujecie klimat? Poppy, dajmy na to, z herbatnikiem czekoladowym?) różowe gofry - pierścionki, wymyślone przez młodsze uczestniczki lepienia oraz jeszcze kilka elementów do rozdysponowania.
I jeszcze: a Jadzię z kocimi wąsami wymalowanymi flamastrami pamięta ktoś? Kociowatość wcale nie zelżała, czasami muszę się do córki zwracać per: "kiciu" - inaczej nie zareaguje. Od kilku dni chodziła i męczyła mnie o c
kocie uszy. Aż wymęczyła:
wtorek, 21 maja 2013
jewelled cowl bis
W jadalni na stole rozłożona, rozsypana, rozwałkowana i ugnieciona w misterne kształty panoszy się masa fimo - nasze babskie zajęcie na dzisiejsze popołudnie. Rozmaite herbatniki, pączki, gofry oraz ciasteczka czekają na upieczenie - wcześniej jednak trzeba przemyśleć jakie dziurki w nich zrobić oraz w jakie miejsca poprzyczepiać zapięcia bądź haczyki. Uciakłam stamtąd chwilowo, pozostawiając dziewczyny zajęte malowaniem po wodnej macie oraz (najmłodsza)- rozkładaniem dużych puzzli (celowo napisałam: "ROZkładaniem:).
Uciekłam bo inaczej nie dam rady wrzucić zdjęć robionych tuż przed wczorajszą burzą.
Drugi jewelled cowl z malabrigo sock oraz koralików 4 mm.
Voila!
Na koniec jeszcze Faustyna w swoich nowych legginsach :)
Uciekłam bo inaczej nie dam rady wrzucić zdjęć robionych tuż przed wczorajszą burzą.
Drugi jewelled cowl z malabrigo sock oraz koralików 4 mm.
Voila!
Na koniec jeszcze Faustyna w swoich nowych legginsach :)
wtorek, 14 maja 2013
O moim umiłowaniu wieczorów, rękodzieła zaniedbaniu oraz Anielinej garderobie :)
Wieczór. Moja ulubiona pora dnia :)
Dzieci śpią, Marcin na próbie, ja sączę sobie rozwodnione pół na pół wino mężowej produkcji (genialne) - podczas karmienia piersią odkryłam uroki rozcieńczania wina powodujące jego zwiększenie się o 100 % :)
Powinnam iść do maszyny, obiecałam Jadzi uszycie legginsów - pozostałe dziewczynki swoje otrzymały dzisiaj, jej para, z wyciętym metodą chybił - trafił kotkiem - aplikacją jeszcze czekają na zszycie. W związku z powyższym mogę w końcu coś pokazać :) Trwa okres wybitnie nie sprzyjający szybkiemu przyrostowi produktów rękodzielniczych. Po pierwsze - wiosna wygania nas na dwór. Ogród wzywa (niekoniecznie skutecznie), Tyniol wszedł w okres najgorszy do poskromienia - chyba, że poskromienia moich zapędów - ucieka ile sił w nogach (i rękach, bo raczkuje na potęgę) oczywiście w miejsca najmniej do tego przeznaczone. Im bardziej ślepy i niewdzięczny do eksploracji zaułek tym lepiej. Ale udało mi się wieczorem wczorajszym dotrzeć do maszyny wraz z pociętymi kilka godzin wcześniej koszulkami starymi. Największe kawałki zostały przeznaczone ka leginsy dla Anielki. Anielki - dodam - miłośniczki gitary. Czy więc muszę tłumaczyć, jaki instrument znalazł się na nogawce (bo może nie wyszło mi tak obrazowo, jak planowałam) ?
Tutaj, przed wyjściem do szkoły, kiedy był jeszcze chłód poranka, stąd skarpety pod sandałami)
A tutaj zdjęcia z eksploatacji intensywniejszej:
Specjalnie wstawiłam, żeby było widać, że pasek u góry doszyty jest w kolorze gitary :)
Okazję wyciągnięcia aparatu wykorzystałam jednocześnie do uwiecznienia swetra, który zrobiłam dla Anielki jeszcze wtedy, gdy śnieg zalegał naokoło. Robiłam go z podwójnej nitki - granatowej wełny upolowanej na Allegro oraz jakiejś skarpetowej, chyba dropsa fabel w odcieniach niebieskości, turkusu i granatu. Wyszło, moim zdaniem, całkiem fajnie. W dodatku wykorzystałam zdobyczny guzik upolowany w naszej hurtowni pasmanteryjnej. Sweter robiony od góry, z raglanem oraz z przedłużonymi połami.
no i mój ukochany, korkowy, pokryty masą ceramiczną guzik:
Na tym kończę krótkie sprawozdanie. Mam jeszcze kilka zdjęć ale może strategicznie rozłożę je na jeszcze jeden chociaż wpis by blog nie zamarł tak całkiem :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Dzieci śpią, Marcin na próbie, ja sączę sobie rozwodnione pół na pół wino mężowej produkcji (genialne) - podczas karmienia piersią odkryłam uroki rozcieńczania wina powodujące jego zwiększenie się o 100 % :)
Powinnam iść do maszyny, obiecałam Jadzi uszycie legginsów - pozostałe dziewczynki swoje otrzymały dzisiaj, jej para, z wyciętym metodą chybił - trafił kotkiem - aplikacją jeszcze czekają na zszycie. W związku z powyższym mogę w końcu coś pokazać :) Trwa okres wybitnie nie sprzyjający szybkiemu przyrostowi produktów rękodzielniczych. Po pierwsze - wiosna wygania nas na dwór. Ogród wzywa (niekoniecznie skutecznie), Tyniol wszedł w okres najgorszy do poskromienia - chyba, że poskromienia moich zapędów - ucieka ile sił w nogach (i rękach, bo raczkuje na potęgę) oczywiście w miejsca najmniej do tego przeznaczone. Im bardziej ślepy i niewdzięczny do eksploracji zaułek tym lepiej. Ale udało mi się wieczorem wczorajszym dotrzeć do maszyny wraz z pociętymi kilka godzin wcześniej koszulkami starymi. Największe kawałki zostały przeznaczone ka leginsy dla Anielki. Anielki - dodam - miłośniczki gitary. Czy więc muszę tłumaczyć, jaki instrument znalazł się na nogawce (bo może nie wyszło mi tak obrazowo, jak planowałam) ?
Tutaj, przed wyjściem do szkoły, kiedy był jeszcze chłód poranka, stąd skarpety pod sandałami)
A tutaj zdjęcia z eksploatacji intensywniejszej:
Specjalnie wstawiłam, żeby było widać, że pasek u góry doszyty jest w kolorze gitary :)
Okazję wyciągnięcia aparatu wykorzystałam jednocześnie do uwiecznienia swetra, który zrobiłam dla Anielki jeszcze wtedy, gdy śnieg zalegał naokoło. Robiłam go z podwójnej nitki - granatowej wełny upolowanej na Allegro oraz jakiejś skarpetowej, chyba dropsa fabel w odcieniach niebieskości, turkusu i granatu. Wyszło, moim zdaniem, całkiem fajnie. W dodatku wykorzystałam zdobyczny guzik upolowany w naszej hurtowni pasmanteryjnej. Sweter robiony od góry, z raglanem oraz z przedłużonymi połami.
no i mój ukochany, korkowy, pokryty masą ceramiczną guzik:
Na tym kończę krótkie sprawozdanie. Mam jeszcze kilka zdjęć ale może strategicznie rozłożę je na jeszcze jeden chociaż wpis by blog nie zamarł tak całkiem :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)