poniedziałek, 27 maja 2013

Gail z ludowym post scriptum :)

Pewna grupa przedszkolna postanowiła, na zakończenie placówkowej przygody obdarować swoją Panią ręcznie robioną chustą. W kwestii materiałowej wybór padł na nieśmiertelną botany lace (nieśmiertelną i niezawodną), wzór, też bezpiecznie wybrany - gail. Wyszło, co następuje:





zbliżenie, by pokazać, że to jest inny odcień wełny niż ten, z którego była robiona poprzednia gail z botany :)



I na koniec - nie mogłam się powstrzymać: Krzyś przyniósł z Warmii zestaw pięciu strojów na koncerty - w tym: krakowski, lubelski, kurpiowski. Czegóż trzeba więcej małym dziewczynkom, które uwielbiają (jak wszystkie małe dziewczynki) przebieranki? I jakoś wcale nikomu nie przeszkadzało, że to stroje męskie :)))







aż Tyniol wypełzł na taras by zobaczyć, co się wyprawia



czwartek, 23 maja 2013

O szczypcie Orientu, niejadalnych ciastkach oraz o kociej manii słów kilka

Chusta wykonana z włóczki, na którą swego czasu miałam wielką chrapkę - https://www.e-dziewiarka.pl/index.php?option=com_virtuemart&page=shop.browse&category_id=540&Itemid=2 - jej kolory kojarzące mi się ze strojem łowickim mnie urzekły. I szczęśliwie się wydarzyło, że komuś innemu skojarzyły się z kolei z Dalekim Wschodem - zgodnie z zapotrzebowaniem :) i tak powstała chusta będąca kumulacją kilku różnych wzorów. Miła w dotyku, ciepła i kolorowa :)







Moim zdaniem, można spokojnie nosić ją również na lewej stronie:



Pisałam ostatnio o masie fimo, którą zajęłyśmy się z dziewczynkami. Oto nasze wytwory - dość apetycznie wyglądają, prawda? Na tyle,że już kilkoro z naszych gości usiłowało zjeść je z talerza :) Powstały, między innymi, guziczki (do kolejnych zimowych poppy? Czujecie klimat? Poppy, dajmy na to, z herbatnikiem czekoladowym?) różowe gofry - pierścionki, wymyślone przez młodsze uczestniczki lepienia oraz jeszcze kilka elementów do rozdysponowania.





I jeszcze: a Jadzię z kocimi wąsami wymalowanymi flamastrami pamięta ktoś? Kociowatość wcale nie zelżała, czasami muszę się do córki zwracać per: "kiciu" - inaczej nie zareaguje. Od kilku dni chodziła i męczyła mnie o c
kocie uszy. Aż wymęczyła:

wtorek, 21 maja 2013

jewelled cowl bis

W jadalni na stole rozłożona, rozsypana, rozwałkowana i ugnieciona w misterne kształty panoszy się masa fimo - nasze babskie zajęcie na dzisiejsze popołudnie. Rozmaite herbatniki, pączki, gofry oraz ciasteczka czekają na upieczenie - wcześniej jednak trzeba przemyśleć jakie dziurki w nich zrobić oraz w jakie miejsca poprzyczepiać zapięcia bądź haczyki. Uciakłam stamtąd chwilowo, pozostawiając dziewczyny zajęte malowaniem po wodnej macie oraz (najmłodsza)- rozkładaniem dużych puzzli (celowo napisałam: "ROZkładaniem:).
Uciekłam bo inaczej nie dam rady wrzucić zdjęć robionych tuż przed wczorajszą burzą.
Drugi jewelled cowl z malabrigo sock oraz koralików 4 mm.
Voila!











Na koniec jeszcze Faustyna w swoich nowych legginsach :)

wtorek, 14 maja 2013

O moim umiłowaniu wieczorów, rękodzieła zaniedbaniu oraz Anielinej garderobie :)

Wieczór. Moja ulubiona pora dnia :)
Dzieci śpią, Marcin na próbie, ja sączę sobie rozwodnione pół na pół wino mężowej produkcji (genialne) - podczas karmienia piersią odkryłam uroki rozcieńczania wina powodujące jego zwiększenie się o 100 % :)
Powinnam iść do maszyny, obiecałam Jadzi uszycie legginsów - pozostałe dziewczynki swoje otrzymały dzisiaj, jej para, z wyciętym metodą chybił - trafił kotkiem - aplikacją jeszcze czekają na zszycie. W związku z powyższym mogę w końcu coś pokazać :) Trwa okres wybitnie nie sprzyjający szybkiemu przyrostowi produktów rękodzielniczych. Po pierwsze - wiosna wygania nas na dwór. Ogród wzywa (niekoniecznie skutecznie), Tyniol wszedł w okres najgorszy do poskromienia - chyba, że poskromienia moich zapędów - ucieka ile sił w nogach (i rękach, bo raczkuje na potęgę) oczywiście w miejsca najmniej do tego przeznaczone. Im bardziej ślepy i niewdzięczny do eksploracji zaułek tym lepiej. Ale udało mi się wieczorem wczorajszym dotrzeć do maszyny wraz z pociętymi kilka godzin wcześniej koszulkami starymi. Największe kawałki zostały przeznaczone ka leginsy dla Anielki. Anielki - dodam - miłośniczki gitary. Czy więc muszę tłumaczyć, jaki instrument znalazł się na nogawce (bo może nie wyszło mi tak obrazowo, jak planowałam) ?

Tutaj, przed wyjściem do szkoły, kiedy był jeszcze chłód poranka, stąd skarpety pod sandałami)



A tutaj zdjęcia z eksploatacji intensywniejszej:






Specjalnie wstawiłam, żeby było widać, że pasek u góry doszyty jest w kolorze gitary :)


Okazję wyciągnięcia aparatu wykorzystałam jednocześnie do uwiecznienia swetra, który zrobiłam dla Anielki jeszcze wtedy, gdy śnieg zalegał naokoło. Robiłam go z podwójnej nitki - granatowej wełny upolowanej na Allegro oraz jakiejś skarpetowej, chyba dropsa fabel w odcieniach niebieskości, turkusu i granatu. Wyszło, moim zdaniem, całkiem fajnie. W dodatku wykorzystałam zdobyczny guzik upolowany w naszej hurtowni pasmanteryjnej. Sweter robiony od góry, z raglanem oraz z przedłużonymi połami.









no i mój ukochany, korkowy, pokryty masą ceramiczną guzik:



Na tym kończę krótkie sprawozdanie. Mam jeszcze kilka zdjęć ale może strategicznie rozłożę je na jeszcze jeden chociaż wpis by blog nie zamarł tak całkiem :)
Pozdrawiam serdecznie :)