wtorek, 24 stycznia 2012

Cladonia - my love :)

Zakochałam się w tym wzorze. Jak dla mnie jest idealny - paski oraz koronkowe wstawki. mmm... No i robi się dobrze. Ta, którą pokazuję tutaj jest jeszcze mokra, nie mogłam się powstrzymać, by jej zrobić zdjęcia, zwłaszcza, że przyszła właścicielka też się nie może doczekać :)
Już planuję, w jakim zestawieniu kolorystycznym zrobię taką dla siebie...






Notka techniczka - robiłam ją na drutach 3,5 mm z Podwójnej nici dropsa delight 02 oraz merino kidmohair ISPE - poszły niemal całe dwa motki z każdej włóczki.

piątek, 20 stycznia 2012

czwartek, 19 stycznia 2012

zatrzymane chwile

Po powrocie z pracy otrzymałam od mojego taty zapis wymiany zdań, która miała miejsce między nim z Jadzią podczas układania puzzli (mały skubaniec trzaska je, aż miło :)

Jadwiś - Zobacz, dziadek, połamałam. [kawałek układanki, wiecznie przez nią wyginany]
Dziadek - No, to brzydko, że połamałaś
- Nie brzydko
- Brzydko, nie powinnaś łamać puzzli
- To nic, to tylko głupia zabawka, a ja jestem mała dzidzia.

sic. :)

Z placu boju dziewiarskiego - jak się przydarzy dzisiaj jakiś fajny film to istnieje poważna szansa na wykończenie rock islad shawl (tego, który wcześniej sprułam)

sobota, 14 stycznia 2012

Wycena rękodzieła, atak zimy i trudna sztuka opanowania liter.

Przede wszystkim chciałam zacząć wpis od doniesienia, że rock island shawl został spruty. Całkiem i do ostatniego oczka. Przerzuciłam się na cieńsze druty i to zdecydowanie dobrze mu zrobiło. Właśnie jestem w trakcie kończenia bordiury, którą, wreszcie, po niemal 140 powtórzeniach udało mi się opanować pamięciowo :)

Po drugie - zapraszam do przeczytania ciekawego tekstu oraz toczącej się pod nim dyskusji, która ma miejsce u Jadis . Rzecz dotyczy wyceny rękodzieła stosowanej, a raczej NIE stosowanej :) w naszym kraju. Ma to sens.

Po trzecie - jeśli ktokolwiek wczoraj usiłowałby mi wmówić, że dzisiejszego dnia cztery razy będziemy odśnieżać naszą drogę to bym go potraktowała z dużą dozą ostrożności (na zasadzie: wariatów nie drażnić). A dzisiaj... Zdjęcie poniżej wygląda okropnie, bo mi szkoda było ustawiać aparat na wciskającym się wszędzie śniegu. Nie widzieliśmy momentami domów sąsiadów. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że akurat na jutro mamy zaplanowany wyjazd z dziećmi na balet do Gdańska. Całą jesień i zimę nic nie padało a akurat jak się czas wyjazdu zbliżył to się okazało, że wyjazd pod znakiem zapytania stoi. I, zapewne, gdyby nie horrendalna cena kupionych kilka miesięcy temu biletów oraz - ach, balet moskiewski - to chyba byśmy się nie odważyli wyruszyć.


Po kolejne już.
Dzięki konsultacjom z koleżanką Hanią (tą, która była z nami na tych jedynych moich dotychczasowych targach rękodzielniczych :) wydumałyśmy sposób na naszą Anielkę, która utknęła na etapie spółgłosek i przestała je rozpoznawać. Anielka okazała się kinestetykiem wymagającym nieco innego podejścia niż, np. Krzysio. Moje wieloletnie walki z nią o (NIE) branie wszystkiego do rąk, wkładanie sobie do buzi rozmaitych przedmiotów, wchodzenie w każde miejsce nabrały teraz innego wydźwięku. Moje dziecko tak poznaje świat. Bardziej w ten sposób niż w inny. W związku z tym liter uczymy się jak najbardziej dotykowo i brudno (ten właśnie brud po plastelinie zresztą najbardziej ją ucieszył. Tak wygląda literka M:


Stół, oczywiście zawalony wszystkim, co może się okazać potrzebne



Jeśli "M", to, oczywiście, jak "mama" :))))


dodam tylko, że sylwestrową nocą moje najśredniejsze dziecko straciło pierwszego w życiu swym zęba:


O rany, skrót to mi wyszedł iście nielakoniczny, ale dawno nie pisałam i dużo mi do głowy poprzychodziło :)))

wtorek, 10 stycznia 2012

Rock island w kropce...

No i zdarzył się czarny scenariusz. Jedwabiu zabrakło mi na takim etapie, jaki widać poniżej. Wzór dograny jest co do oczka, każda ilość podana, wszędzie wielka szczegółowość, natomiast rozjeżdża się w zasadniczym elemencie - ilości metrów przędzy... :(





poniedziałek, 9 stycznia 2012

Zbiór podręczny

Oto, co mi ostatnio towarzyszyło w torebce - i przy książce i przy filmie i przy jeździe samochodem (zasadniczo jako pasażer :) i w rozmaitych innych sytuacjach życiowych

Kolejny komplet z wełny Magic



Ukończona już czapka, którą pokazywałam jako początek robótki wcześniej


a tak się prezentuje rock island - okropna chusta do robienia, zewnętrzna bordiura dzierga się i dzierga, ma kilometry długości i cały czas boję się, że mi:
a) spadnie z drutów - a przy jedwabiu to nie takie trudne)
b) nie wystarczy mi jedwabiu - nie wiem, czego nie zrozumiałam w opisie, ale wychodzi mi, że chyba tam coś jest pokręcone z długością przędzy. Zakończyłam dzisiaj część ażurową, pozostała mi już ta środkowa, trzymajcie kciuki by nie zabrakło nici, proszę...
A tak naprawdę, to jest cudowna, trudy robotnicze rekompensują widoki, które się wyłaniają spod drutów :)


Pozdrawiam...

poniedziałek, 2 stycznia 2012

co się dzieje...

wpis robię z leżącą na mnie rozgorączkowaną, zasmarkaną i kaszlącą Jadzią. Infekcja dopadła sylwestrowo żeńską część naszej rodziny i coś nie chce puścić, jak na razie. Pokazuję dzisiaj rozrywkowo to, co mam na drutach. Pierwsza rzecz jest prawdziwym wyzwaniem - Rock Island Jareda Flood, mojego guru wzorów dziewiarskich robi się w obie strony, czyli nie ma odpocznienia w postaci lewych rzędów. Na razie przedzieram się przez bordiurę. Robię z jedwabiu - mój debiut w tym materiale.



By nie było zbyt monotonnie jednocześnie powstaje kolejna czapa...


zachorowałam na to: http://www.ebay.pl/sch/bedfordsewingandknitting/m.html?_nkw=rennie&_sacat=0&_odkw=&_osacat=0&_trksid=p3911.c0.m270.l1313