... w międzyczasie dzierga się też Anieliny :)
Z własnoręcznie ufarbowanej wełny (pierwszy raz jestem całkowicie usatysfakcjonowana uzyskanym efektem) w odcieniach niebieskości, turkusów i szczyptą żywej zieleni. Własnie ugrzęzłam w rękawach, które nie należą do moich ulubionych elementów dziergawczych.
Powyżej suszący się zwój po farbowaniu.
Niżej - prezentacja kadłuba, jeszcze z wiszacymi nitkami i bez rękawów. I dopiero zobaczyłam, jak brzydko zszyłam plisę - zdecydowanie do poprawy.
szuflANNdia
Szycie i cała reszta...
Strony
Etykiety
akcesoria
(12)
aplikacje
(10)
by dzieci
(23)
candy rozdawajka
(5)
chuścianki
(111)
Cladonia
(2)
czapidła
(22)
czytamy
(1)
dla dzieci
(79)
domowo
(18)
dziergane
(190)
farbowanie
(13)
filcoki
(4)
folklorystycznie
(12)
haft warmiński
(3)
homeschooling
(17)
k
(1)
kołowrotkowo
(9)
kominiarsko
(6)
koraliki i inne
(12)
kosmetyczki
(10)
kuchennie
(3)
lawenda
(17)
literatura
(3)
Lokalnie - warmińsko
(7)
mądrości z pograniczna handmade :)
(2)
muzyka
(4)
nasze zabawy
(9)
ogrodowo
(11)
patchwork
(21)
photo props
(1)
portfele
(40)
recycling
(62)
rękawicopodobne
(12)
różne takie :)
(26)
s
(1)
szycie
(115)
ślub
(2)
takie miejsca
(1)
targi
(2)
Tilda
(1)
torebki i torby
(18)
tutoriale
(3)
ubraniowo
(50)
wypadki przy pracy :)
(1)
wyróżnienia
(1)
z koszulek
(4)
zatrzymane chwile
(117)
zdania do zapamiętania
(8)
zestawy sugerowane
(5)
środa, 30 kwietnia 2014
wtorek, 29 kwietnia 2014
Psychodelii ciąg dalszy - kołowiec nr 2.
Konsekwentnie staram się tutaj teraz BYWAĆ.
Wykańczam porozpoczynane swetry dziewczynek - jestem na fali kołowców - i molestuję je o przerwanie chilowe zabawy by móc owe swetrzyska złapać na nich.
I oto jestem ponownie - tym razem z Jadzią oraz jej okryciem - tym razem spożytkowałam posiadaną w zapasach od lat mieszankę włóczki lniano - akrylowej w kolorze melanżu błękitu i bieli. Do tego doplotłam bambusową szaloną nitkę, dzięki której pojawiły się oczekiwane koncentryczne koła.
Jedyny błąd, który, jak na razie, znalazłam to użycie do ściągaczy szlachetnej jedwabnej przędzy (plątał się jakiś resztkowy motek w domu pasujący kolorem i grubością). Jest za śliska, wyciągają się nitki i w ogóle jej szlachetność tutaj przybrała formę nieco szmatławą.
Ale, ile można mówić o dzianinie - lepiej ją pokazać:
A tutaj Jadzia została poproszona, by zawinęła się, jakby jej było zimno (było gorąco). Trochę przesadziła :)
Dobrej nocy Wsystkim :)
Wykańczam porozpoczynane swetry dziewczynek - jestem na fali kołowców - i molestuję je o przerwanie chilowe zabawy by móc owe swetrzyska złapać na nich.
I oto jestem ponownie - tym razem z Jadzią oraz jej okryciem - tym razem spożytkowałam posiadaną w zapasach od lat mieszankę włóczki lniano - akrylowej w kolorze melanżu błękitu i bieli. Do tego doplotłam bambusową szaloną nitkę, dzięki której pojawiły się oczekiwane koncentryczne koła.
Jedyny błąd, który, jak na razie, znalazłam to użycie do ściągaczy szlachetnej jedwabnej przędzy (plątał się jakiś resztkowy motek w domu pasujący kolorem i grubością). Jest za śliska, wyciągają się nitki i w ogóle jej szlachetność tutaj przybrała formę nieco szmatławą.
Ale, ile można mówić o dzianinie - lepiej ją pokazać:
A tutaj Jadzia została poproszona, by zawinęła się, jakby jej było zimno (było gorąco). Trochę przesadziła :)
Dobrej nocy Wsystkim :)
wtorek, 22 kwietnia 2014
chuściarsko
Sięgnęłam do archiwów - chusty sprzed dwóch, trzech miesięcy. Pierwsza - kolejna z wzorem zastosowanym po raz pierwszy w czarnej Cyganerii, tym razem w ciepłym, energetycznym pomarańczu:
druga seria zdjęć - to projekt bardziej ekskluzywny - włóczka nań użyta to babyalpaca silk Dropsa nabyta kiedyś okazyjnie. Strasznie to śliskie w robocie, ale efekt, faktycznie mi się podoba. Tylko, że nie lubię śliskich szali ani chust :) )
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
Psychodeliczny kołowiec po przerwie
Lata całe temu ufarbowałam pierwszy mój zwój wełny. Dwa zwoje, dokładnie rzecz ujmując. Strasznie mi to kolorowe wyszło, z dużą ilością nieoczekiwanego seledynu, który jakoś nigdy do mnie nie przemawiał. Miało być dla dzieci, ale nawet jak dla dzieci było mi za kolorowo.
Do czasu.
Aż odkryłam swetry kołowe.
I tutaj ta psychodelia wyszła, jak dla mnie, super :)
Oto półtoraroczny Tyniol w psychodelicznym kołowcu (obrębionym alpacą Dropsa) wśród gołych jeszcze lawendowych krzewów.
Tyle wrzucam w przerwie między świątecznymi rozrywkami.
Mam nadzieję, że na dobry początek Powrotu do Bloggera :)
Do czasu.
Aż odkryłam swetry kołowe.
I tutaj ta psychodelia wyszła, jak dla mnie, super :)
Oto półtoraroczny Tyniol w psychodelicznym kołowcu (obrębionym alpacą Dropsa) wśród gołych jeszcze lawendowych krzewów.
Tyle wrzucam w przerwie między świątecznymi rozrywkami.
Mam nadzieję, że na dobry początek Powrotu do Bloggera :)
wtorek, 1 października 2013
chustaTipi
Żeby nie było, że tylko noworodki odziewam :)
Wyciągnęłam z zapasów dwa motki - jeden żółty, drugi kolorowej skarpetkowej. I oto co wyszło - w sam raz na jesienne szarości:
znowu nie wiedziałam, jakie zdjęcia wybrać...
Wyciągnęłam z zapasów dwa motki - jeden żółty, drugi kolorowej skarpetkowej. I oto co wyszło - w sam raz na jesienne szarości:
znowu nie wiedziałam, jakie zdjęcia wybrać...
poniedziałek, 9 września 2013
a ja mam słabość do noworodków... :)
... co nie oznacza, że się kolejnego spodziewam :)
Ale wiąże się to mocno z moją ostatnią dziedziną druciarstwa. Może nie będę dużo mówiła tylko wrzucę kilka zdjęć z dziesiątek, które ilustrują moją ostatnią manię:
Pozdrawiam serdecznie i lecę się relaksować. Przy drutach, oczywiście :)
Ale wiąże się to mocno z moją ostatnią dziedziną druciarstwa. Może nie będę dużo mówiła tylko wrzucę kilka zdjęć z dziesiątek, które ilustrują moją ostatnią manię:
Pozdrawiam serdecznie i lecę się relaksować. Przy drutach, oczywiście :)
sobota, 17 sierpnia 2013
Wakacje nie sprzyjają lenistwu...
W związku z tym życie wirtualne musi zamrzeć. Paradoksalnie, niby jest mniej zajęć typu - zawieź i przywieź ale za to wzywa ogród, cały lipiec ślęczałam nad lawendą, teraz są przetwory, wyjazd wakacyjny (góry Świętokrzyskie), wszędobylska Tynia, która absolutnie nie interesuje się stagnacją, jezioro, druty :) , i tak mija dzień za dniem.
Dzieci zresztą zajęły nam sporą część wolnego czasu - Krzysiowe dni folkloru, razem z próbami to dwa tygodnie niemal codziennych bytności w mieście. Potem tydzień półkolonii z dowozami i odwozami do stajni na zajęcia w siodle. Kiedy minęła pierwsza część wolnego...? ? ?
Wybrałam, tak na szybko kilka ujęć. Bardzo ogólny przekrój. Proszę:
1. Sweter - derka robiony z Cashmira Batik Design. Niemal przez pół roku...
Wiosną na świat przyszła mężowska bratanica, Iga, jak widać :)
zdjęcie z uchwytami :)
oraz nasze dziewczynki - Krzyś już nie zawsze chce pojawiać się tutaj :)
Tynia w bardzo luksusuowym bolerku robionym z resztek pozostałych po chuście z jedwabiem :)
Dzieci zresztą zajęły nam sporą część wolnego czasu - Krzysiowe dni folkloru, razem z próbami to dwa tygodnie niemal codziennych bytności w mieście. Potem tydzień półkolonii z dowozami i odwozami do stajni na zajęcia w siodle. Kiedy minęła pierwsza część wolnego...? ? ?
Wybrałam, tak na szybko kilka ujęć. Bardzo ogólny przekrój. Proszę:
1. Sweter - derka robiony z Cashmira Batik Design. Niemal przez pół roku...
Wiosną na świat przyszła mężowska bratanica, Iga, jak widać :)
zdjęcie z uchwytami :)
oraz nasze dziewczynki - Krzyś już nie zawsze chce pojawiać się tutaj :)
Tynia w bardzo luksusuowym bolerku robionym z resztek pozostałych po chuście z jedwabiem :)
czwartek, 20 czerwca 2013
rankiem...
Jest ranek cudowny czas,kiedy starsze dzieci już są w szkole a młodsze jeszcze nie wstały - zaraz się zacznie codzienny galimatias. Ale, zanim nastąpi prolog, zdążę - być może wrzucić zdjęcia - przepraszam za powtórkę tematyczną - kolejną gail tęczową, tym razem uwiecznioną przy użyciu cudownej zabawki - pożyczonego obiektywu :)
Lecę wywiesić pranie życząc Wam miłego czwartku - oba razem z piątkiem szybko minął :)
Lecę wywiesić pranie życząc Wam miłego czwartku - oba razem z piątkiem szybko minął :)
wtorek, 18 czerwca 2013
Mogę już pokazać...
... szal, który wydziergałam dla mojej Mamy na urodziny :)
Wzór - ostrich plum, włóczka - drops delight.
Wzór - ostrich plum, włóczka - drops delight.
poniedziałek, 10 czerwca 2013
Nie ma to jak sweter na lato :)
Jakiś czas temu kupiłam na Allegro prutą wełnę. Urzekł mnie kolor - czysty chaber, żywy i - jak się dopiero po fakcie dowiedziałam - bardzo w tym sezonie na czasie :)
Udzierg zajął mi masę czasu ponieważ robiłam na cienkich drutach i całkowicie z głowy. Bezszwowo, od góry - czyli tak, jak zwykle.
Przymierzając się do zrobienia zdjęć swetrowi zrobionemu całkowicie dla mnie zajęło mi niemal miesiąc. I nie doszło do skutku :) Albo byłam w domu sama albo o zdjęciach zapominałam. Aż w końcu się zawzięłam, wyciągnęłam z kąta Lolę i ją odziałam. Feler tej sytuacji polega na tym, że Lola ma rozmiar 36. A sweter 40 :) I wisi tam, gdzie wisieć nie powinien. Na Loli mi się nie podoba zbytnio, na mnie - podoba mi się bardzo. Ale to już musicie sobie wyobrazić.
Oto Lola w Chaberku:
Poniżej powinny być widoczne odejmowanie oczek na talię - i tutaj mam zasadniczy mankament - odjęłam je zbyt nisko :)
Detal - koleżanka z pracy wiedząc o moich zapędach kupiła mi kiedyś za kilka złotych sweter całkiem do wyrzucenia, ale za to z cudnymi zapinkami - nie ma to jak dobra koleżanka :)
A ja dalej robię swetry - tym razem ma być w kształcie wcześniej już kiedyś pokazywanej erki - robiony z merynosowej wełny Cashmira batik design. Na razie tkwię ciągle jeszcze w korpusie - ale to jest dobra robótka, zwłaszcza pod lekturę :)
No i uszyłam jeszcze jedne legginsy - tym razem, zamiast gumek wstawiłam pasek z elastycznej bawełny. Efekt, fajne, wygodne, nieuciskające gacie powstałe z dwóch par koszulek, które inaczej wylądowałyby w koszu lub w szmatach. A tak jeszcze cieszą :)
A oto, skąd pochodziła koszulka granatowa :)
Jakość zdjęć beznadziejna, ale Jadzia nie jest typem statycznej modelki :)
Udzierg zajął mi masę czasu ponieważ robiłam na cienkich drutach i całkowicie z głowy. Bezszwowo, od góry - czyli tak, jak zwykle.
Przymierzając się do zrobienia zdjęć swetrowi zrobionemu całkowicie dla mnie zajęło mi niemal miesiąc. I nie doszło do skutku :) Albo byłam w domu sama albo o zdjęciach zapominałam. Aż w końcu się zawzięłam, wyciągnęłam z kąta Lolę i ją odziałam. Feler tej sytuacji polega na tym, że Lola ma rozmiar 36. A sweter 40 :) I wisi tam, gdzie wisieć nie powinien. Na Loli mi się nie podoba zbytnio, na mnie - podoba mi się bardzo. Ale to już musicie sobie wyobrazić.
Oto Lola w Chaberku:
Poniżej powinny być widoczne odejmowanie oczek na talię - i tutaj mam zasadniczy mankament - odjęłam je zbyt nisko :)
Detal - koleżanka z pracy wiedząc o moich zapędach kupiła mi kiedyś za kilka złotych sweter całkiem do wyrzucenia, ale za to z cudnymi zapinkami - nie ma to jak dobra koleżanka :)
A ja dalej robię swetry - tym razem ma być w kształcie wcześniej już kiedyś pokazywanej erki - robiony z merynosowej wełny Cashmira batik design. Na razie tkwię ciągle jeszcze w korpusie - ale to jest dobra robótka, zwłaszcza pod lekturę :)
No i uszyłam jeszcze jedne legginsy - tym razem, zamiast gumek wstawiłam pasek z elastycznej bawełny. Efekt, fajne, wygodne, nieuciskające gacie powstałe z dwóch par koszulek, które inaczej wylądowałyby w koszu lub w szmatach. A tak jeszcze cieszą :)
A oto, skąd pochodziła koszulka granatowa :)
Jakość zdjęć beznadziejna, ale Jadzia nie jest typem statycznej modelki :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)