Spędzam sobotę z dwiema najmłodszymi dziewczynkami. Teoretycznie bezrobotnie - tak sobie założyłam. W praktyce - mam już uprane i rozwieszone dwie pralki, trzecia właśnie chodzi (nadprogramowa odzież obu mych towarzyszek, która spotkały wypadki tego samego rodzaju plus dodatkowo wrzucona pościel Faustki, wymagająca uprania z powodu zużycia), dwie zmywarki, upieczone ciasto marchewkowe, umyte podłogi (oportunizm blednie gdy nogi w jednym miejscu kleją się w przedpokoju a i w kuchni tak jakoś nie ma gdzie bezpiecznie stanąć - a jak się już nabierze wody do wiadra to szkoda, by się zmarnowała). Poza tym przecież nie zostawię dzieci głodnych, brudnych i nie ubranych. Nie da się żyć bezrobotnie.
Zrealizowałam też coś dla siebie. Kupiłam na Allegro 0.86 kg wełny - miękkiej, w kremowym kolorze. Zapragnęłam ufarbować ją na sweterki dla dziewczynek - podpatrzyłam kształt u CU@5 . A mam - niemal jak Picasso okres, no może nie błękitny, ale zdecydowanie związany z odcieniami niebieskiego. Wszelakimi. Zebrałam się dzisiaj podczas spania Tynki. Jak zwykle odbywało się uto u mnie karkołomnie i na żywioł - rozpostarłam na wyspie w kuchni 4 odcinki folii aluminiowej (nie mogłam skorzystać z tacy, bo postanowiłam nierozsądnie polecieć od razu z całą ilością wełny), rozpostarłam przewinięte na blat od stołu buchty wełny (motowidła jeszcze jakoś nie posiadam) no i zaczęłam produkcję. W 1,5 litrowej butelce po mineralnej rozpuściłam połowę posiadanego barwnika turkusowego (motylka) - wiedziałam, że mi go na całość nie starczy, ale wierzyłam, że COŚ wyjdzie). Miałam też za mało octu, dodam tylko, więc całą impreza przebiegała pod dużym znakiem zapytania, ale dzięki temu miałam pewien dreszczyk emocji. Potem do resztki turkusu dolałam nieco octu, wody i , tym razem, barwnika niebieskiego. Ocet tym razem zastąpiłam lidlowskim płynem z octem :) Polałam szczodrze na resztę wełny. Zostało mi nieco białych placków. Więc pomyślałam, że całość nieco ożywię. Zaczęła się wybudzać Tynka. Więc na szybko, w resztce butelki po lidlowym plynie rozpuściłam nieco żółci. Cytrynowej, której nie lubię więc wzbogaciłam ją pomarańczą. Na oko, bo to butelka nieprzezroczysta. Oceniałam widoczny w szyjce kolor piany :) I chlusnęłam. Potem nieco podsypałam proszkiem barwnika granatowego. Trochę tu, trochę tam. Potem wrzuciłam do gara i, oczywiście, po drodze popękała mi folia. Więc, chlapiąc po całej kuchni zawinęłam całość nie oddzielając barwników od siebie - nie było jak. Do gara. I do dzieci :) Poszłam na spacer z towarzystwem (plus Burek) by kupić ocet, którego obecność podczas płukania dawała mi nadzieję, że może coś się z tych kolorów zachowa.
I - uwaga - wełna w ogóle nie straciła barw. NIC.
Zdjęcia mam paskudne, bo o ile teraz mam czas wolny zagwarantowany przez sen jednej oraz Baranka Shauna oczarowującego drugą, o tyle z aparatem skakałam po werandzie pomiędzy jedną czynnością a drugą. Ale pogląd mniej - więcej mogę dać:
Strony
Etykiety
akcesoria
(12)
aplikacje
(10)
by dzieci
(23)
candy rozdawajka
(5)
chuścianki
(111)
Cladonia
(2)
czapidła
(22)
czytamy
(1)
dla dzieci
(79)
domowo
(18)
dziergane
(190)
farbowanie
(13)
filcoki
(4)
folklorystycznie
(12)
haft warmiński
(3)
homeschooling
(17)
k
(1)
kołowrotkowo
(9)
kominiarsko
(6)
koraliki i inne
(12)
kosmetyczki
(10)
kuchennie
(3)
lawenda
(17)
literatura
(3)
Lokalnie - warmińsko
(7)
mądrości z pograniczna handmade :)
(2)
muzyka
(4)
nasze zabawy
(9)
ogrodowo
(11)
patchwork
(21)
photo props
(1)
portfele
(40)
recycling
(62)
rękawicopodobne
(12)
różne takie :)
(26)
s
(1)
szycie
(115)
ślub
(2)
takie miejsca
(1)
targi
(2)
Tilda
(1)
torebki i torby
(18)
tutoriale
(3)
ubraniowo
(50)
wypadki przy pracy :)
(1)
wyróżnienia
(1)
z koszulek
(4)
zatrzymane chwile
(117)
zdania do zapamiętania
(8)
zestawy sugerowane
(5)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
bardzo satysfakcjonujące efekty! :)))
OdpowiedzUsuńW dzianinie też może być bardzo ładnie, nie tylko na zdjęciu.
OdpowiedzUsuńczyli najpierw umyłaś podłogi, a potem babrałaś się farbą? gratuluję ;) ale efekt jest OK :)
OdpowiedzUsuńBaranka uwielbiam :D
Przepiękne kolory! Czekam na gotowe sweterki ! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ten błękit Ci się nie wypłucze, bo to wredny barwnik jest. Zrobiłam coś z turkusu, potem "zblokowałam" i...reszta kolorów się zafarbowała właśnie od tego nieszczęsnego turkusu :(
Tak bardzo rzadko u Ciebie piszę, ze aż mi wstyd. Ale ilekroć Cię czytam, zachwycam się Tobą, rodziną, pasjami.
OdpowiedzUsuńJeśli kiedyś zabraknie Ci siły, pomyśl o mnie, oddam ile mam :)
Kolory rewelacyjne!
Piękny kolorek :) ewa
OdpowiedzUsuńPrześliczne kolory! Czy powstanie z tego chusta?
OdpowiedzUsuńBoskie kolory !
OdpowiedzUsuńNabrałam ochoty na farbowanie wełny, efekty Twoich farbowanek zachęcają do eksperymentów.
OdpowiedzUsuńTylko z młodzieńczego farbowania ubrań pamiętam zafarbowane ręce, naczynia i zachlapaną armaturę, kiedyś mi to nie przeszkadzało, teraz niestety pewnie tak.