środa, 26 września 2012

piktograficznie

Symultanicznie robię wpis, czytam Kubusia Puchatka oraz karmię najmłodszą. W związku z tym nic napisać więcej nie dam rady, ograniczę się do zdjęć rzeczy wykonanych po części w szpitalu po części nocami oraz po części podczas czytania Jadzi qw trakcie spania Faustyny :)

piątek, 21 września 2012

Debiut wybiegowy

Przydał mi się noworodek w domu - akurat skończyłam komplet dla Dziecka, którego jeszcze nie ma na świecie - mogłam sprawdzić, jak sprawuje się tunika robiona według wzoru little sister dress - i chyba dla Faustyny wykonam taką samą :) Żyjemy w świecie równoległym do tego, w którym tkwiliśmy do początku września. Czas płynie jakoś obok, wyznaczają go nie tylko okresy spania (dłuuuuuuugie)i karmienia Tysi, ale i posiłków, szkoły, kontrolowanego zegarkiem korzystania multimediów starszych dzieci, czytania książek Jadzi, gotowania, wieszania prania, prasowania - wszystko w tym czasie trzeba sobie dokładnie zaplanować by potem misterna konstrukcja funkcjonowania rodziny nie zachwiała się - jesteśmy tak, jakbyśmy stawali się całością od nowa, od początku - takie zmiany wprowadza w życiu jedynie malutka istotka, która zajmuje się głównie spaniem... A oto i ona w tunice:
udało mi się też skończyć komplet dla pewnego chłopca - wszystko robiłam będąc jeszcze w szpitalu, teraz zdecydowanie tempo mi osłabło, cokolwiek by nie mówić o braku zazdrości starszego rodzeństwa, wszyscy wymagają teraz zwiększonej uwagi i indywidualnego podejścia bardziej niż dotychczas co skutecznie zajmuje mi niemal cały wolny czas, jaki mi pozostał po wymienionych wyżej czynnościach :)

niedziela, 16 września 2012

Faustyna

Od wtorku 11.09 nasza rodzina liczy sobie już sześć osób. Niniejszym przedstawiam najmłodszą z nich - Faustynę:

piątek, 7 września 2012

Nadal telegraficznie

Pojutrze wyruszam do szpitala, więc, poza zrobieniem wpisu na blogu mam sporo rzeczy do ogarnięcia, stąd dalsza lakoniczność wpisu - raczej obrazkowego.
Nadal przerabiam koraliki, kolejne bransoletki wpadają do prowizorycznego kuferka:
Dwie zrobione z "morźnyxh" oraz przezroczystych koralików na farbowanych przeze mnie pasemkach muliny:



I na koniec - w końcu - druty - czapka - ślimak do zrobionej daaawno temu chusty zielonej z kapturem:

wtorek, 4 września 2012

Telegraficznie

Żeby nie było, że porzuciłam duże druty dla małych drucików i koralików :)
Nadal dziergam. Kilka dni temu skończyłam komplet zimowy trzyczęściowy. Ponieważ trudno mi ostatnio wydobyć z siebie dłuższą sensowną wypowiedź zawierającą dawkę sensu, skupię się na przekazie wizualnym:


Komplet jest dorosły, Anielka znalazła się we wpisie dlatego, że przymierzywszy czapkę zażądała fotografii z Burgerem. Po czym wieczorem uzmysłowiłam sobie, że nie zrobiłam zdjęcia czapki w ogóle i to z Anielką jest jedynym.
Poza tym udało mi się zebrać do kupy resztę kolorów wrzecion lawendowych, plecionych jeszcze w sezonie - mam ich całe pudełko :)


Ale by nie było, że koraliki i kumohimo też rzuciłam w kąt...:


Poza tym zaczęliśmy podwójnie szkołę, na razie trudno powiedzieć więcej poza tym, że dzieci są całe zadowolone z początku roku. Przynajmniej na razie :)))