Wczoraj, gdy obszywałam mitenki oraz czapki dziewczynki towarzyszyły mi używając niemal tego samego zestawu co ja - wzbogaconego o krótkie szpilki oraz kule styropianowe. Zadanie długofalowe przed nami, bo mimo że dzisiaj kontynuowałyśmy zdobienie, nadal jesteśmy daleko w lesie. Szczęście, że okoliczności, na które je szykujemy są jeszcze daleko przed nami...
A to nasz sprawdzony sposób na niepogodę - od pewnego czasu mamy w domu paczkę balonów (paczkę, bo pękają na potęgę). Miejsce niemal dwugodzinnej zabawy - schody. Przy okazji podsuwam pomysł na ekspozycję dziecięcych prac - w naszym przypadku jest nią wąska deseczka z ogranicznikiem - rami na niej się stawia a nie wiesza, można łatwo dokonać wymiany. Ramki dodam - są z IKEA, gdzie znalazłam takie, które nie mają szkła tylko pleksję.
Mam nadzieję, że miałyście wspaniały weekend :)
Strony
Etykiety
akcesoria
(12)
aplikacje
(10)
by dzieci
(23)
candy rozdawajka
(5)
chuścianki
(111)
Cladonia
(2)
czapidła
(22)
czytamy
(1)
dla dzieci
(79)
domowo
(18)
dziergane
(190)
farbowanie
(13)
filcoki
(4)
folklorystycznie
(12)
haft warmiński
(3)
homeschooling
(17)
k
(1)
kołowrotkowo
(9)
kominiarsko
(6)
koraliki i inne
(12)
kosmetyczki
(10)
kuchennie
(3)
lawenda
(17)
literatura
(3)
Lokalnie - warmińsko
(7)
mądrości z pograniczna handmade :)
(2)
muzyka
(4)
nasze zabawy
(9)
ogrodowo
(11)
patchwork
(21)
photo props
(1)
portfele
(40)
recycling
(62)
rękawicopodobne
(12)
różne takie :)
(26)
s
(1)
szycie
(115)
ślub
(2)
takie miejsca
(1)
targi
(2)
Tilda
(1)
torebki i torby
(18)
tutoriale
(3)
ubraniowo
(50)
wypadki przy pracy :)
(1)
wyróżnienia
(1)
z koszulek
(4)
zatrzymane chwile
(117)
zdania do zapamiętania
(8)
zestawy sugerowane
(5)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą homeschooling. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą homeschooling. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 13 listopada 2011
poniedziałek, 31 października 2011
dobra rzecz - blejtram
Przeglądając któregoś dnia blogi trafiła na to Przypomniałam sobie o leżącym gdzieś za kanapą starym blejtramie i zaproponowałam dzieciom stworzenie kolażu tematycznego. Pomysł spodobał się Anielce - wiernej towarzyszce kreatywnych dokonać z pogranicza artyzmu :) , Krzyś wybrał swoją drogę - biegał na podwórku a potem siadł do maszyny i przyszył do kartki kilka liści - ciekawy pomysł.
Wybór był dość oczywisty - jesień. Wybrałyśmy piosenkę tematyczną, zebrałyśmy liście, przejrzałyśmy zachomikowane zapasy kolorowych papierów, farb, wycinarek etc. I powstało DZIEŁO
Bałagan był okrutny, wszędzie pełno było ścinków, lepiących się karteczek, podrobionych liści (odrysowywanych na kartkach)... cudnie (jeszcze cudniej było po sprzątnięciu :p)
Jadzik też sobie sam wymyślił zajęcie :)
Wybór był dość oczywisty - jesień. Wybrałyśmy piosenkę tematyczną, zebrałyśmy liście, przejrzałyśmy zachomikowane zapasy kolorowych papierów, farb, wycinarek etc. I powstało DZIEŁO
Bałagan był okrutny, wszędzie pełno było ścinków, lepiących się karteczek, podrobionych liści (odrysowywanych na kartkach)... cudnie (jeszcze cudniej było po sprzątnięciu :p)
Jadzik też sobie sam wymyślił zajęcie :)
wtorek, 13 września 2011
eksperymentalnie
Jako że dziergają się ostatnio trzy tęczowe gail, nie będę Was tutaj zarzucała powtórzonymi zdjęciami. Za to pokażę nasze ostatnie odkrycie książkowe:
Na pierwszy ogień poszła ekstrakcja chlorofilu. CZynność trywialna, znana każdemu niemal, za to potraktowana z podejściem odkrywczym okazała się ciekawym doświadczeniem.
Świeżo zerwaną trawę wkładamy między dwie kartki papieru
i depczemy na twardym podłożu.
efekt - piękny zielony barwnik - ten sam, co na spodniach po turlaniu się ze skarpy...
Na pierwszy ogień poszła ekstrakcja chlorofilu. CZynność trywialna, znana każdemu niemal, za to potraktowana z podejściem odkrywczym okazała się ciekawym doświadczeniem.
Świeżo zerwaną trawę wkładamy między dwie kartki papieru
i depczemy na twardym podłożu.
efekt - piękny zielony barwnik - ten sam, co na spodniach po turlaniu się ze skarpy...
środa, 17 sierpnia 2011
O prezentach
Staram się uczyć dzieci wzajemnego obdarowywania się. Ponieważ Krzyś z Anielką nie są w zbyt szczęśliwym wieku do patrzenia na siebie zbyt długo łaskawym okiem trudno jest mi ich przekonać do takiej działalności. Inaczej rzecz ma się z Jadzią, o której względy rozgrywa się cicha (a czasami głośna) batalia pełna podchodów, zastawianych pułapek oraz podliczania, komu się więcej dostało.
Zbliżają się Jadzi urodziny. Pojechaliśmy dzisiaj do miasta, w którym kupiłam przezroczystą folię samoprzylepną. Kwiatki suszyliśmy w książce od tygodnia. Dzisiaj zrobiliśmy pierwszą przymiarkę do wykonania ozdobnego mobila dla najmłodszej:
Wykonane w części rękami dziecięcymi, niemniej, czyż nie śliczny? :)
* * *
Dzisiaj rano wieszałam pranie na piętrze, Jadzia jadła śniadanie na dole. I w pewnej chwili usłyszałam wygłoszone na jednym oddechu, niemal bez przerw: "Jadzia idzie górę. mogeeeeeeeee???"
Zbliżają się Jadzi urodziny. Pojechaliśmy dzisiaj do miasta, w którym kupiłam przezroczystą folię samoprzylepną. Kwiatki suszyliśmy w książce od tygodnia. Dzisiaj zrobiliśmy pierwszą przymiarkę do wykonania ozdobnego mobila dla najmłodszej:
Wykonane w części rękami dziecięcymi, niemniej, czyż nie śliczny? :)
* * *
Dzisiaj rano wieszałam pranie na piętrze, Jadzia jadła śniadanie na dole. I w pewnej chwili usłyszałam wygłoszone na jednym oddechu, niemal bez przerw: "Jadzia idzie górę. mogeeeeeeeee???"
piątek, 17 czerwca 2011
fizyka w praktyce :)
Rzecz o tym, jak działają spadochrony. Stawianie oporu powietrzu i takie tam. Dla celów edukacyjno - ilustracyjno - zabawowych skonstruowaliśmy z dziećmi najprostsze w wykonaniu spadochrony. Kubeczki po jogurtach opasane gumkami recepturkami, do których przywiązaliśmy po dwa konopne sznurki przytroczone z kolei do uszu siatek jednorazowych. Krzyś je określił mianem spadochronów recyclingowych :)
Przyznam, że sama byłam zaskoczona ich skutecznością. Krzyś od dawna usiłował wykonać coś, co by mu latało albo przynajmniej spadało z opóźnieniem, ale trudno mu było zrozumieć, czemu uwiązany do reklamówki potwór z klocków LEGO spadał waląc ciężko o ziemię. Wytłumaczyłam związek między ciężarem, rozpiętością powierzchni, która miała stawiać opór powietrzu (na tyle, o ile humanista może pamiętać szkolną fizykę bez zaglądania do książek i netu :)
Wiaterek zawiewał, loty przebiegały więc pomyślnie, bez uszczerbku dla pasażerów (ludzików LEGO w kubeczkach) Zabawa trwała chyba z godzinę (trasa balkon - ogród pokonana rekordową ilość razy).
1. Zrzut. Należy pamiętać, bo worek był rozpostarty - powietrze musi go napełnić
2. Początek lotu
3. Rozwinięcie :)
4. Podejście do lądowania
5. Po lądowaniu wyglądają dość smętnie
6. Rzut oka w celu zlokalizowania obiektu
7. Zebranie sprzętu w celu dalszej jego eksploatacji
Jutrzejszy dzień intensywny od rana; zakończenie roku szkolnego na "Warmii" ogniskiem z kiełbaskami w stadninie koni, prosto stamtąd przejazd z Krzysiem na zajęcia Uniwersytetu DZieci - uwaga - na lotnisku :) a potem do domu. I JAdzia bez snu, chyba, że przyśnie w samochodzie (oby).
Chustę błyszczącą z koralikami skończyłam, jak się zbiorę do zblokowania to może da się ją pokazać wkrótce...
Przyznam, że sama byłam zaskoczona ich skutecznością. Krzyś od dawna usiłował wykonać coś, co by mu latało albo przynajmniej spadało z opóźnieniem, ale trudno mu było zrozumieć, czemu uwiązany do reklamówki potwór z klocków LEGO spadał waląc ciężko o ziemię. Wytłumaczyłam związek między ciężarem, rozpiętością powierzchni, która miała stawiać opór powietrzu (na tyle, o ile humanista może pamiętać szkolną fizykę bez zaglądania do książek i netu :)
Wiaterek zawiewał, loty przebiegały więc pomyślnie, bez uszczerbku dla pasażerów (ludzików LEGO w kubeczkach) Zabawa trwała chyba z godzinę (trasa balkon - ogród pokonana rekordową ilość razy).
1. Zrzut. Należy pamiętać, bo worek był rozpostarty - powietrze musi go napełnić
2. Początek lotu
3. Rozwinięcie :)
4. Podejście do lądowania
5. Po lądowaniu wyglądają dość smętnie
6. Rzut oka w celu zlokalizowania obiektu
7. Zebranie sprzętu w celu dalszej jego eksploatacji
Jutrzejszy dzień intensywny od rana; zakończenie roku szkolnego na "Warmii" ogniskiem z kiełbaskami w stadninie koni, prosto stamtąd przejazd z Krzysiem na zajęcia Uniwersytetu DZieci - uwaga - na lotnisku :) a potem do domu. I JAdzia bez snu, chyba, że przyśnie w samochodzie (oby).
Chustę błyszczącą z koralikami skończyłam, jak się zbiorę do zblokowania to może da się ją pokazać wkrótce...
poniedziałek, 9 maja 2011
rozmaitości wszelakie
Na gorąco - właśnie przed chwilą, tuż przed położeniem się do łóżka, średnia z naszych córek odkryła rzecz ogromnie niepokojącą: to mianowicie, że pleśnieje. Pleśnieje jej ręka, dłoń konkretnie, bo widać na niej takie zielone linie pod skórą.
Jesteśmy więc właśnie tuż po przyśpieszonym kursie biologii - budowy organizmów, a dokładniej, układu krwionośnego człowieka - trzeba wszak było uspokoić skołatane nerwy, bo jeszcze by się to na śnie odbiło...
Spod ręki Anielinej - tej potencjalnie gnijącej wychodzi pierwsze dzieło hafciarskie - są to dopiero początki (aczkolwiek trwające już kilka ładnych parę tygodni) - ale któż zgadnie, co obiekt ma przedstawiać?

Nie tylko Anielka rękodzielniczo się rozwija, kilka tygodni temu Krzyś zyskał szlify w kilku dziedzinach życia praktycznego: czytania planów, posługiwania się narzędziami, dopasowywania do siebie części, opieki nad najmłodszą siostrą w warunkach ekstremalnych... Przywiózł mianowicie Marcin komódkę z IKEA na akcesoria plastyczne dzieci. Taką malutką, bo prawdziwa szafa nie ma gdzie stać (poza tym ciągle jej jeszcze nie mamy). Przywiózł i musiał wyjechać po coś. W międzyczasie zaczął się przy niej kręcić nasz domowy majsterkowicz. I cóż? Zanim Marcin wrócił, komódka została skręcona przy minimalnej mojej pomocy (tzn. przytrzymywałam tam, gdzie ręce był za krótkie). Krzysiowi pomagała siostra - w zasadzie obie siostry, aczkolwiek ta starsza nieco bardziej realnie - przykręcając śruby. Zdjęcia liche okrutnie, ale sytuacja warta upamiętnienia:


Z innej kategorii - rewitalizacja pudełka po czekoladkach - bardzo praktycznego przedmiotu, jak się okazało. A jak zajmującego!
Oraz pomysł na podrasowanie zwykłego samolotu z papieru: ileż szybiej lata z napędem z gumki recepturki! Uwaga tylko jedna: trzeba wzmocnić miejsce z dziurką taśmą klejącą by się nie porwało.

wtorek, 3 maja 2011
Folk bag i zestaw naturalisty
...nie mylić z naturystą. Chociaż, przy tej aurze weekendu majowego naturyzm jest groźny - zwłaszcza na południu kraju...
Torbę skończyłam wypróbowując nowy krój - rysowany od ręki. Ciekawe, jak się czuje eks zasłona noszona na ramieniu :). Materiał mnie urzekł - ten dolny, dlatego pokazuję jak wygląda z bliska. Górna część to najbardziej siermiężny len, jaki posiadam w swojej kolekcji. W środku kieszonki, zapinana na zamek.

poniedziałek, 2 maja 2011
Literacko - nadal północnie :)
Ulf Stark jest kolejnym naszym odkryciem - ksiażki kupiłam impusywnie, szukając pocieszajki dla odwiedzających dentystę dzieci (tak, niedługo przed wypadkiem zębowym Krzysia zaliczaliśmy grupowe leczenie dziur). Dla dwojga dzieci - dwie książki.



do takiej:
To dla tej naszej tefleksji :)
Druga książka celuje w zdaniach typu: "Do wszechświata jest daleko - szczególnie jeśli ma się krótkie nogi". Tutaj mnie urzekły ilustracje - są nieco mroczne kolorystycznie, ale akcja się dzieje w nocy.
niedziela, 17 kwietnia 2011
tym razem - literacko
Mam - między innymi - hopla czytelniczego. W zasadzie czytam wszędzie tam, gdzie robię na drutach (jeżeli jednocześnie nie oglądam telewizji - chociaż czasami i tak się zdarza :))) - nie rozmawiam z kimś lub nie jestem zajęta czymś innym. W literaturze mam też swoją małą półkę ( w głowie :)), na której mieści się dział: literatura skandynawska. Uwielbiam. Nie wiem, na czym to polega, ale nie przeczytałam jeszcze książki pochodzącej z północy, która by mi się nie podobała. Począwszy od "Dzieci z Bullerbyn" po mroczne kryminały Jo Nesbo. Aktualnie przerabiamy z dziećmi Astrid Lindgren i sama się zaśmiewałam z przygód Emila. Ten klimat, humor graniczący z absurdem... Podobne w klimacie, aczkolwiek bardziej nierzeczywiste, są, odkryte ostatnio, perypetie Pettsona i Findusa. Najpierw kupiłam przypadkiem płytę z absolutnie genialnym Jerzym Stuhrem jako lektorem, natomiast w ubiegłym tygodniu znalazłam z bibliotece kolejne książeczki z przygodami ekscentrycznego staruszka i jego gadającego kota. Książki ilustrował sam autor, u dołu próbka jego twórczości - na zachętę :)
Opowiadania uwielbiają zarówno 8 latek - Krzyś, jak i 5 letnia Anielka. A i ja sama mogę słuchać płyt w samochodzie niemal w nieskończoność, jak sobie zażyczą. Polecam, naprawdę warto.
A, autorem jest Sven Nordqvist :)

sobota, 16 kwietnia 2011
butelkowe zabawy
Proszę, oto, do czego można wykorzystać zwykłą plastikową butelkę. Woda kosztuje niewiele, jest zdrowa, a przy tym, ile może dać radości! O ile zakup prawdziwych zabawek do piaskowncy wiąże się u mnie z lekkim zgryzem, bo, po pierwsze, nieco kosztują, po drugie, psują się w obliczu tych kosztów, dość szybko, po trzecie, zabawa nimi zazwyczaj trwa dość krótko - o tyle wzbogacanie zapasów zabawkowych przez dodanie do nich tak banalnych rzeczy jak butelki, pudełka po jogurtach etc wydaje mi się dość rozsądne. W naszym przypadku, przynajmniej. Dzisiaj Anielka bawiła się z koleżankami budując dom dla wróżek, używając do tego piachu, kory, sznurka, kawałka skaju, chusteczki papierowej, gałęzi, szyszek i cekinów znalezionych pod kościołem po jakimś ślubie.
A Wigi wystarczył skromniejszy asortyment :)

środa, 13 kwietnia 2011
tajemnice barw
Wykonałyśmy z Anielką wykonać małe doświadczenie. Celem jego miało być sprawdzenie, jak powstają niektóre barwy.
Krokiem pierwszym było wycięcie kółek w wodochłonnym papierze (mogą być filtry do kawy, my wykorzystałyśmy staroświecką bibułę do suszenia atramentu z pióra). Kółka zostały odrysowane z kubeczków i wycięte.
Potem na dwóch kółeczkach (moja wpadka, nie sprawdziłam, czy mamy flamastry na chodzie i się okazało, że tylko dwa kolory z 32 nam się ostały) namalowała duże kropki. Potem kółeczka ułożyła na filiżance (pojedynczo)

i rozpoczął się żmudny proces nanoszenia wody na bibułę, palcem, po kropelce, by się nie rozmyła zbyt gwałtownie. Chodziło o to, by tusze się rozpuściły i pokazały swoje wnętrze :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)