czwartek, 31 maja 2012

Cladonia 2

W rekordowym tempie powstała kolejna Cladonia - z włóczki Silkbloom extra fino cieńszej zdecydowanie niż zalecana w opisie. Robiłam z pewną obawą, jak wypadnie cieniutka nić w połączaniu z chustą ażurową tylko w części. Ale efekt mnie osobiście zadowolił :)
Na tyle, że na drutach od razu z biegu zamieszkała kolejna Cladonia - tym razem pasiasta... :)
Nie mam za bardzo czasu pisać, tempo zajęć pozarobótkowych pociągnęło mnie w rytm, w którym trudno się zastanawiać, czym by się tutaj z Wami podzielić. A przeżyliśmy i Pierwszą Komunię Krzysia i zagranicznych gości w szkole i poważne zakupy włóczkowe :))) i całą masę innych wydarzeń. Pozdrawiam Was więc i dziękuję za cierpliwość tym, które mimo mojej gnuśności jeszcze tutaj zaglądają...

sobota, 26 maja 2012

Czarna mamba

Niemal rok temu robiłam czarną chustę mającą okryć ramiona starszej, nobliwej siostry zakonnej. Obecnie zostałam poproszona o zrobienie drugiej takiej samej - tym razem dla zdecydowanie młodszej osoby (i zakładam, że mniej nobliwej :) Chusta narzucona na małą czarną zdecydowanie nabrała frywolności i tego czegoś ;) Zwłaszcza, że nasza Lola kształty ma ponętne... Zdjęcia byle jakie bo szybko robione w toku przygotowań kulinarnych na jutrzejszy obiad pokomunijny. Dodam tylko, że przeżyliśmy przed chwilą chwile grozy, gdy nagle siadł nam prąd w całym domu. I nie chciał się włączyć. A powodem wyskakiwania bezpiecznika okazała się nasza kuchenka. A jutro 18 osób na obiedzie. I cały gar zupy do ugotowania. I dania mięsne do podgrzania. I ziemniaki. I kasza. I cała masa warzyw do ugotowania lub zblanszowania na rozmaite sałatki. I makaron. O zgrozo. Szczęściem mąż w domu z tych, co to wiedzą, jaki kabelek do czego służy. Naprawił problem... Chwała mu za to. A teraz uciekam kontynuować udawanie Nigelli :)))

środa, 23 maja 2012

Zatrzymane chwile - widoki

Są takie chwile, które zachowuje się jako obrazy. Brak słów, dźwięków kojarzących się z nimi, przemawiają jedynie za pośrednictwem wzroku. Rzadko ostatnio miewam przy sobie aparat, mało to wygodne. Zabrałam go ostatnio ze sobą na dwór, o tej porze, gdy dzień się już w zasadzie obudził, starsze dzieci już zostały odeskortowane do szkoły, natomiast ja z Jadzią dałyśmy sobie chwilę przed wpadnięciem w wir zajęć. Światło przesączające się przez liście dębu rosnącego tuż przy tarasie
mój już niemal obsiany i obsadzony ogród - dzisiaj jeszcze załatwiłam kwestię szpinaku, wczoraj - bobu (uwielbiam!!!) Pozostała mi jeszcze tylko - o wstydzie!- rzodkiewka i będę miała wszystko w ziemi. Daje to miłe poczucie wykonanego obowiązku. Aczkolwiek wiem, że to poczucie minie gdy ogród zarośnie chwastami :)))
widok mego zamieszkanego brzucha, już teraz imponującego,(co mnie z lekka napełnia strachem z myślą o wakacjach). Rozmowy, niekończące się drążenia Jadzi, której myli się, kto w końcu ma kogo w brzuchu - ja jej siostrę, czy ona swojego brata :)
Przygotowania do czekającego nas weekendu sakramentów - W sobotę i niedzielę Krzyś przystąpi do spowiedzi i Pierwszej Komunii. Już zaczynamy stroić taras na uroczystość rodzinną :)))

wtorek, 22 maja 2012

Rock island no 2.

Nieskoro ostatnio idzie mi robienie rzeczy do pokazywania Wam tutaj - nie chodzi już o samopoczucie, bo ono, szczęśliwie wróciło do normy, natomiast w związku z przeniesieniem się życia rodzinnego poza mury domu brak jakoś czasu na siedzenie z drutami lub przy maszynie. Poza tym dom ciągle wymaga sprzątania - zwierzaki na potęgę gubią sierść (zmieniły się temperatury), pełno mamy latających pyłków, które po jednej nocy potrafią sprawić, że stół wygląda jakby latami stał w zamkowej piwnicy, ogród wzywa wielkim głosem, Jadzik nie chce siedzieć w pokojach... Bardzo jestem więc szczęśliwa, że udało mi się skończyć zaczętą - uwaga - w lutym (sic!) rock island. Robiona, podobnie jak poprzednia ze 100 % jedwabiu powinna być dobrym okryciem na letnie wieczory. Moja nadzieja w tym, że podobnie uzna jej przyszła Właścicielka :)

środa, 9 maja 2012

Poduszka o działaniu terapeutycznym

Historia nieco długa. W telegraficznym skrócie przedstawia się następująco: 1. W związku i bez z pojawieniem się kolejnego potomka następuje w naszym domu pandemonium przeprowadzek. Krzyś z Anielką będą mieli rozdzielone pokoje w związku z czym ja muszę się wynieść z dotychczasowej mojej, hmmm, pracowni. Jadzia opuszcza naszą sypialnię zasiedlając pokój sąsiedni, stojący pusty od czasu opuszczenia go przez Krzysia i Anielkę wtedy, gdy przeprowadzili się na górę. Najmłodszy członek rodziny wprowadzi się na jej miejsce do naszej sypialni by po osiągnięciu wieku stosownego dołączyć na jakiś (jaki???) czas do Jadzi.
2. Wigi miała, w związku ze zniwelowaniem skutków wyprowadzki od nas, obiecywane od długiego czasu, nowe łóżko, na którego oczekiwaniu zafiksowała się w sposób wręcz niemożebny u tak małego dziecka. O łóżeczku marzyła, śniła, rozmawiała i pytała, kiedy wreszcie ono będzie.
3. W związku z powyższym, gdy nabyliśmy w końcu ów wymarzony sprzęt okazało się niemożliwym poczekanie na odremontowanie zdewastowanego przez starsze dzieci pokoju - łóżko (ikeowskie rosnące wraz z dzieckiem z białego metalu) zostało złożone i Jadwiś objęła w posiadanie pokój w stanie niezbyt dobrym (to eufemizm stulecia). Za to wyniosła się od nas z ogromnym entuzjazmem, spanie w nowym pokoju okazało się czynnością oczekiwaną od popołudnia codziennie...
4. ... do dzisiejszej nocy, którą to przebuczała ładując się nam do łóżka. O czwartej w nocy zyskałyśmy kompromis wynegocjowany obietnicą uszycia specjalnej poduszki do spania w nowym łóżku, koniecznie różowej. (skąd ona to wzięła?)
5. W ekspresowym tempie, w godzinę powstała więc dzisiaj obiecana powłoczka na ocieplinie do posiadanej szczęśliwie jednej poduszki. Amen :)