wtorek, 30 listopada 2010

mroźna czekolada :)

Takie zestawienie chodziło za mną od dawna, ale dopiero niedawno udało mi się zdobyć materiałowe skladniki do uszycia. I tak powstal portfel do liczenia zawartosci w chlodne zimowe wieczory przy filiżance gorącego kakao :)))



sobota, 27 listopada 2010

uzależnienie...

... tak, tak to się chyba nazywa - druty - te nowe do reęki mi przysosly i odczepić się nie mogą... Dzięki temu zyskalam motywację do wyskończenia zalegający hna pólkach rozmaitosci - na pierwszy ogień poszla chusta dla mojej mamy - jakis rok temu ( :) kupila leciutki jeden niepelny motek pięknego polyskującego perlowo moheru. Wyszla z niego chusteczka tak mala, że gdyby nie jej szortkosc moglaby slużyć do nosa :) Dokupila więc mi motek bialego moheru, ale mam takie glupie opory przed podejmowanych robót gdzies kiedys zaczętych. Lenia mam wtedy okrutnego. A i pomyslu jakos nie mialam na to wykończenie. Ale druty moje cudne przyszly i wraz z nimi jakby leń zelżal :)
Chusta wykończenie otrzymala i jakos tak nostalgicznie mi się podoba...:







Powstaje też kolejna Gail - tym razem z tureckiej wlóczki kelebek (mieszanka moheru, welny i akrylu) - niezwykle miękkiej i sliskiej. Z tej wlóczki zresztą byla zrobiona moja rozdawajka :) Zdjęcie nie oddaje pelni kolorów, ale nie mialam czasu kombinować z ustawieniami aparatu.




I rzecz niejako ostatnia - propozycja kompletu czapkowego do chusty prezentowanej wczesniej - czapka dla dziecka. Wypchanie jest nieco przyduże, na dziecięcej glowie pompony mają luz i lekko opadają do tylu/na boki :)





A tutaj - nie moglam się powstrzymać - moje przecudne druty wraz z żylkami zapasowymi... Ich nabycie bylo zakupem stulecia, na miarę Janome niemal - jestem nimi zachwycona :)))))

czwartek, 25 listopada 2010

Wielowątkowo

Jakos w srodku tygodnia mi się wpis udaje dzisiaj. Ostatnio mi się trudno bylo zmobilizować między pracą a domem na przysiąscie przy komputerze. Pokazać kilka rzeczy chcialam, nawet takich jeszcze niedokończonych bo potem nie wiadomo, kiedy kolejny raz uda mi się zrobić zdjęcia.
Dla Anielki powstaje patchwoerkowa poszewka na poduszkę, jej niecodziennosć polega na tym, że srodkowy panel malowala wlasnoręcznie kredkami swiecowymi dotkanin - termoutrwalanymi. Obramowanie w 100 % pochodzi ze starych zaslon i poszewek poscielowych. Jest teraz w trakcie pikowania.




kolejna rzecz w trakcie - panel od torby - o ile jakos nie jestem fanką torebek dzianych o tyle zachwycila mnie torebka, którą znalazlam w jednejz książek oglądanych na Amazonie. Wzoru nie bylo, ale sama sobie go wymyslilam w trakcie robienia. Liscie czekają na przyszycie:

'zdjęcie beznadziejne, ale się blokuje aktualnie pod skosem dachu, gdzie ani swiatla ani dojscia z aparatem

Pokazywana wczesniej merynosowa chusta - okazala się po zblokowniu być chustowym gogantem - ma 190 cm w najdluższym boku na 90 cm wyskosci.
I jakas koronkowa się zrobila... :)





dzisiejsze popracowe popoludnie spędzilam w ogrodzie na zlamanie karku oslaniając rosliny przed mrozem - róże, clematisy, glicynię, magnolię... wszak u nas dzisiaj snieg :) Dziewczyny mi dzielnie sekundowaly:




I jeszcze - z cyklu spelnianie marzeń - przyszly do mnie dzisiaj moje oczekiwane baaardzo druty Knit Pro - calutki zestaw... O mamusiu.... :))))))))

niedziela, 21 listopada 2010

Sprawozdanie tygodniowe

niedziela zmusza do podsumowania ostatnich dni - może nie tygodnia calego, ale kilku dni - zdecydowanie.
Kończy się dzisiaj weekend dla nas w pewnym sensie przelomowy. Krzys nasz zacząl życie, rzeklabym, paramlodzieżowe :) Wspominalam, że od wrzesnia zacząl uczęszczać na zbiórki zuchów - ZHR. W piątek wyjechal z nimi... na biwak :) Może nieco karkolomnie to brzmi, wszak mamy listopad a dzieci namioty zamienily na sale lekcyjne w wiejskiej szkole, niemniej takim wlasnie okresleniem się poslugiwano w odniesieniu do tego wyjazdu. Wlasnie niedawno przywieżlismy wlóczykija do domu. Zadowolony strasznie, już szykuje się na wyjazd w ferie zimowe i na wakacyjny obóz :). A ja patrzę na niego z niemym podziwem, bo zawsze bylam domowym tchórzem jasli idzie o wyjazdy :))) Do dzisiaj pamiętam jak mialam zostać na tydzień u znajomych i wieczorem w ekspresowym tempie zostalam odwieziona na dworzec - mimo że bylam starsza od mego dziecka obecnie nie wytrzymalam bez rodziców :) Podobnie w liceum, wyjechawszy na miesiąc na upragnioną wymianę miesięczną do normandzkiego liceum wisialam codziennie na telefonie niemal rycząc w sluchawkę :)) Krzys lamie schematy niezsocjalizowanego dziecka z edukacji domowej... W dodatku nadal chodzi do szkoly, nadal zachwycony placówką - może ten czas w domu byl mu potrzebny dla ukorzenienia się na tyle by wyrosnąć w górę - poza dom???



A oto, co mi się udziergalo w ostatnim czasie:
Po pierwsze: trójkątna chusta z resztek akrylowego kotka. Bazę stanowi mlecznobiala wlóczka, pasy kolorowe są przeplatane szarosciami. Chusta nie jest duża, raczej dla dziecka - większego dziecka. Planuję jeszcze czapkę w tych barwach ale to w przyszlosci.







Powstal też drugi komin - na zamówienie z miękkiej wlochatej wlóczki:




No i mój osąg ostatni - pierwsze w życiu mitenki. Podziękować muszę tutaj Dorotce , która udzielila mi szczególowego instruktażu praktycznego :)))Ta para jest robiona do kompletu chusty Gail i czapki jest więc też ozdobiona lisciem z tego wzoru.





Cóż jeszcze:
Agato - masę marschmallow wykonuje się z pianek - 400 g. topi się w garnku z 3 lyżkami wody, jak się już stopią, mieszając dodajesz 1 kg cukru pudru - po trochu i mieszając caly czas. Początkowo masa się okropnie klei, stopniowo staje się jak twarda plastelina. Duuużo cukru trzeba tylko.
Padają też pytania o czas roboty i organizację dnia. Hmmm. trudne pytanie bo ja w zasadzie niezbyt zorganizowana chyba jestem. To znaczy, moglabym być zorganoizowana lepiej :) Odkąd Krzys zacząl chodzić na lekcje odpadl mi dosć absorbujący obowiązek nauczania. Z drutami niemal się nie rozstaję, jak to ktos powiedzial, to najtańszy sposób psychoterapii. Przy Wigi używam drewnianych 9, stąd tyle ażurowych chust. Te druty najmniej niebezpieczne są. Poza tym malo sypiam i, o dziwo dosć dobrze to znoszę. Wczoraj, np. poszlam spać o 1. Staram się lączyć czynnosci, prasuję przy filmach, przy nich też robię na drutach, przy drutach również czytam, pilnuję obiadu, dziecka - nie muszę zawsze pilnować oczek. Szycie jedynie wymaga niepodzielnosci uwagi. Ale, np. wczoraj ja szylam, a obok Anielka prasowala - podkladki na stól, poszewki na poduszki i fartuchy kuchenne - prasowanie jest czynnoscią, którą, z jakiegos powogu moje dzieci kochają. Robią to przy mnie, początkowo sterczalam nad nimi jak sęp pilnując rąk, teraz jestem tuż obok.
A teraz kończę idę robić niepodzielny obiad - no, może przy książce... :)))

niedziela, 14 listopada 2010

nadal czapkowo...

Slońce wyszlo u nas dając mi możliwosć sfotografowania skończonej wlasnie czapy - kolejnego dodatku do kolejnej Gail Himalayowej. Wrzucam, bo znowu inny fason się trafil. Może w końcu zacznę się w robieniu czapek czuć pewniej...???






Kończę - obiad rodzinie dać czas - u nas dzisiaj barszcz i pizza :)))

piątek, 12 listopada 2010

fotograficzno - faktograficznie

Trzeci raz piszę tę notkę - zjedzoną dwakroć. Nie mam sil na kolejne pisanie tych samych dlugich wypocin, wybaczcie mi - dużo się dzialo ostatnimi czasy i nieco padam :) Więc tylko obrazkowo przedstawię dokonania me ostatnie:
Po pierwsze - kolejna czapka stanowiąca pendant do pawiej Gail - modelka jak zwykle z glową przymalą, ale niewiele





Po drugie - powstal portfel, zamówiony do jednej z kosmetyczek dmuchawcowych:




Po trzecie - ulubiona z moich srednich córek kończy jutro 5 lat - wczoraj odbyla się impreza. Mamy w domu babską tradycję pieczenia tortów - czasami miejsce wyrabianego wlasnoręcznie od początku do końca kremu zajmuje bita smietana - jak mialo to miejsce w tym przypadku. Tym razem wzbogacilam przepis o wynalazek - w srodku znajduje się tradycyjny tort ze smietaną, natomiast dostal ubranko z masy marshmallow. Upiorne bylo wyrabianie jej, nie starczyli mi już weny na piękne wykończenia (nie jest to moja najmocniejsza strona w dodatku). Kuleczki kleily dzieci:



No i na końcu - oto co się stalo z potencjalnym otulaczem ja Jadziowe pieluchy :) Jednak uleglam pokusie i cudowną welnę merynosową zużylam inaczej...





sobota, 6 listopada 2010

Marzenie Kubusia Puchatka :)

Pomiędzy zamówieniami dorabiam sobie rozmaitosci - posiadam ogromne ilosci wlóczek leżących sobie kątem w domu. Pomiędzy nimi leżaly sobie dwa duże akrylowe motki - brąz i pomarańcz. Każdy z nich zbyt maly by stanowić jedną calosć. Stworzyly więc wspólnie cos, co skojarzylo mi się z tytulem nadanym temu wpisowi. Oto więc chusta mająca uosabiać marzenie Pewnego Misia... :)))






Za komentarze torebkowe dziękuję pięknie, "Ptasie radio" jest dla mnie jednym z bardziej wdzięcznych wierszyków dziecięcych.

Asia 305 - czapka, o którą pytasz jest przerabiana na dwa sposoby - najpierw wykonujesz cos na ksztalt opaski - jej dlugosć odpowiada szerokosci glowy. Potem na jeden z dluższych boków nabierasz oczka i przerabiasz do góry aż do zakończenia czapki. Mam nadzieję, że udalo mi się wyjasnić przejrzyscie???
Maryno - owszem to, co opisujesz, to najprostszy ażur, aczkolwiek po jego zrobieniu wyjdzie Ci taka siatka. Można ją nosić jako chustę. Podam niżej wzór na chusty - te moje najprostsze, wykonywane od do
łu - czyli od wierzcholka trójkąta. Przekleję przez lenistwo mój wlasny post z forum chostowego o noszeniu dzieci:
Zacznę tak: włóczka to Himalaya Kasmir (może też być Sasanka, ew. inne cieniutkie i lekkie włóczki). Druty muszą być grube, bo ten wzór to staaaaaary, kiedyś wykorzystywany do robienia swetrów - jego ażurowość wynika z grubości drutów - ja używam nr 9 (dodam, że ma to dodatkową zaletę w postaci szybkich postępów robótki )
Na początek nabieram 5 oczek.
1. rząd: 1. o brzegowe (pierwsze oczka każdeo rzędu zawsze po prostu przekładam na prawy drut, bez przerobienia); wkłuwam drut w drugie oczko, przeciągam przez nie o prawe, ale nie zdejmuję z lewego drutu oczka właśnie przerabianego, robię 1 narzut i powtórnie przerabiam kolejne prawe oczko przez to oczko, którego nie zdjęłam dotąd z drutu. Teraz już zdejmuję ; 1. o prawe, znowu z jednego pczka robię 3 tak jak przed chwilą; oczko prawe.
2. rząd i wszystkie parzyste - oczka lewe - narzutów nie przekręcam, robię je tak, jak schodzą z drutu (czyli zostawiam większe dziury )
3. rząd: 1. o. brzegowe; trzy oczka z jednego, * 1 o. prawe; trzy oczka z trzech (robię to samo, co przy trzech oczkach z jednego tyle, że na trzech oczkach: wkłuwam drut w 3 oczka, przerabiam jedno o. prawe - bez zdejmowania tych trzech z drutów, 1 narzut i ponownie przerabiam jedno o. prawe po czym ściągam te trzy oczka z lewego drutu*; powtórzyć jeszcze raz to, co między gwiazdkami (to jest w ogóle wzór podstawowy);3 oczka z jednego oczka; 1. o. prawe na końcu
5,7,9,11 itd rząd: 1.o. brzegowe, 1. oczko z trzech, * wzór podstawowy tyle razy ile potrzeba*;3 oczka z jednego oczka; 1.o.p.

Ten wzór wbrew pozorom jest prosty bardzo, trzeba tylko robić luźno, by te przerabiane naraz 3 oczka nie stały się zbyt ciasne do operowania w nich drutem. Te początkowe i końcowe trzy oczka z jednego nadają chuście trójkątny kształt. Mam nadzieję, że udało mi się przystępnie wyjaśnić, koło mnie kręcą się dzieci i ogólna kołomyja jest. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania - piszcie, spróbuję wyjaśnić przejrzyściej
Jeszcze dodam: ponieważ to ma być ukośnie, więc trzeba zastosować jakby przesunięcie: wzory nie są robione jedne nad drugimi, tylko: np. o. prawe wypada w następnym nieparzystym rzędzie w środkowym oczku poprzednich trzech oczek z trzech - mam nadzieję, że nie namąciłam zbytnio...

To by bylo na tyle, mam nadzieję, że się przyda komus... Pozdrawiam serdecznie ielecę ogarniać jaskinię, w której mieszkam...