Zakochałam się w tym wzorze. Jak dla mnie jest idealny - paski oraz koronkowe wstawki. mmm... No i robi się dobrze. Ta, którą pokazuję tutaj jest jeszcze mokra, nie mogłam się powstrzymać, by jej zrobić zdjęcia, zwłaszcza, że przyszła właścicielka też się nie może doczekać :)
Już planuję, w jakim zestawieniu kolorystycznym zrobię taką dla siebie...
Notka techniczka - robiłam ją na drutach 3,5 mm z Podwójnej nici dropsa delight 02 oraz merino kidmohair ISPE - poszły niemal całe dwa motki z każdej włóczki.
Strony
Etykiety
akcesoria
(12)
aplikacje
(10)
by dzieci
(23)
candy rozdawajka
(5)
chuścianki
(111)
Cladonia
(2)
czapidła
(22)
czytamy
(1)
dla dzieci
(79)
domowo
(18)
dziergane
(190)
farbowanie
(13)
filcoki
(4)
folklorystycznie
(12)
haft warmiński
(3)
homeschooling
(17)
k
(1)
kołowrotkowo
(9)
kominiarsko
(6)
koraliki i inne
(12)
kosmetyczki
(10)
kuchennie
(3)
lawenda
(17)
literatura
(3)
Lokalnie - warmińsko
(7)
mądrości z pograniczna handmade :)
(2)
muzyka
(4)
nasze zabawy
(9)
ogrodowo
(11)
patchwork
(21)
photo props
(1)
portfele
(40)
recycling
(62)
rękawicopodobne
(12)
różne takie :)
(26)
s
(1)
szycie
(115)
ślub
(2)
takie miejsca
(1)
targi
(2)
Tilda
(1)
torebki i torby
(18)
tutoriale
(3)
ubraniowo
(50)
wypadki przy pracy :)
(1)
wyróżnienia
(1)
z koszulek
(4)
zatrzymane chwile
(117)
zdania do zapamiętania
(8)
zestawy sugerowane
(5)
wtorek, 24 stycznia 2012
piątek, 20 stycznia 2012
Rock island shawl - uff. skończony :)
Nic nie napiszę, bo nie mam siły :) Wyczerpały się wczoraj przy ostatnich oczkach. Oto świeża, prosto z blokowania:
czwartek, 19 stycznia 2012
zatrzymane chwile
Po powrocie z pracy otrzymałam od mojego taty zapis wymiany zdań, która miała miejsce między nim z Jadzią podczas układania puzzli (mały skubaniec trzaska je, aż miło :)
Jadwiś - Zobacz, dziadek, połamałam. [kawałek układanki, wiecznie przez nią wyginany]
Dziadek - No, to brzydko, że połamałaś
- Nie brzydko
- Brzydko, nie powinnaś łamać puzzli
- To nic, to tylko głupia zabawka, a ja jestem mała dzidzia.
sic. :)
Z placu boju dziewiarskiego - jak się przydarzy dzisiaj jakiś fajny film to istnieje poważna szansa na wykończenie rock islad shawl (tego, który wcześniej sprułam)
Jadwiś - Zobacz, dziadek, połamałam. [kawałek układanki, wiecznie przez nią wyginany]
Dziadek - No, to brzydko, że połamałaś
- Nie brzydko
- Brzydko, nie powinnaś łamać puzzli
- To nic, to tylko głupia zabawka, a ja jestem mała dzidzia.
sic. :)
Z placu boju dziewiarskiego - jak się przydarzy dzisiaj jakiś fajny film to istnieje poważna szansa na wykończenie rock islad shawl (tego, który wcześniej sprułam)
sobota, 14 stycznia 2012
Wycena rękodzieła, atak zimy i trudna sztuka opanowania liter.
Przede wszystkim chciałam zacząć wpis od doniesienia, że rock island shawl został spruty. Całkiem i do ostatniego oczka. Przerzuciłam się na cieńsze druty i to zdecydowanie dobrze mu zrobiło. Właśnie jestem w trakcie kończenia bordiury, którą, wreszcie, po niemal 140 powtórzeniach udało mi się opanować pamięciowo :)
Po drugie - zapraszam do przeczytania ciekawego tekstu oraz toczącej się pod nim dyskusji, która ma miejsce u Jadis . Rzecz dotyczy wyceny rękodzieła stosowanej, a raczej NIE stosowanej :) w naszym kraju. Ma to sens.
Po trzecie - jeśli ktokolwiek wczoraj usiłowałby mi wmówić, że dzisiejszego dnia cztery razy będziemy odśnieżać naszą drogę to bym go potraktowała z dużą dozą ostrożności (na zasadzie: wariatów nie drażnić). A dzisiaj... Zdjęcie poniżej wygląda okropnie, bo mi szkoda było ustawiać aparat na wciskającym się wszędzie śniegu. Nie widzieliśmy momentami domów sąsiadów. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że akurat na jutro mamy zaplanowany wyjazd z dziećmi na balet do Gdańska. Całą jesień i zimę nic nie padało a akurat jak się czas wyjazdu zbliżył to się okazało, że wyjazd pod znakiem zapytania stoi. I, zapewne, gdyby nie horrendalna cena kupionych kilka miesięcy temu biletów oraz - ach, balet moskiewski - to chyba byśmy się nie odważyli wyruszyć.
Po kolejne już.
Dzięki konsultacjom z koleżanką Hanią (tą, która była z nami na tych jedynych moich dotychczasowych targach rękodzielniczych :) wydumałyśmy sposób na naszą Anielkę, która utknęła na etapie spółgłosek i przestała je rozpoznawać. Anielka okazała się kinestetykiem wymagającym nieco innego podejścia niż, np. Krzysio. Moje wieloletnie walki z nią o (NIE) branie wszystkiego do rąk, wkładanie sobie do buzi rozmaitych przedmiotów, wchodzenie w każde miejsce nabrały teraz innego wydźwięku. Moje dziecko tak poznaje świat. Bardziej w ten sposób niż w inny. W związku z tym liter uczymy się jak najbardziej dotykowo i brudno (ten właśnie brud po plastelinie zresztą najbardziej ją ucieszył. Tak wygląda literka M:
Stół, oczywiście zawalony wszystkim, co może się okazać potrzebne
Jeśli "M", to, oczywiście, jak "mama" :))))
dodam tylko, że sylwestrową nocą moje najśredniejsze dziecko straciło pierwszego w życiu swym zęba:
O rany, skrót to mi wyszedł iście nielakoniczny, ale dawno nie pisałam i dużo mi do głowy poprzychodziło :)))
Po drugie - zapraszam do przeczytania ciekawego tekstu oraz toczącej się pod nim dyskusji, która ma miejsce u Jadis . Rzecz dotyczy wyceny rękodzieła stosowanej, a raczej NIE stosowanej :) w naszym kraju. Ma to sens.
Po trzecie - jeśli ktokolwiek wczoraj usiłowałby mi wmówić, że dzisiejszego dnia cztery razy będziemy odśnieżać naszą drogę to bym go potraktowała z dużą dozą ostrożności (na zasadzie: wariatów nie drażnić). A dzisiaj... Zdjęcie poniżej wygląda okropnie, bo mi szkoda było ustawiać aparat na wciskającym się wszędzie śniegu. Nie widzieliśmy momentami domów sąsiadów. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że akurat na jutro mamy zaplanowany wyjazd z dziećmi na balet do Gdańska. Całą jesień i zimę nic nie padało a akurat jak się czas wyjazdu zbliżył to się okazało, że wyjazd pod znakiem zapytania stoi. I, zapewne, gdyby nie horrendalna cena kupionych kilka miesięcy temu biletów oraz - ach, balet moskiewski - to chyba byśmy się nie odważyli wyruszyć.
Po kolejne już.
Dzięki konsultacjom z koleżanką Hanią (tą, która była z nami na tych jedynych moich dotychczasowych targach rękodzielniczych :) wydumałyśmy sposób na naszą Anielkę, która utknęła na etapie spółgłosek i przestała je rozpoznawać. Anielka okazała się kinestetykiem wymagającym nieco innego podejścia niż, np. Krzysio. Moje wieloletnie walki z nią o (NIE) branie wszystkiego do rąk, wkładanie sobie do buzi rozmaitych przedmiotów, wchodzenie w każde miejsce nabrały teraz innego wydźwięku. Moje dziecko tak poznaje świat. Bardziej w ten sposób niż w inny. W związku z tym liter uczymy się jak najbardziej dotykowo i brudno (ten właśnie brud po plastelinie zresztą najbardziej ją ucieszył. Tak wygląda literka M:
Stół, oczywiście zawalony wszystkim, co może się okazać potrzebne
Jeśli "M", to, oczywiście, jak "mama" :))))
dodam tylko, że sylwestrową nocą moje najśredniejsze dziecko straciło pierwszego w życiu swym zęba:
O rany, skrót to mi wyszedł iście nielakoniczny, ale dawno nie pisałam i dużo mi do głowy poprzychodziło :)))
wtorek, 10 stycznia 2012
Rock island w kropce...
No i zdarzył się czarny scenariusz. Jedwabiu zabrakło mi na takim etapie, jaki widać poniżej. Wzór dograny jest co do oczka, każda ilość podana, wszędzie wielka szczegółowość, natomiast rozjeżdża się w zasadniczym elemencie - ilości metrów przędzy... :(
poniedziałek, 9 stycznia 2012
Zbiór podręczny
Oto, co mi ostatnio towarzyszyło w torebce - i przy książce i przy filmie i przy jeździe samochodem (zasadniczo jako pasażer :) i w rozmaitych innych sytuacjach życiowych
Kolejny komplet z wełny Magic
Ukończona już czapka, którą pokazywałam jako początek robótki wcześniej
a tak się prezentuje rock island - okropna chusta do robienia, zewnętrzna bordiura dzierga się i dzierga, ma kilometry długości i cały czas boję się, że mi:
a) spadnie z drutów - a przy jedwabiu to nie takie trudne)
b) nie wystarczy mi jedwabiu - nie wiem, czego nie zrozumiałam w opisie, ale wychodzi mi, że chyba tam coś jest pokręcone z długością przędzy. Zakończyłam dzisiaj część ażurową, pozostała mi już ta środkowa, trzymajcie kciuki by nie zabrakło nici, proszę...
A tak naprawdę, to jest cudowna, trudy robotnicze rekompensują widoki, które się wyłaniają spod drutów :)
Pozdrawiam...
Kolejny komplet z wełny Magic
Ukończona już czapka, którą pokazywałam jako początek robótki wcześniej
a tak się prezentuje rock island - okropna chusta do robienia, zewnętrzna bordiura dzierga się i dzierga, ma kilometry długości i cały czas boję się, że mi:
a) spadnie z drutów - a przy jedwabiu to nie takie trudne)
b) nie wystarczy mi jedwabiu - nie wiem, czego nie zrozumiałam w opisie, ale wychodzi mi, że chyba tam coś jest pokręcone z długością przędzy. Zakończyłam dzisiaj część ażurową, pozostała mi już ta środkowa, trzymajcie kciuki by nie zabrakło nici, proszę...
A tak naprawdę, to jest cudowna, trudy robotnicze rekompensują widoki, które się wyłaniają spod drutów :)
Pozdrawiam...
poniedziałek, 2 stycznia 2012
co się dzieje...
wpis robię z leżącą na mnie rozgorączkowaną, zasmarkaną i kaszlącą Jadzią. Infekcja dopadła sylwestrowo żeńską część naszej rodziny i coś nie chce puścić, jak na razie. Pokazuję dzisiaj rozrywkowo to, co mam na drutach. Pierwsza rzecz jest prawdziwym wyzwaniem - Rock Island Jareda Flood, mojego guru wzorów dziewiarskich robi się w obie strony, czyli nie ma odpocznienia w postaci lewych rzędów. Na razie przedzieram się przez bordiurę. Robię z jedwabiu - mój debiut w tym materiale.
By nie było zbyt monotonnie jednocześnie powstaje kolejna czapa...
zachorowałam na to: http://www.ebay.pl/sch/bedfordsewingandknitting/m.html?_nkw=rennie&_sacat=0&_odkw=&_osacat=0&_trksid=p3911.c0.m270.l1313
By nie było zbyt monotonnie jednocześnie powstaje kolejna czapa...
zachorowałam na to: http://www.ebay.pl/sch/bedfordsewingandknitting/m.html?_nkw=rennie&_sacat=0&_odkw=&_osacat=0&_trksid=p3911.c0.m270.l1313
Subskrybuj:
Posty (Atom)