piątek, 23 listopada 2012

pozostając w branży dziewiarskiej

- Mamo, a czy ja mogłabym być piłkarzem i grać z nimi na tym boisku? - mijaliśmy właśnie orlika, na którym trenowali piłkarze w wieku bardziej zaawansowanym. Zagadnienie nurtowało Anielkę.
- Tak, pod warunkiem, że będziesz jakieś 10 lat starsza oraz będziesz chłopcem - nie miałam głowy do wymyślania lepszej odpowiedzi.
- Mamo, a ja też? - chciała wiedzieć Jadzia - Też będę mogła?
- A będziesz chłopcem? - zaśmiałam się.
- Tak - odpowiedź padła szybko i bez namysłu.
- No, ale przecież nie masz siusiaka - tak, wiem, że nie popisałam się erudycją, ale to był naprawdę długi i wyczerpujący dzień a ja miałam pełen samochód dzieci zadających mi przez całą drogę dziesiątki pytań w przerwach między kłótniami - oni też byli zmęczeni.
- No.... - stropiła się. Ale tylko na chwilę - ale sobie zrobię. Z wełenki na drutach.

środa, 21 listopada 2012

O Cladonii w moich barwach oraz portfelu co się pojawił niespodzianie :)

Lecimy dzisiaj ogladać bioderka Faustynowe, więc tuż przed wyruszeniem wrzucam Cladonię, która zeszła z drutów przedwczoraj. Dwa kolory malabrigo sock: eggplant oraz hmmm... zapomniałam a nie mam czasu sprawdzać, w każdym razie ten sam co z dziecięcego sweterka zrobionego z wersji rios. Druty 3,5 mm, cztery wieczory i kilka ksiażeczek dziergania :)


Powstał też jeden portfel, w czasie ukradzionym desce do prasowania :)

niedziela, 18 listopada 2012

O tym, co powstało z farbowanej wełny

Pamiętacie moją farbowaną kilka tygodni temu wełnę? Dość szybko wskoczyła mi na druty i powstał z niej pierwszy od wielu lat sweter dla mnie. Robiony bezszwowo, całkiem na oko, wyszedł nieco derkowaty w kształcie, ale niewątpliwie ciepły i nadający się do noszenia dziecka w chuście; długie poły można zarzucić na plecy uwiązanego malucha. Aż żałuję, że zrobiłam go dopiero teraz bo też byłby idealny na ciążę :)
Miłej niedzieli życzę :)

sobota, 17 listopada 2012

Poppy x 3

Nieśmiertelna poppy wykonana w trzech rozmiarach; czapek w domu mamy zatrzęsienie, niekoniecznie dobranych do kurtek, szalików etc. W tym roku w kocu się zabrałam za własna rodzinę - na pierwszy ogie poszły dziewczynki - każda z nich otrzymała swoj czapkę - wszystkie poppy i wszystkie z polałaczenia mojej farbowanej na turkusowo wełny (nieudanie farbowanej :) oraz fabel Dropsa. Ponieważ w obu przechodz barwy w podobnych odcieniach całość dała efekt, który mi osobiście się podoba. Do tego Anielka i Jadzia otrzymały krótkie golfy - kominy na szyje.

Po czym się okazało, że noszone będa tylko dwie czapki - te większe. Faustynowa okazała się zbyt mała. Więc zrobiłam całkiem inna - ale jej tutaj nie mam jeszcze uwiecznionej. W ogóle, to kłopot z tymi zdjęciami bo na dwór aparat jest nieporęczny do noszenia wraz z dzieckiem w chuście, torba etc. i jakoś tak okazji brak. Stad te liche zdjęcia domowe, które w ogóle nie miały trafić na bloggera. Ale, ponieważ nie wiem, kiedy będę miała inne, chwalę się tym,co mam :)




wtorek, 13 listopada 2012

o rękawiczkach do kompletu

Telegraficzny skrót jest tym, co mi ostatnio wychodzi najlepiej. W tym wypadku - fotograficzny :)
Dla zainteresowanych - infekcja nam się ostała w połowie - tzn. jedna jest niemal całkiem zdrowa i chodzi już na lekcje, druga kaszlaca siedzi w domu nadal (a do towarzystwa także ja i Faustyna bo nie da się pójść na spacer zostawiajac w domu trzylatkę) Ale dzisiaj się chyba nieco złamiemy okutujac choruszka grubo i chyba się nieco przewietrzymy bo już świr ogarnia od niewyściubiania nosa z domu. Ja przynajmniej raz w tygodniu się przebiegam po lesie z kijkami, natomiast Jadzik biedny i Tysia nie wdychały tlenu podwórkowego od tak długiego czasu...
...
Powstały rękawiczki do czapki bezwymiarowej:


A jutro minie siedem lat od przyjścia na nasz świat Anielki... gitara wymarzona już czeka :)))

środa, 7 listopada 2012

Czapka o czarodziejskich właściwościach, grzejca wełna i chroniczny brak czasu

właściwie to ostatnia część tytułu mogłaby być zapewne podpisana przez każdego niemal tutaj zagladajacego. U mnie ostatnio przybrało to jednak maksymalny rozmiar bo nawet przestałam zagladać do Was. O moim własnym blogu nie mówiac... Mała infekcja, niby nic poważnego, ale uziemiła obie dziewczynki (te, które moga biegać) w domu. Tysia, u której miesic walczymy z paskudnymi pleśniawkami w buzi co wpływa na nia denerwujco, przeszkadza spać co z kolei zabiera mi czas na starsze dzieci. Gotować, prać, sprztać przecież trzeba... Nie jest to sytuacja STRASZNA, lecz nieco uciażliwa - chciałabym nieco więcej uwagi móc poświęcić rozmaitym kwestiom.
Szczęściem robienie na drutach nadal jest czynnościa, która daje się pogodzić z innymi symultanicznie :) I tak powstały kolejne części kompletów dla mamy i córki:



Kolejna czapka - uszatka, tym razem z Alpaki Dropsa - z magicznymi właściwościami - pasowania na głowę siedmio - i trzylatki.
Moje dziewczyny, wszystkie trzy, otrzymały na zimę nowe czapki, ale nie mam kiedy im zrobić w nich zdjęcia :)