poniedziałek, 26 marca 2012

Dawkuję

Doznania estetyczne, których źródłem może być moja twórczość są ostatnio mocno ograniczone ilościowo, więc cedzę je skąpo.
Stąd też i aktualna premiera ubiegłotygoniowej spódniczki tanecznej Anielki, tej, która została poplamiona dość widocznie, niestety. Farby do tkanin posiadałam jeszcze z zamierzchłej przeszłości, wzory motywów ludowych zbieram od jakiegoś czasu, więc nie wychodząc z domu mogłam przystąpić do naprawiania szkody. Plama była nieduża, ale wstydliwie nie napiszę, od jakiego czasu szpeciła ubiór.
Wyszło coś takiego:



A oto rękodzieło mego męża :)
Będzie tarasem - wymarzonym od wielu lat. U dołu jest skarpa, której nie widać, za nią skrywa się ogród warzywny, którego nie tylko nie widać, ale też jeszcze go nie ma, jest tylko na papierze :) Czekam na jakikolwiek cieplejszy dzień by wyjść do prac na zewnątrz, bo marznę ostatnio okrutnie...

czwartek, 22 marca 2012

zatrzymane chwile

Nadal mało się dzieje w temacie prac ręcznych, aczkolwiek w ogóle dzieje się dużo. Czas, którego nie zabierały mi druty oraz maszyna teraz w części, co prawda, pochłonięty jest na powolność mego funkcjonowania (czasu na spanie w dzień jakoś mi brak). Więcej czasu spędzamy razem - zwłaszcza z dziećmi. Nawet jeśli jest to czas, podczas którego ja leżę bez życia na ziemi a one obok mnie (czytaj: "ze mną") układają puzzle. :)

Natchniony szkolnymi zajęciami postanowił Krzyś zrealizować własny projekt Marzanny do spalenia w ognisku. Oczywiście, w ślad za jego pomysłem natychmiast powędrowała Anielka (Jadzia już spała) i tym sposobem niespodziewanie przed nocą pojawiły się u nas przedwczoraj dwie stwory. Które wczoraj miały zostać uroczyście dokonać swego żywota na sposób indyjskich wdów.

Uroczystość była atrakcją dla wszystkich będących w pobliżu. Problemem zaś okazało się to, czego nikt się nie spodziewał: panny nie chciały się spalić!






Dodam tylko, że udało mi się wczoraj dokonać pewnego przełomu w sobie samej i uszyłam kilka par legginsów (z aplikacjami!) oraz wymalowałam Anielce kwiatka na poplamionej niemiłosiernie spódnicy do tańca - ludowego :) Ale o tym kiedy indziej, bo wszystko naraz jak napiszę, to znowu się odezwę za miesiąc :)

I jeszcze tylko na koniec - jako że nie mogąc robić mogę za to czytać - czytam ostatnio na potęgę. Robiąc obiad, grając w memo, układając puzzle itd. I wpadła mi ostatnio w ręce książka, którą, moim zdaniem, napisali geniusze edukacyjni.


Książka dla rodziców chłopców. Napisana przed dwóch mężczyzn, ojców chłopców oraz terapeutów jednocześnie. Nie wgłębiając się w treść napiszę, że znając dość dobrze tego typu literaturę, tę książkę czytałam z zachwytem - trafność sądów, odmitologizowanie pewnych kwestii (np. oni twierdzą, że uczenie sprzątać chłopca w wieku 2-4 lat równa się zawracaniu Wisły kijem). Pokazują, które z zachowań, które nam sen z powiek spędzają, nie znaczą, że nasze dziecko się wykoleja lub ma jakieś straszne problemy behawioralne, tylko są spowodowane faktem, że w pewnym wieku chłopcy mogą mieć ok. 7 uderzeń dawek testosteronu na dzień. I ten testosteron domaga się ujścia energii.
Polecam, na razie znajome wykupiły nakład w Olsztynie (a nie kupowały w ciemno, wszystkie najpierw przeglądały pozycję) i wszystkie pieją na jej temat :)]
Rodzice chłopców - czytajcie :)

czwartek, 8 marca 2012

Mój Prezent

Mogę już się oficjalnie ucieszyć moim Prezentem - wcześniejszym niż Dzień Kobiet, ale bardzo z nim związanym (tzn. z byciem Kobietą :)
Ów, wczoraj podejrzany, ma obecnie 5 cm od czubka głowy do kości ogonowej. Plus nóżki, które przywodzą na myśl kurczęce łapki, którymi całkiem energicznie sobie machał.
Osoby będące w temacie powinny już wiedzieć, skąd u mnie taka apatia druciarsko - komputerowa. Mam tylko nadzieję, że odrzut minie. I wtedy mój stan będę mogła z czystym sercem nazwać błogosławionym :)))))