sobota, 31 grudnia 2011

Czas przejścia

Tydzień pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem jest dla mnie jakby wyrwany z kontekstu całego roku. Intensywność przeżyć podczas dni okołoświątecznych w połączeniu z przygotowaniami do zjazdu znajomych na noc sylwestrową odbywającą się rokrocznie w naszym domu (przyjeżdżają ci, którzy mają dzieci :) sprawia, że codzienność nabiera całkiem innego znaczenia. Przez ostatni tydzień nie byłam w żadnym sklepie, niemal nie wychodziłam z domu (chore dzieci), wyjadaliśmy resztki z lodówki, przyjmowaliśmy dzieci zaprzyjaźnione na noclegi (tzn te dzieci, których rodzicom nie straszne były nasze infekcje). Czas płynął jakoś tak całkiem obok.
Stół, który jeszcze w ubiegły weekend wyglądał tak (i to tylko połowa zgromadzonych przy nim osób załapała się na zdjęcie)


w ciągu tego tygodnia nabrał innego wyglądu - aczkolwiek też odświętnego (na codzień nie używam obrusów w obawie przed ich zjechaniem na ziemię wraz z całą zawartością blatu)


Czytaliśmy książki, które znaleźliśmy pod choinką (tym razem pod nóż poszła anielkowa "Mała Czarownica", przy której zaśmiewaliśmy się do rozpuku). Ponieważ do wykończenia miałam kilka kominów, które nie wymagały zaabsorbowania z mojej strony lektura szła bez problemu. Ale udało mi się też skończyć jeszcze jedną chustę miłorząbową - tym razem zaczęłam robić ją od kaptura - w jednym kawałku i przyznam, że to najlepsze rozwiązanie niż doszywanie okrycia głowy na końcu. Ponieważ u nas dzisiaj leży śnieg (tak! Cały centymetr!) więc zdjęcia robiłam na wariata bo wyskoczyłam bez kurtki - nie udało mi się złapać koloru.




czwartek, 29 grudnia 2011

Radość tworzenia

Pod choinką Anielka znalazła prawdziwe duże sztalugi. Odczekawszy dwa dni na nacieszenie się prezentami mniejszego kalibru, nie wymagającymi nakładów pracy przy rozstawianiu postanowiła zmierzyć się z nowym sprzętem. Sztalugi zostały rozstawione, farby wyjęte, pędzle wybrane, nasączone podkładem płótno rozpięte.
I tutaj przyszła Jadzia. Która też chciała, jak zwykle, robić to, co starsza siostra. Szczęściem mniejsze sztalugi w domu mieliśmy już od dawna, więc kłopotów z zazdrością nie było. Potrzebny był tylko dodatkowy stołek, pędzel oraz tektura. I tak oto, dwie artystyczne dusze rozpoczęły wyrażanie siebie :)





Do mycia po akcji były: pędzle, podłoga, krzesła - wszystkie w zasięgu, obie artystki, farby, słoik, wanna oraz umywalka.
:))))
Pozdrawiam niemal sylwestrowo.

środa, 28 grudnia 2011

Zatrzymane chwile - Wigilia

Migawki z Wigilii - dwie pierwsze z czasu pomiędzy dwiema Wieczerzami w dwóch domach - z Jadzią dobudzającą się po przejeździe z miasta do naszego domu - na mnie :)



i - dalej - już z prezentami. Udało nam się w tym roku pójść na Pasterkę całą rodziną. Jedynym dzieckiem z naszej trójki, które nie zmrużyło oka przez całą mszę była Jadzia, która całą godzinę biegała jak nakręcona pomiędzy ławkami - w piżamie, ponieważ założyliśmy, że padnie już w drodze do kościoła, prześpi mszę i od razu położę ją do łóżka. Więc nie dość, ze biegała po nocy to jeszcze do tego odziana w welurową piżamę z Kubusiem Puchatkiem... (mamy bardzo dobrze dogrzany kościół - średniowieczny :)





wtorek, 27 grudnia 2011

Zatrzymane chwile - retrospekcja przygotowań

By nie zapomnieć tych chwil, spokojnych i w sumie mniej śpiesznych niż się tego należałoby spodziewać utrwalam kilka migawek z przedświątecznej krzątaniny. Ubierania drzewka - żywej choinki zakupionej we wsi oraz pieczenia pierników - obie czynności niosące ze sobą oczekiwanie oraz to wrażenie, że chwila świętowania jest tuż, tuż...
Drzewko ubierane było przez wszystkie dzieci - podekscytowane twarze, odtańczenie krakowiaka wokół pnia przez uradowaną Jadzię, włażenie pod gałęzie, by sięgnąć jak najdalej wgłąb, ustawianie szopki oraz odrywanie figurkami historyjek wymyślanych naprędce, rozwieszanie własnoręcznie lepionego łańcucha z kolorowych pasków papieru powstającego już czwarty rok (i opasującego całe drzewko już pięciokrotnie) - te wszystkie chwile chciałabym zasuszyć tak, by móc po nie sięgnąć kiedyś - gdy już będą dawno minione.





Pieczenie pierników jest tradycją sięgającą jeszcze mojego dzieciństwa, ciasto na nie wyrabia moja mama na dwa - trzy tygodnie przed planowanymi pracami z foremkami. Masę jest przy tym brudzenia, podjadania posypek, podziwiania, kłótni i popychań, spadania z krzeseł i śmiechu.




Efekt - niezapomniany :)

czwartek, 22 grudnia 2011

Z cyklu: "Polak potrafi"

Dziewczyny, siadajcie do maszyny - da się!!!
Zawsze twierdziłam, że przy odpowiednio dobrze wytłumaczonej instrukcji oraz doborze narzędzi człowiek jest w stanie opanować chyba każdą technikę rękodzielniczą.
Namiętnie kupuję "Burdy" z nadzieją, że kiedyś, może uda mi się przebrnąć przez pierwszą moją własną zaporę w postaci obawy przed niepowodzeniem. Wczoraj zostałam na jakiś czas sama w domu z Jadzią. I maszyną do szycia. I nowiutkim wydaniem periodyka - tego, w którym są same modele dziecięce...
I udało się - z jedną pomyłką poważną (wycięcie przodu w taki sposób, że otwór na rękawy podwojony znalazł się pod szyją, a połówkowe miejsce na dekolt jakimś cudem ewaluowało w kierunku pach :)
Szczęściem, materiałem, którego używałam była potężna stara zasłona z pluszu, więc ewentualne braki mogłam na bieżąco uzupełniać.
Wzór bardzo wdzięczny, dziewczęcy, nieco staroświecki. I musiałam zmierzyć się z tunelami na troczki, odszyciami etc. Bardzo mi się to podobało...







na zdjęciach nie ma jeszcze guziczka na karku, na którego czasu mi już zabrakło nocnego.

z placu boju

Wieści lakoniczne:
pisałam wcześniej, że od Elkaleny otrzymałam na Święta cudny podarek - udało mi się dzisiaj wylecieć na dwór do choinki i uwiecznić go w godnym otoczeniu. Nie mogę się napatrzeć na te kolory i trzymam gwiazdkę na wyspie w kuchni :)


Nocną porą skończyłam komplet, który, mam nadzieję, zdoła jeszcze dotrzeć do miejsca przeznaczenia zanim PP zacznie świętować :). Opaska na włosy jest taka duża ponieważ ma utrzymać w ryzach nie byle jakie włosy :)))

wtorek, 20 grudnia 2011

Ponownie sukienka

Oto druga sukienka do zestawu z pokazywaną wcześnie zieloną liściastą. Tym razem robiona od dołu z tej wełny (cudnej)
Ja zwykle robiona na oko z nadzieją, że okaże się dobra :)






poniedziałek, 19 grudnia 2011

stroimy się oraz Joankowa czapa - pendant do florianowej chusty :)

Powoli, proszę Państwa, szykujemy dom na Święta. Powoli, bo przy tylu pomocnych dłoniach częstokroć to, co właśnie przygotowane zostało, przez kogoś innego całkiem odmiennie potraktowane bywało i wniwecz prac stroiciela obracano. Obkładamy igliwiem (w niewielkich ilościach - sztucznym oraz naturalnym), obwieszamy lampkami, hmmm... sprzątamy (???)
Coraz przytulniej się robi, Kartki z życzeniami przychodzą, w tym roku na uplecionym wieńcu z wierzbiny postaram się je umieścić (oby się nie rozleciał tylko) - pierwsza już - od ELkaleny (dzięki! dzięki! dzięki!!!) z cudnym prezentem do nas dotarła i na wieńcu zawisła. Prezent - filcowa cudna zawieszka na choinkę (dobrze zinterpretowałam???) czeka na lepszą pogodę na zdjęcie, bo pokazać ją, po prostu, muszę - majstersztyk :)





i czapka na wiejskie chłody - i - OBY - śniegi!!!




na koniec coś, ku pamięci, co mnie zachwyciło - nie moje, ale podpatrzone tutaj

piątek, 16 grudnia 2011

Chusta na świętego Floriana

Pożarnicze kolory włóczki monaco zaowocowały chustą, której nie powstydziłaby się żadna skryta wielbicielka OSP :) Cudna jest :)



Idę lepić pierogi z kapustą na "za tydzień", pa :)

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Zimą w jesiennych barwach

Jak zwykle ostatnio - lakonicznie - dwie rzeczy skończyłam wczoraj - dziewczęcą sukienkę na dziewczynkę nieco mniejszą niż moja Jadzia. Oraz chustę z aade long, którego kolory zachwyciły mnie i postanowiłam z nim poeksperymentować: przewinęłam go na dwa kłębki i zrobiłam je w paski :)