środa, 22 lutego 2012

zatrzymane chwile i NIECO o drutach

Sama siebie zmobilizowałam do otworzenia bloggera. Jestem dumna :)
Ostatnio mam okres odrzucenia od drutów i odrzucenia od komputera, stąd mało mnie i tutaj i u Was - zaglądać - zaglądam, ale nie mogę pisać. Taki okres niemocy twórczej :)
Udało mi się zabrać aparat na jeden z licznych ostatnio wyskoków na łyżwy - mamy szczęście posiadania stawu, w którym mamy słupek graniczny działki, jest więc jakby w części nasz - poza tym brak sąsiadów, którzy by mogli mieć coś przeciwko użytkowaniu go zimą. Stąd też eksploatacja nasza :) Dzieci na łyżwach jeżdżą już jak starzy - a my (czyli rodzice) w tym roku w końcu nabyliśmy obuwie do ślizgania również dla siebie...

DZieci pokochały alternatywne sposoby poruszania się po lodzie :)


Ku mojej radości okazało się, że zapamiętane z własnego dzieciństwa łyżwy dwupłozówki doczecpiane do butów najmłodszych są dostępne również obecnie, stąd i śmigająca Jadzia :)


Ja cenię sobie możliwość wyjścia na lód nawet z kubkiem kawy i w zwykłych butach, co nie jest możliwe, niestety na lodowisku w Olsztynie (komu przeszkadzają buty na lodowisku...?) Tutaj jeszcze, jak widać, nie miałam łyżew

No i ognik Alberto, który towarzyszył nam zawsze podczas wyjścia na staw biegając, wpadając w śnieg i tarzając się w zaspach.

A poniżej dumna sesja stanowiąca przerost formy nad treścią - udało mi się w wielkim bólu udziergać męski otulacz na szyję pewnego męża (nie mojego :) - rzecz niewielka i mało efektowna, ale ponieważ stanowi moje jedyne osiągnięcie, pokazuję ją we wszystkich możliwych ujęciach, by wyglądało, jakby jej dużo było :)



12 komentarzy:

  1. Nie przejmuj się niemocą. Ważne, że wypad na łyżwy się udał ;) a ocieplacz też niczego sobie. "Dobrze jest więc nie trza narzekać." ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że miałaś przerwę, bo nadążyć za Tobą nie było można ;) ale już koniec przerwy ogłoś!
    Prywatny staw - lodowisko - tylko pozazdrościć :)
    A zdjęcia szyjogrzeja baaardzo ładne zrobiłaś.
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu! Absolutnie nie przejmuj się niemocą "drutową" :) Ja mam ostatnio podobnie :) Zdjęcia z jazdy na łyzwach - świetne! A Jadzia jaka dzielna! Wow! Może i ja swojej Jadzieńce takie łyżwy sprawię?
    Ślę pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  4. ty sie niemoca nie masz co przejmowac jak macie takie fajne mozliwosci spedzania czasu :) ja bym lyzwy chetnie przedlozyla nad moje robotki :) 3maj sie cieplo

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja Wam zazdroszczę tego stawu! Zabawa na cały rok.
    A łyżwy Jadzi - genialne!

    Otulacz Ci się udał, i zdjęcia efektowne.
    Ja już się nie mogę doczekać, kiedy niemoc Ci minie :)))

    Pozdrawiamy z Małopolski :)

    OdpowiedzUsuń
  6. otulacz jak dla mnie mega efektowny. życzyłabym sobie zrobić taki dla mojego męża. ale to już pewnie na następną zimę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny kominek!!! To, że jest prosty, nie oznacza, że nie jest efektowny, bo jest :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj,otulacz dla "cudzego" męża :-))) świetny i wygląda naprawdę na bardzo dużo :-)))
    A szaleństw łyżwiarskich i jazdy na łopacie do odgarniania śniegu zazdroszczę okropnie!
    Pozdrawiam,Maja

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochane jesteście :) Niemocą się nie przejmuję zbytnio, chociaż kiedyś wydawało mi się to nie do pomyślenia :) Od dwóch dni staw już przestał być użytkowany, bo poziom wody z topniejącej warstwy lodu skutecznie zniechęcił nas do wchodzenia nań.
    Co do łyżew do najmłodszych to polecam z czystym sercem, Jadzik na nich nie tyle jeździ co się przemieszcza drobiąc, ale jest to wprowadzenie do utrzymania równowagi na nogach, które nie do końca dobrze trzymają się nawierzchni, więc Asiu, obuj Twą Jadzię :) (ja nasze kupiłam w Decathlonie, ale widziałam w internecie również inne firmy)

    OdpowiedzUsuń
  10. super blogg:) niedlugo tez sie wybieram do polski bo myslalam ze macie wiosne ale chyba nie....

    OdpowiedzUsuń
  11. też mam ostatnio podobnie... super łyżwiarskie wyczyny i otulacz świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Daria - możesz przyjeżdżać, wiosna już jest - słońce, pół trawnika wyłonione spod śniegu i wreszcie widoczny dach domu :)

    Dziergam sobie - pocieszam się, że to mija :)

    OdpowiedzUsuń