czwartek, 22 marca 2012

zatrzymane chwile

Nadal mało się dzieje w temacie prac ręcznych, aczkolwiek w ogóle dzieje się dużo. Czas, którego nie zabierały mi druty oraz maszyna teraz w części, co prawda, pochłonięty jest na powolność mego funkcjonowania (czasu na spanie w dzień jakoś mi brak). Więcej czasu spędzamy razem - zwłaszcza z dziećmi. Nawet jeśli jest to czas, podczas którego ja leżę bez życia na ziemi a one obok mnie (czytaj: "ze mną") układają puzzle. :)

Natchniony szkolnymi zajęciami postanowił Krzyś zrealizować własny projekt Marzanny do spalenia w ognisku. Oczywiście, w ślad za jego pomysłem natychmiast powędrowała Anielka (Jadzia już spała) i tym sposobem niespodziewanie przed nocą pojawiły się u nas przedwczoraj dwie stwory. Które wczoraj miały zostać uroczyście dokonać swego żywota na sposób indyjskich wdów.

Uroczystość była atrakcją dla wszystkich będących w pobliżu. Problemem zaś okazało się to, czego nikt się nie spodziewał: panny nie chciały się spalić!






Dodam tylko, że udało mi się wczoraj dokonać pewnego przełomu w sobie samej i uszyłam kilka par legginsów (z aplikacjami!) oraz wymalowałam Anielce kwiatka na poplamionej niemiłosiernie spódnicy do tańca - ludowego :) Ale o tym kiedy indziej, bo wszystko naraz jak napiszę, to znowu się odezwę za miesiąc :)

I jeszcze tylko na koniec - jako że nie mogąc robić mogę za to czytać - czytam ostatnio na potęgę. Robiąc obiad, grając w memo, układając puzzle itd. I wpadła mi ostatnio w ręce książka, którą, moim zdaniem, napisali geniusze edukacyjni.


Książka dla rodziców chłopców. Napisana przed dwóch mężczyzn, ojców chłopców oraz terapeutów jednocześnie. Nie wgłębiając się w treść napiszę, że znając dość dobrze tego typu literaturę, tę książkę czytałam z zachwytem - trafność sądów, odmitologizowanie pewnych kwestii (np. oni twierdzą, że uczenie sprzątać chłopca w wieku 2-4 lat równa się zawracaniu Wisły kijem). Pokazują, które z zachowań, które nam sen z powiek spędzają, nie znaczą, że nasze dziecko się wykoleja lub ma jakieś straszne problemy behawioralne, tylko są spowodowane faktem, że w pewnym wieku chłopcy mogą mieć ok. 7 uderzeń dawek testosteronu na dzień. I ten testosteron domaga się ujścia energii.
Polecam, na razie znajome wykupiły nakład w Olsztynie (a nie kupowały w ciemno, wszystkie najpierw przeglądały pozycję) i wszystkie pieją na jej temat :)]
Rodzice chłopców - czytajcie :)

5 komentarzy:

  1. dzięki za recenzję :* właśnie zaklepałam sobie 2 egzemplarze u źródełka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też słyszałam superlatywy od chłopcowych rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  3. ano chlopaki takie sa...ja jednego tylko wychowalam ale sama sie dziwie jak tego dokonalam..pozdrawiam ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Kupiłam, czytam, genialna książka! Koleżanki już ustawiają się w kolejce do wypożyczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. dzięki, nie czytałam, a w domu trzech chłopców, więc i dawka testosteronu zwielokrotniona

    OdpowiedzUsuń