wtorek, 13 lipca 2010

Co ja plotę...

Lawenda kwitnie jak oszalala, ja, w podobnych klimatach latam za Wigaszką, która chodzenie za jedna rękę pokochala nad zycie. W międzyczasie spędzilismy tydzień nad morzem - mamy super miejsce odkryte w tym roku (pozdrawiam goooorąco jego Odkrywczynię :). Szyć się nie da. Wobec tego, na przeczekanie dziergam welniane chusty (w sam raz na niemal 40 stopniowe upaly), zbieram kwiaty lawendowe oraz plotę wrzeciona, która to czynnosc ogromnie mnie wciągnęla. Ponieważ są to dwie jedyne czynnosci (poza pracami domowymi), które jestem w stanie wykonywać lypiąc okiem na moje wszędobylskie dziewczę. Janome na spacer do ogrodu nie wyciągnę. A chcialabym... Ckni mi się do szycia. Ale przeczekać trzeba czas jakis. Takie życie :)
Pozdrawiam Wszystkich zaglądających życząc deszczyku chyba jakiegos...?








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz