Przede wszystkim chciałam zacząć wpis od doniesienia, że rock island shawl został spruty. Całkiem i do ostatniego oczka. Przerzuciłam się na cieńsze druty i to zdecydowanie dobrze mu zrobiło. Właśnie jestem w trakcie kończenia bordiury, którą, wreszcie, po niemal 140 powtórzeniach udało mi się opanować pamięciowo :)
Po drugie - zapraszam do przeczytania ciekawego tekstu oraz toczącej się pod nim dyskusji, która ma miejsce u Jadis . Rzecz dotyczy wyceny rękodzieła stosowanej, a raczej NIE stosowanej :) w naszym kraju. Ma to sens.
Po trzecie - jeśli ktokolwiek wczoraj usiłowałby mi wmówić, że dzisiejszego dnia cztery razy będziemy odśnieżać naszą drogę to bym go potraktowała z dużą dozą ostrożności (na zasadzie: wariatów nie drażnić). A dzisiaj... Zdjęcie poniżej wygląda okropnie, bo mi szkoda było ustawiać aparat na wciskającym się wszędzie śniegu. Nie widzieliśmy momentami domów sąsiadów. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że akurat na jutro mamy zaplanowany wyjazd z dziećmi na balet do Gdańska. Całą jesień i zimę nic nie padało a akurat jak się czas wyjazdu zbliżył to się okazało, że wyjazd pod znakiem zapytania stoi. I, zapewne, gdyby nie horrendalna cena kupionych kilka miesięcy temu biletów oraz - ach, balet moskiewski - to chyba byśmy się nie odważyli wyruszyć.
Po kolejne już.
Dzięki konsultacjom z koleżanką Hanią (tą, która była z nami na tych jedynych moich dotychczasowych targach rękodzielniczych :) wydumałyśmy sposób na naszą Anielkę, która utknęła na etapie spółgłosek i przestała je rozpoznawać. Anielka okazała się kinestetykiem wymagającym nieco innego podejścia niż, np. Krzysio. Moje wieloletnie walki z nią o (NIE) branie wszystkiego do rąk, wkładanie sobie do buzi rozmaitych przedmiotów, wchodzenie w każde miejsce nabrały teraz innego wydźwięku. Moje dziecko tak poznaje świat. Bardziej w ten sposób niż w inny. W związku z tym liter uczymy się jak najbardziej dotykowo i brudno (ten właśnie brud po plastelinie zresztą najbardziej ją ucieszył. Tak wygląda literka M:
Stół, oczywiście zawalony wszystkim, co może się okazać potrzebne
Jeśli "M", to, oczywiście, jak "mama" :))))
dodam tylko, że sylwestrową nocą moje najśredniejsze dziecko straciło pierwszego w życiu swym zęba:
O rany, skrót to mi wyszedł iście nielakoniczny, ale dawno nie pisałam i dużo mi do głowy poprzychodziło :)))
Strony
Etykiety
akcesoria
(12)
aplikacje
(10)
by dzieci
(23)
candy rozdawajka
(5)
chuścianki
(111)
Cladonia
(2)
czapidła
(22)
czytamy
(1)
dla dzieci
(79)
domowo
(18)
dziergane
(190)
farbowanie
(13)
filcoki
(4)
folklorystycznie
(12)
haft warmiński
(3)
homeschooling
(17)
k
(1)
kołowrotkowo
(9)
kominiarsko
(6)
koraliki i inne
(12)
kosmetyczki
(10)
kuchennie
(3)
lawenda
(17)
literatura
(3)
Lokalnie - warmińsko
(7)
mądrości z pograniczna handmade :)
(2)
muzyka
(4)
nasze zabawy
(9)
ogrodowo
(11)
patchwork
(21)
photo props
(1)
portfele
(40)
recycling
(62)
rękawicopodobne
(12)
różne takie :)
(26)
s
(1)
szycie
(115)
ślub
(2)
takie miejsca
(1)
targi
(2)
Tilda
(1)
torebki i torby
(18)
tutoriale
(3)
ubraniowo
(50)
wypadki przy pracy :)
(1)
wyróżnienia
(1)
z koszulek
(4)
zatrzymane chwile
(117)
zdania do zapamiętania
(8)
zestawy sugerowane
(5)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O, zima! Mama mi dziś mówiła, że zaczęło na Warmii padać, ale nie wiedziałam, ze aż tak!
OdpowiedzUsuńJaaaa! Ale zima:) U mnie tylko wicher! Pomysł na naukę całkiem fajny:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo no zima na całego.
OdpowiedzUsuńWesołe literki ;-)
Wow ale śnieżyca!!!A ja się podczas urlopu śniegu nie doczekałam a tak na nartach chciałam pojeździć :)
OdpowiedzUsuńOjej, taka szkoda całej pracy przy tej chuście, ale tak to już jest z robótkami, czasami wiele razy trzeba pruć by powstało to co powstać miało :)
OdpowiedzUsuńŚliczne to najśredniejsze dzieciątko Twoje :)
ale sniegu :) suuper. jak wyszlo z wyjazdem dojechaliscie? szkoda by bylo jakby sie nie udalo.
OdpowiedzUsuńsuper,ze znalazlas sposob na mala i bedzie jej teraz latwiej sie uczyc
Aniu - i jak - dotarliście na ten balet? Bo ja się tu, na Podkarpaciu, martwię, że Was tak zasypało...
OdpowiedzUsuńna balet dotarliśmy. Inna sprawa, czy warto było się tak eksploatować - ale to temat na oddzielny wpis :)
OdpowiedzUsuń