sobota, 28 lipca 2012

Zza zamkniętych okiennic

Upał zagnał nas dzisiaj do domu. Odgrodzeni od niego deskami okiennic funkcjonujemy jakby w zwolnionym tempie, wykonując sobotnie zajęcia z minimalną ilością ruchów oraz z takimże zaangażowaniem. Powolność oraz brak szczególnych zajęć (wyjąwszy prasowanie, któremu się nie mogłam oprzeć:) zmobilizowały mnie w końcu do zajrzenia w zawartość aparatu. Zdjęć też mi się nie chce robić, aczkolwiek nadal czuję się bardzo dobrze. Ostatnie tygodnie dały nam wszystkim w kość - Olsztyńskie Dni Folkloru zaangażowały nas maksymalnie - codzienne próby w mieście a potem codzienne występy (z małymi dziennymi przerwami) wiążące się z kilkugodzinnym przesiadywaniem na olsztyńskiej Starówce - w efekcie ich zakończenie w dniu dzisiejszym to dla nas ogromna ulga.
A w międzyczasie działam. Dużo i ciągle. Udało mi się, mimo niemal 40 stopni namówić Jadzię do założenia na chwilkę zrobionego kapturka - dla dziecka zdecydowanie młodszego, stąd pewne dysproporcje. Jadwiś pozował całkiem ochoczo :)

Mam również nowość sprzed dwóch tygodni - stwierdziwszy, że żadne z naszych dzieci nie miało do chrztu nic zrobionego przez ich usiłującą robić na drutach i szyć matkę tym razem postanowiłam nadrobić zaległości i zrobiłam bolerko (stąd już wiecie, kto się ma u nas pojawić:). Mam misterne plany zrobić takie same tylko w innych kolorach dla starszych sióstr, ale mam wątpliwości, czy do września się wyrobię. Wełna to baby merino dropsa, wzór z głowy - w każdym razie robione od ogóry)
Na drugim zdjęciu bolerko ułożyłam na podkładce z kolejnej robótki - otóż dzięki pomocy mojej nieocenionej koleżanki z pracy (pozdrawiam Hanię!!!) udało mi się zostać właścicielem całkiem nowego koloru wełny aade long. Nazywa się ona, nie wiem, czemu, Africa - i jest moim ulubionym kolorem z tej serii. Na wejście na druty oczekiwała chyba z pół roku, bo mam jej tylko dwa motki i na wszystko mi jej było szkoda. Aż trafiłam w końcu na wzór, który mi pasował - znowu kwiatki estońskie, tym razem w wersji szala:

7 komentarzy:

  1. Psio-Jadziowe całusy rewelacyjne.
    Afryka cuuuudna.
    Pozdrawiam z uypalnego południa, również za okiennicami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany, ile tego... Nie wiadomo na co patrzeć. Jadzia stanęła na wysokości zadania... Śliczna dziewczynka.
    Kapturek również, bolerko również i szal w moim ulubionym wzorze. Też wciąż mam zamiar zrobic właśnie szal tym wzorem, włóczka już nie oże się doczekac.
    A kolor Twojego szala jest fantastyczny. Dziergaj, dziergaj, aby można było niebawem oglądać.

    OdpowiedzUsuń
  3. No wiesz co, sadystka jesteś - dziecię w owcę przyodziewsz w taki upał! ;) Brawa dla Jadzi za ten uśmiech i piękną prezentację misiowego kapturka :)
    Bolerka szybko idą, trzymam kciuki za plany ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko piękne, ale szala to już zazdroszczę! :)Kolory przepiękne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jadzia pięknie zaprezentowała kapturek a Africa już wygląda na cudo:)
    zapraszam do odwiedzin mojego bloga:)
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
  6. ovillo - Burger Jadzię rozbawił strasznie :) Jak rozumiem, Twoje południe nieco bardziej egzotyczne niż moja północ? :)

    Antosiu - dawaj na druty kwiatki, robi się je może nieco żmudnie, ale wychodzi wyjątkowo wdzięcznie, pierwszy mój szal, który już w dwóch kawałkach blokowałam w trakcie pracy by sobie na niego popatrzeć :)

    Agata - Nie zgłaszaj mnie do TPD, pliiiizzz, Jadzia sama zażądała przymiarki (to jest z dodatkiem jedwabiu, więc miłe i tak... hmmm. ciepłe inaczej") cały czas próbując mnie przekonać, że to dla jej najnowszej siostry :)

    gooocha - no, te kolory są obłędne.

    Robótki Marleny - ja już zaglądam, tylko mam takie tempo wydarzeń wokół mnie, że rzadko kiedy mogę łypnięcie okrasić słowem pisanym - proszę o wybaczenie - postaram się poprawić :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jadzia coraz bardziej podobna do Anielki! I w kapturku, i bez :) Burger to Wasz własny? Fajny!
    Bolerko śliczne, a szal ma taaaakie kolory, że chyba go dam na tapetę w komputerze. Gdzie kupujesz tą włóczkę?

    OdpowiedzUsuń