wtorek, 16 sierpnia 2011

zatrzymane chwile - ziemniaczany wieczór

Zaczyna mi brakować czasu na dokumentowanie. Jeszcze nie oporządziłam zdjęć z Łeby, nie odpowiedziałam na masę maili a już wróciliśmy z kolejnego wyjazdu - cudownego, w kompletną dzicz bez prądu, wody i innych mediów. Wyjazd odbywał się całkiem na wariata, bo do wieczoru poprzedzającego opuszczenie domu nie wiedzieliśmy, jak poważne są uszkodzenia naszego samochodu, który trafił do warsztatu. Wieczór przedwyjazdowy przebiegał w całkiem surrealistycznym nastroju, spakowawszy ubrania dzieci doszliśmy do momentu, w którym odechciało nam się pakować. Ponieważ Krzyś wcześniej rozpalił ognisko, po położeniu Jadzi do spania, wrzuciliśmy do żaru ziemniaki wyhodowane własnoręcznie przez pierworodnego.
A potem, już na naszym nie dokończonym tarasie - zjedliśmy z masłem i solą...




2 komentarze:

  1. Piękne są twoje prace, cudne chusty, super sukienka dla córci, podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. pięknie i tak spokojnie. nadal podziwiam ogarnianie trójeczki dzieci i ciepło pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń