Zaczyna mi brakować czasu na dokumentowanie. Jeszcze nie oporządziłam zdjęć z Łeby, nie odpowiedziałam na masę maili a już wróciliśmy z kolejnego wyjazdu - cudownego, w kompletną dzicz bez prądu, wody i innych mediów. Wyjazd odbywał się całkiem na wariata, bo do wieczoru poprzedzającego opuszczenie domu nie wiedzieliśmy, jak poważne są uszkodzenia naszego samochodu, który trafił do warsztatu. Wieczór przedwyjazdowy przebiegał w całkiem surrealistycznym nastroju, spakowawszy ubrania dzieci doszliśmy do momentu, w którym odechciało nam się pakować. Ponieważ Krzyś wcześniej rozpalił ognisko, po położeniu Jadzi do spania, wrzuciliśmy do żaru ziemniaki wyhodowane własnoręcznie przez pierworodnego.
A potem, już na naszym nie dokończonym tarasie - zjedliśmy z masłem i solą...
Strony
Etykiety
akcesoria
(12)
aplikacje
(10)
by dzieci
(23)
candy rozdawajka
(5)
chuścianki
(111)
Cladonia
(2)
czapidła
(22)
czytamy
(1)
dla dzieci
(79)
domowo
(18)
dziergane
(190)
farbowanie
(13)
filcoki
(4)
folklorystycznie
(12)
haft warmiński
(3)
homeschooling
(17)
k
(1)
kołowrotkowo
(9)
kominiarsko
(6)
koraliki i inne
(12)
kosmetyczki
(10)
kuchennie
(3)
lawenda
(17)
literatura
(3)
Lokalnie - warmińsko
(7)
mądrości z pograniczna handmade :)
(2)
muzyka
(4)
nasze zabawy
(9)
ogrodowo
(11)
patchwork
(21)
photo props
(1)
portfele
(40)
recycling
(62)
rękawicopodobne
(12)
różne takie :)
(26)
s
(1)
szycie
(115)
ślub
(2)
takie miejsca
(1)
targi
(2)
Tilda
(1)
torebki i torby
(18)
tutoriale
(3)
ubraniowo
(50)
wypadki przy pracy :)
(1)
wyróżnienia
(1)
z koszulek
(4)
zatrzymane chwile
(117)
zdania do zapamiętania
(8)
zestawy sugerowane
(5)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękne są twoje prace, cudne chusty, super sukienka dla córci, podziwiam :)
OdpowiedzUsuńpięknie i tak spokojnie. nadal podziwiam ogarnianie trójeczki dzieci i ciepło pozdrawiam
OdpowiedzUsuń