czwartek, 14 marca 2013

O kołderkach dla Mani i Tyni

Czołga nas choróbsko dalej, aczkolwiek stwierdzam z ulgą, że już zbliża się widzialnie happy end. Na placu boju pozostał tylko jeszcze Krzyś i ja. Reszta, chwała Bogu, zdrowa. Dopowiadam sobie, że to była nasza cegiełka do dobrego wyboru Konklawe :))) Wzruszył mnie wczoraj nasz nowy Papież; taką skromnością i uśmiechem. Już Go lubię :)))

A w temacie szycia - pośród oparów bakteryjnych skończyłam ostatnią z serii kołderkowej (przynajmniej na czas obecny) - Tysiową. Pierwsza z prezentowanych pojechała do córeczki przyjaciół, jak widać - Marianny :)





Natomiast Faustkowa kołderka, całkiem niechcący, otrzymała grubą ocieplinę - nieświadomie taką nabyłam przez internet, w związku z tym, obecnie może służyć jako podkładka do prób raczkowania na naszych gołych podłogach - nie podwija się jej pod kolanami - jest tak sztywna :) Za to nie pytajcie, jak się ją pikowało na maszynie, która posiada krótkie ramię... ech.







3 komentarze:

  1. Fantastyczne kołderki! I jak fajnie, że spersonalizowane :-) Kiedyś miałam za sobą pierwsze próby patchworku, może do tego wrócę, bo patrząc na Twoje wyroby to aż mi się zachciało!

    OdpowiedzUsuń
  2. I'm not sure where you're getting your info, but good topic.
    I needs to spend some time learning more or understanding more.

    Thanks for excellent info I was looking for this info for my mission.


    Here is my homepage microsoft exchange server

    OdpowiedzUsuń
  3. ale tynia rosnie a kolderke ma full wypas!!!

    OdpowiedzUsuń