Ponieważ powszechnie wiadomo, że dzieci siedzące w domu nudzą się śmiertelnie, trzeba było obu chorym dziewczynkom znaleźć zajęcie. Postawiłyśmy na twórczość artystyczną.
Resztka płyty G/K, farby, plastelina oraz gałązki dostarczone nam litościwie ze spaceru przez babcię i praca mogła ruszyć.


Powstała makieta parku w sam raz dla wielkości ludzików lego

Na ścianie jadalni powstała galeria dla antybiotykożerczyń:

Ponieważ powstały ostatnio dwie kolejne kołderki, w tym jedna dla najmłodszej naszej ćwiartki (jeszcze nie uwieczniona), do maszyny podejście pierwsze poważniejsze miała Anielka - do tej pory wykonująca najchętniej bardzo crazy patchwork zszywając na chybił - trafił najrozmaitsze ścinki wygrzebane z kosza na odpadki krawieckie, z których powstawały formy chrzczone mianem motyli, biedronek etc. Tym razem siadłyśmy razem z nożem do patchworku, miarką i, przy niewielkiej pomocy uszyła własną kołderkę - dla misia:

i ze szczerbatą z lekka autorką -

Miś na pewno w siódmym niebie, bo kołderka śliczna!:)
OdpowiedzUsuńNo,no to wyrośnie z niej kolejna zakręcona maniaczka robótek ręcznych w różnych postaciach :)
OdpowiedzUsuńWiadomo w kogo zdolności :) ewa
OdpowiedzUsuńjaka zabawa :)
OdpowiedzUsuńwspolczuje chorobsk u nas doslownie w podobnym terminie ospa x 3 byla :P
OdpowiedzUsuń