czwartek, 17 stycznia 2013

szerokotorowo

Gdyby tak spróbować określić zasadę mojego funkcjonowania w ostatnim czasie takie właśnie określenie byłoby najbardziej słuszne. Zajmowanie się jedną rzeczą na raz stało się dla mnie synonimem olewactwa (to chore, wiem). Karmiąc Faustkę robię sobie kawę, czytam książkę, odkurzam podłogi, mieszam zupę, doglądam lekcji, przeglądam internet. Robiąc na drutach, oglądam wieczorem filmy, czytam książki, smażę naleśniki (jest tyle niespożytkowanego czasu między wlaniem ciasta na patelnię, odwróceniem placka na drugą stronę i w końcu ześlizgnięcia go na talerz...), stoję czasem w samochodowym korku. Idąc z dziećmi na spacer planuję, jak rozegrać posunięcia w domu by zyskać jak największą oszczędność, jak się wyrobić. Tak, jak dzisiaj; wracałam z Jadzią i Tynią, wiedziałam, że muszę SZYBKO: wkroić kupioną marchewkę do zupy, przywieźć drewna do kominka zanim ten wygaśnie - już się wypalała resztka z rana, skończyć szyć kołderkę, rozłożoną na stole w jadalni (musiałam szyć na dole ze względu na Tysię), nakarmić ssaka, głodnego po spacerze. I wyprowadzić Burgera.
W pewnym sensie stawia mnie to do pionu. Bycie w domu, brak systematyzacji dnia przez uregulowane godziny pracy mogą być bardzo niebezpieczne dla charakteru :) Oczywiście, nie jestem tak zorganizowana, jak to wygląda na podstawie tego wpisu. Do czegoś takiego dążę. Albo chcę dążyć :) Stąd też zapewne druty i szycie - jako antidotum na możliwość spędzenia wolnego czasu na oglądaniu telenoweli :)
Dzisiaj nieco wolniejsze popołudnie - Krzyś pojechał do kolegi, Anielka z gorączką i Jadzik bez gorączki słuchają audiobooka, Tysiol śpi. A ja się integruję z netem :)
Udało mi się skończyć kilka rzeczy - mam porobione zdjęcia, mnóstwo pomysłów na wpisy, świetną książkę dla dzieci do polecenia... nie mam kiedy.
Na razie pokażę zrobioną w tempie ekspresowym chustę holden shawlette - pojedzie ona na... targi ślubne :) Poszerzam ofertę :) Ale o tym też później. Na razie zdjęcia -

chusta robiona na szybko z himalayi casmir, za którą nie przepadam, co prawda. Jednak była to jedyna włóczka, z moich zapasów w kolorze nadającym się na ślub, której długość nie przekraczała kilometra w motku - a udzierg miał być szybki :)


Na końcu, przy bordiurze ma wrabiane przezroczyste koraliki


Pozostając w temacie drutów pokażę skończone wczoraj (w sumie to dzisiaj o 1. w nocy) mitenki do kompletu z szalem koralikowym:

12 komentarzy:

  1. Cudna chusta :-)
    Idealnie Ci wyszła :-) A te koraliki... rewelacyjne :-)
    Mitenki do kompletu - piękne :-)
    Podziwiam Cię... i tak dla mnie jesteś bliska ideału... radzisz sobie z tyloma rzeczami.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę przy tych koralikach już pod koniec wzdychałam :)
      To, co piszę o nas to zazwyczaj dobrze odsiane fakty, takie, do których będzie nam miło wrócić. Czyli ocenzurowane :) Bez smutków większych, opisywania zmęczenia, lenistwa etc. Taaak, ścisła cenzura :)))

      Usuń
  2. Śnieżka prześliczna! a na opis Twojego działania opadła mi szczęka... Ostatnio ciężko zmusić mi się do czegokolwiek poza leżeniem, więc ogromny szacunek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A do czego Ty się chcesz zmuszać, Dziewczyno, leż i pachnij, pierwsza ciąża, nigdy już tak nie będziesz mogła, więc korzystaj, póki możesz :)))

      Usuń
  3. wow wszystko przesliczne chusta jak dotyk mgiełki a ten komplet ale by mi pasowal do nowych zielonych okularów :o))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te zielenie cudne są, chyba kiedyś się poddam, wysupłam zaskórniaki i sobie nabędę malabrigo :)

      Usuń
  4. jestem pelna podziwu dla Twojej organizacji czasu :) Kobieto jestes mega super babka :) bardzoooooo lubie zagladac na Twojego bloga a tekst Jadzi "jabeł abo co" jest u nas w domu hitem :) pozdrawiam serdecznie MATKO POLKO :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jabeł Jadzi mnie śmieszy nieustannie - ona celuje w tego typu wypowiedziach, żałuję tylko, ze nie mam czasu spisywać wszystkich.

      Usuń
  5. Chusta jest po prostu przepiękna. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Chusta - och!
    Mam tylko dwójkę, ale kumam o czym piszesz, to myślenie w biegu jak wszystko logistycznie rozegrać, itd... Tylko zupełnie nie ogarniam, jak karmiąc Najmniejszą odkurzasz podłogi :)))
    Jeszcze słówko o poprzednim wpisie: nie lubię robić porządków, ale uwielbiam wywalać zbędne rzeczy :) no katharsis normalnie ;) Masz rację, że wszystkomającym dzieciom trudno dać fajny prezent. Moja Łucja przed Gwiazdką prawie się popłakała, bo nie napisała listu (bo nie wiedziała co, bo wszytko ma - to jej słowa!) i czy ten Gwiazdor w ogóle do niej przyjdzie... My, jako rodzice, nie zasypujemy dziewczyn co chwilę duperelkami, raczej staramy się robić "prezenty" w postaci przeżyć - wyjść, wycieczek, itp... ale te duperele pojawiają się w domu ze znajomymi, ciotkami, babciami... Dobra, kończę, bo miało być słówko, a nie słowotok ;)
    Trzymam kciuki za wytrwałe dążenie do ideału, tylko nie zarżnij się po drodze ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. he he Ania jak ja do Ciebie wpadne to wyjsc nie moge- wstydz sie :)

    chusta super. nie bede pisac oddzielnego posta ale ognisko bardzo super, widac,ze cudowne chwile.

    a jelsi chodzi o planowanie itd to znam to z autopsji. mi jeszcze brakuje takich chwil gdy starszaki sie soba zajma bo niestety narazie ich zajecie sie soba konczy sie jakims wypadkiem, malowaniem scian czy rozwleczeniem rolek papieru po calym pokoju :( takie pomysla maja moi panowie i szczerze bedac zupelnie samej obecnie to juz nie wiem co i jak robic,zeby bylo spokojniej :( moglabym pisac dlugo na ten temat i to chyba b.na prov sie nadaje. tak czy inaczej niezmiennie podziwiam

    buziaki

    OdpowiedzUsuń