środa, 29 czerwca 2011

zatrzymane chwile

Nadszedł wreszcie wyczekany okres spowolnienia tempa. Mimo że nadal wstaję tak samo wcześnie (Jadzik ma ustalony własnoręcznie zegar biologiczny, który mówi jej, że po szóstej rano to już się nie śpi), to jednak odbywa się to bez zwykłej nerwowości. Nie jest całkiem leniwie - dzisiejszy dzień spędziłam z dziećmi rozjeżdżając się po placówkach edukacyjnych, urzędach, sklepach etc, jednak robimy to już bez tak silnej presji czasu. A to dużo. Pozwalam sobie na odesłanie w niebyt "kiedyś" kilku obowiązków (pranie mam uprasowane w części), za to wczorajszą przedpołudniową drzemkę Jadzi przegraliśmy z Krzysiem i Anielką w Makao :) Coraz lepiej łapią gry karciane. I czuję, jak wraz ze spłynięciem ze mnie obowiązków terminowych, wraca do mnie spokój. Mam czas na przyjrzenie się naszym dzieciom. Zachwyca mnie dobroduszność Anielki, którą trudno czasem dostrzec pod waleczną osóbką emocjonalnie reagującą na jakikolwiek przejaw tego, co ona uważa za swoją krzywdę (a wachlarz punktów jest tutaj dość szeroki). To jest typ człowieka, który po całym dniu zabawy z bratem, w której co i rusz dochodziło do hałaśliwych spięć z powodu niesprawiedliwości jednej bądź drugiej strony, w czasie wieczornej modlitwy mówi: Panie Boże, proszę, by Krzysiowi szybko minął szlaban na komputer :)
Marcin dostał na urodziny laurkę, która miała przedstawiać ptaszka, jednak tenże stał się w trakcie kreacji rybką :)



Mieliśmy dzisiaj upał, dzieci szukają ochłody w basenie, wczoraj zaliczyły już pierwszą kąpiel w jeziorze, smakujemy lato, jak się da :)


Nasza jeziornooka córka


Jadzia sekundująca wiernie Burgerowi w popołudniowej drzemce w cieniu dębu


cała trójka wraz z gośćmi buszują w ogrodzie wyjadając kończące się truskawki, zielony groszek oraz marchewkę, która, jak zawsze niezawodna, urosła nam już dość pokaźnie


Tak, dzisiaj dziewczęco się zrobiło, ale to dlatego, że Krzyś miał swój wpis urodzinowy niedawno, natomiast miałam kilka zdjęć z dziewczynkami, które chciałam zachować.
Krzyś odzyskał utracony na jakiś czas wigor ministrancki, w oktawie Bożego Ciała uczestniczy dzielnie, tym bardziej, że ostatnio otrzymał ważne zadanie - dzwonił na procesji... :)

4 komentarze:

  1. piękne chwile, warte zatrzymania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale jeziora w pobliżu to Wam lekko pozazdraszczam:-)))Dziewczynki wyglądają przesłodko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bieganie na bosaka, kąpiele w jeziorze, wyjadanie pyszności prosto z grządki - jak ja to kocham! Twoje dzieciaki mają fajne dzieciństwo :)
    Te nasze Panienki są podobne do siebie - może to ten wiek? Moja córa biega za mną ciągle, pytając, w czym może mi pomóc, a w przerwach w pomaganiu tłucze się z bratem. Życie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Te chwile... one tak prędko uciekają z pamięci... ech...
    Asiu, do jeziora to my samochodem 3 km dojeżdżamy :)
    Bellis, Anielka ma 5,5 roku i przechodzi najbardziej frustrujący dla niej okres w życiu pełen rozpaczy, euforii, płaczu i szaleńczego śmiech :)

    OdpowiedzUsuń