poniedziałek, 4 lipca 2011

Jej nowy rower

Miss Jadzia, zazdroszcząca Anielce i Krzysiowi ich rowerów (gdy kurier przywiózł nowy pojazd Anielki, Jadzia pochwyciła go z okrzykiem: "moja!!!" a następnie usiłowała ugryźć siostrę w brzuch z frustracji) stała się wreszcie posiadaczką roweru biegowego. Jest bardzo szczęśliwa. Pierwsza próba usadowienia się na siodełku została zakończona wraz z pierwszym zachwianiem się - "nie mogiem" - stwierdziła i od tej pory przestała próbować siadać. Za to przy prowadzaniu go jest masa zabawy.




Jak widać na ostatnim zdjęciu, Mietka nie opuściła nas, cały czas kręci się po naszym podwórku łażąc za dziećmi jak pies. Nadal chętnie oddamy ją w dobre ręce... :)

7 komentarzy:

  1. Jadzia z rowerkiem - toż to sama słodycz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż....to nic,że "nie mogiem" - to szczęście wymalowane na twarzy,ta radośc z samego prowadzenia rowerka!!! :-)
    U nas-dawno,dawno temu-podobnie było z chodzikiem.Moja córka za nic w świecie nie chciała w nim chodzic,ba! nawet siedziec,ale godzinami potrafiła przy nim stac i naciskac wszystkie "muzodajne" i "światłodajne" guziczki:-))))
    Serdecznie Cię pozdrawiam
    Maja

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj żeby moja Alusia tak prowadziła rowerek. A tu nie...
    Ja czasami ledwo daje rade nadarzyć za nią. Zaczyna pedałować po woli a potem coraz szybciej i mknie jak wyścigówka

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż... ona ma po prostu swój własny styl :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudnie wygląda. I ciekawy rowerek. U nas klasyczny, po starszej siostrze. Zresztą przy obecnej pogodzie żaden się nie sprawdza ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No wiesz, oddacie kota, który tak troskliwie opiekuje się waszym dzieckiem? ;>

    OdpowiedzUsuń
  7. Halinko, Słodycz to i bez rowerka jest :)
    Maja71, Bellis - no właśnie, ile byśmy się nie starali, dzieci zawsze zadziwiają nas swoim podejściem do typowych - wydawałoby się rozwiązań...
    Duditko, nas to bieganie to jeszcze czeka... aż mi się nie chce o tym myśleć. Mam nadzieję, że bez pedałów to to takiej prędkości nie będzie nabierało. Oby...
    aeljot - myślmy zrezygnowali z klasycznego po anielkowych próbach ujarzmienia trójkołowca, który na wiejskich drogach co kilka metrów zawisał nad jakąś dziurą na bocznych kółkach. Stąd rower tradycyjny - mam nadzieję - zostanie użyty dopiero jak się dziewczę nauczy jeździć :)
    kai - no właśnie, im dłużej ona u nas jest tym bardziej wrasta w nasze życie. Ale Burger jak na razie ją goni - zapędza w kąt i nie wie, co dalej zrobić. Straszy kociaka bez sensu.

    OdpowiedzUsuń