niedziela, 7 sierpnia 2011

Wakacyjnie - nieco przewrotnie

Wróciliśmy z wakacji znad polskiego morza. Ośrodek sprawdzony już w roku ubiegłym - idealny. Towarzystwo - sprawdzone nie tylko w roku ubiegłym - idealne :) Pogoda - ciepło, słonecznie, mało upałów, baaardzo umiarkowane opady - idealna.
Do tego:

1. W dniu poprzedzającym wyjazd, zaczęła mnie pobolewać rosnąca od ponad 10 lat ósemka. Jako że perypetie związane z rośnięciem zęba mądrości był mi znane (bolało zawsze umiarkowanie przez dni kilka, raz, dwa razy do roku) nie przejęłam się tym zbytnio. Co było błędem, jak się okazało. Już wieczorem sięgnęłam po ketonal, który leżał w domu od dwóch lat nietknięty. Wyjazd spędziłam pomiędzy parszywym bólem lewej strony głowy a bólami żołądka spowodowanymi używaniem środków przeciwbólowych.

2. Mniej więcej w połowie pobytu Krzyś nagle stracił w pizzy osłonę swojego złamanego w Wielkanoc zęba (historia znana). Jak się okazało, stracił nie tylko plastikową nasadkę, ale też przy okazji zleciało mu całe zabezpieczenie miazgi. Dobrą stroną wizyty u dentysty (która to, pani stomatolog policzyła sobie za wizytę iście kurortową stawkę) był fakt, że wypisała mi receptę na kończący się ketonal :)

3. Wychodząc z gabinetu sumowałam sobie: trzy spalone żarówki w samochodzie, jeden obłamany ząb, jedna parszywa ósemka - to chyba wystarczy, jak na pół tygodnia wakacji...? Po czym natychmiast potężnie się potknęłam o własne buty na stopniach wiodących do kiosku. Szczęśliwie, bo mimo że miałam na rękach Jadzię, nie wywaliłam się całkiem - niemniej orzeźwienie przyszło - może to wcale nie tak dużo nas spotkało...?

4. ... słusznie uważałam w punkcie trzecim, ponieważ jeszcze tego samego dnia wieczorem Anielka zaczęła narzekać, że ją boli głowa. Tak, dla świętego spokoju zmierzyłam jej temperaturę - powyżej 38. Jak się okazało, podczas naszych rejsów dentystycznych ucięła sobie miłe posiedzenie na leżaku koło placu zabaw - w pełnym słońcu. Szczęśliwie, gorączka zeszła jej kolejnego dnia.

5. W drodze powrotnej Jadzia zaczęła strasznie marudzić i odmawiała jedzenia, popłakując przy braniu kęsa czegokolwiek (co nie było słodkie) - zajrzałam do buzi - na języku coś co wyglądało na potężnie ugryzienie (samougryzienie). Obecnie już lekko zwątpiłam i czekam jutrzejszego pokazania jej mojej mamie (lekarzowi), bo coś mi to wygląda na zapalenie jamy ustnej)

6. Anielka narzeka na gardło (brzydkie)

7. Krzysiowi zrobiły się dwa ropnie na łydce, wyglądają brzydko, noga spuchła i jest mocno ciepła.

To wszystko wydarzyło się nam od ubiegłego piątku. Dodam tylko - i to nie jest żart, że zasadniczo jesteśmy rodziną bardzo mało chorującą od kilku lat. Uwierzycie?

Zdjęcia z pobytu (tych fajnych chwil, wbrew temu, co napisałam było bardzo wiele) wrzucę innym razem, nie mam sił na obróbkę. Na razie, po raz pierwszy w życiu, marzę o spotkaniu z chirurgiem szczękowym i pozbyciu się źródła bólu. Dodatkowo pilnie czeka nas wizyta u dentysty Krzysiowego.
Taki obrazek z życia...

7 komentarzy:

  1. co jak co ale te wakacje chyba na długo zapadną wam w pamięci :)

    dużo zdrówka i samych pozytywnych chwil zatem życzę!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. współczuję serdecznie-bóle zębowe dobrze znam -od nich gorsza tylko choroba dziecka, życzę zdrowia

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko! Trzymaj się mimo wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawie, ciekawie, hehe:)
    czekam na zdjęcia:)

    OdpowiedzUsuń
  5. współczuję!przydałaby się wam jakaś dobra zębowa wrożka!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak to zwykle bywa, że wszystko idzie lawinowo. My jak pojechaliśmy w góry na pierwsze ferie od trzech lat to od samego początku do ostatniego dnia mieliśmy jelitówkę. Dzieci 2 i 11 lat oraz my. Chyba jednak wolałabym bolące zęby. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, współczuję Wam bólu i innych przypadłości. Może już wyczerpaliście zapas pecha na następnych kilka lat?

    OdpowiedzUsuń