sobota, 25 sierpnia 2012

Chwilowa zmiana kursu

Nosi mnie ostatnio okropnie - nosi w rozmaitych kierunkach. Może to już przedporodowa reise fieber, może coś innego, w każdym razie wyszukuję sobie rozmaitość zajęć z maksymalnie rozrzuconych form aktywności. Wczorajszą nocą padło na bransoletki - jedyną, poza kolczykami (noszonymi równie sporadycznie) formą biżuterii, którą jestem w stanie nosić.
Wyszło takie coś:


Tę pierwszą udało mi się z Marcinem i jego lutownicą skończyć (miałam w domu nieodpowiednie zapięcia). Druga istnieje na razie jedynie w formie łańcuszków do połączenia:
Poza tym mam też do wklejenia w końcówkę plecionkę z kumihimo - zakochałam się...
czy to już chore?
........

4 komentarze:

  1. No to super - nieważne w kim czy w czym -powodzenia , Ładna bransoletka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Delikatesy! :)
    Uwielbiam taką filigranową biżuterię!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdrowe! Zwłaszcza ta druga bransoletka świetnie się zapowiada!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ piękne! Mój faworyt to ta z drugiego zdjęcia-moje kolorki...:-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń