Melduję:
oto co w nocy, przy minus 12 stopniach pojawiło się na naszym trawniku :)
Jako że mróz jak na razie nie zelżał postanowiłam zająć się bidulami, po co maja marznąć tracąc swoją urodę niewątpliwą. Nieco je opatuliłam (chustami, oczywiście :) i myślę, że jakoś dojdą do siebie. I tak mi przyszło do głowy: może by jakieś broszki...? - na tym z czerwonościami spróbowałam zrealizować pomysł - kwiatek wyglada na zadowolonego z nowej funkcji. Bo cóż za różnica: ozdabiać trawnik (na który nikt z powodu mrozu nie patrzy) czy też ozdabiać KOBIETY - zwłaszcza w TAKIM dniu...? Odpowiem Wam: różnica kolosalna :)
Jakie śliczne!! Może od tych czarów w końcu mróz skręci kark i przyjdzie wiosna :-))
OdpowiedzUsuńpieknie, jak wiosennie...
OdpowiedzUsuńKwiatki cudowne !
OdpowiedzUsuńMerci :) Nie wiem, czy widać, ale one są na oszronionej zupełnie trawie - taki cud natury :)
OdpowiedzUsuńPrześliczne są, takie kolorowe, tego właśnie dziś nam trzeba! :)))
OdpowiedzUsuńAha i zapraszam po odbiór wyróżnień do mnie :)))
OdpowiedzUsuńRewelacja . Ręcznie to się chyba nie da:/ Poczekam jak maszynke zakupię.
OdpowiedzUsuńdelfino, wzór na te kwiatki właśnie pochodzi z ksiżki, w którejone są polecane do szycia ręcznego, zaręczam :) i zachęcam więc :)
OdpowiedzUsuńprzecudowniaste!!!! a ta cudna różowa chusta to może moja?:)
OdpowiedzUsuńTa akurat moja i Anielki. Ale Twoja właśnie się zrobiła. Tylko na pocztę muszę... :)
OdpowiedzUsuń