poniedziałek, 8 marca 2010

Czyżby to już...?

Melduję:
oto co w nocy, przy minus 12 stopniach pojawiło się na naszym trawniku :)



Jako że mróz jak na razie nie zelżał postanowiłam zająć się bidulami, po co maja marznąć tracąc swoją urodę niewątpliwą. Nieco je opatuliłam (chustami, oczywiście :) i myślę, że jakoś dojdą do siebie. I tak mi przyszło do głowy: może by jakieś broszki...? - na tym z czerwonościami spróbowałam zrealizować pomysł - kwiatek wyglada na zadowolonego z nowej funkcji. Bo cóż za różnica: ozdabiać trawnik (na który nikt z powodu mrozu nie patrzy) czy też ozdabiać KOBIETY - zwłaszcza w TAKIM dniu...? Odpowiem Wam: różnica kolosalna :)



I zestaw trzech ciepluchów w nowej (jeszcze nie całkiem ukończonej) szacie:

Dodam, że wszystkie guziczki i materiały (poza jedną z niebieskich kratek, która była kapą na czyimś łóżku) i stanowiły kiedyś zestawy ubranek dzieciecych - niegdzie nie ma takich pięknych zestawów deseniowych... :)

10 komentarzy:

  1. Jakie śliczne!! Może od tych czarów w końcu mróz skręci kark i przyjdzie wiosna :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Merci :) Nie wiem, czy widać, ale one są na oszronionej zupełnie trawie - taki cud natury :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Prześliczne są, takie kolorowe, tego właśnie dziś nam trzeba! :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Aha i zapraszam po odbiór wyróżnień do mnie :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Rewelacja . Ręcznie to się chyba nie da:/ Poczekam jak maszynke zakupię.

    OdpowiedzUsuń
  6. delfino, wzór na te kwiatki właśnie pochodzi z ksiżki, w którejone są polecane do szycia ręcznego, zaręczam :) i zachęcam więc :)

    OdpowiedzUsuń
  7. przecudowniaste!!!! a ta cudna różowa chusta to może moja?:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta akurat moja i Anielki. Ale Twoja właśnie się zrobiła. Tylko na pocztę muszę... :)

    OdpowiedzUsuń