poniedziałek, 15 marca 2010

Osobiście dzisiaj - smętnie

Urlop macierzyński się skończył :(
Pierwszy dzień w pracy dzisiaj byłam, dzieci w domu z moimi rodzicami...
Brak czasu na życie, brak czasu na szycie... ech...
W tych dniach pozostawiania moich dzieci beze mnie (grrrrrr. moje dobroduszne, prorodzinne państwo pozwoliło mi wybrać alternatywę: praca zawodowa albo praca zawodowa, nawet w zlaicyzowanej, socjalizującej Francji matki pozstające z dziećmi w domu otrzymują pensję. U nas głupie - przepraszam ale naprawdę głupie feministki, odzywające się, nie wiadomo dlaczego w moim imieniu stwiedziły, że najszczęsliwsza będę samorealizując się zawodowo) dokonałam odkrycia, wynikającego zapewne z mojej nabywanej rokrocznie mądrości życiowej :) - nie ma takich rozstań, których człowiek by nie przeżył. I chociaż niemal rozpadłam się na dwoje, to ta część, która trwa na posterunku z czasem wyciągnie tę drugą, udręczoną, do pionu. Może nieco bledszą tylko :)
Wyżaliłam się. Teraz może, musi być tylko lepiej.
Dodam, że zamówienia nie zostają zawieszone - chusty nadal rosną. Może deko wolniej, ale i tak robiłam je ostatnio wieczorami. Gorzej z moją porzuconą Janome... :(

2 komentarze:

  1. O jak ja rozumiem ten smutek. Sama nie umiałam rozstać się ze swoim dzieckiem i dzięki Bogu udało się zostać w domu i pracę wziąć trochę do domu. Ale to prawda "co nas nie zabije to nas wzmocni".... więc jutro będzie lepiej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam też wolałabym realizować się w domu! Zdecydowanie! Tylko nikt mi nie dał wyboru!!
    Wrrrr!!

    OdpowiedzUsuń