poniedziałek, 14 lutego 2011

Klopsiki i inne zjawiska...

Wykarmienie rodzony niejednoosobowej bywa wyzwaniem. Już trafienie w gusta każdego z członków wydaje się być podobne do szalonej gry z bingo, w której nigdy nie wiesz, czy numer, który był wyczytwany jest aby na pewno tym, którym się okaże na końcu rozgrywki. Krzyś dzisiaj lubi pomidorową, jutro gryzie go ona w zęby. Anielka dzisiaj uwielbia kurczaka, tydzień później okazuje się to kolosalną zmyłą, bo ona PRZECIEŻ ZAWSZE go nie znosiła...
Zrobiłam wymarzone przez Krzysia spaghetti z pulpecikami (takimi, których średnica nie przekraczała 2 cm). Anielka odmówiła zdedzenia pulpecików, pochłonęła makaron. Krzyś zjadł i makaron i mięso, z obrzydzeniem jedynie ekstrahując całość z sosu. Jadzia pochłonęła kotlety swoje, pozostawione Anielki i wyżebrała jeszcze kilka sztuk od Marcina. Z makaronu zainteresowało ją kilka nitek zaledwie. Dodam, że jest to jeden z niewielu posiłków spożytych przez wszystkich, zazwyczaj okazuje się, że przynajmniej jedno z dzieci nie lubi całej potrawy i w związku z tym jej nie tknie. Krzyś pierogów, Anielka kotletów, cała trójka ulubionej Marcinowej grochówki...
Jadzik pulpety pochłaniał baaardzo apetycznie:)





Zamiast pisać wczoraj sprawozdanie do pracy udziergałam górkę do sukienki na Boże Ciało dla Anielki. Zdjęcia sa takie sobie, bo mróz mnie wykurzył z podwórka. Rzecz jest mlecznobiała, koraliki błyszczą, więc córka na razie zachwycona :)







A propos dziergania, dodam jeszcze, że torbę druciarską targam ze sobą na wszystkie zajęcia dzieci - i od tej pory uwielbiam na nie jeździć i wcale się nie nudzę :) (dodatkowo mam ze sobą książki :)

10 komentarzy:

  1. no ładnie Ty robisz, a ja gadam:) Ha,ha ... ja nie mam takiej podzielnej uwagi, a że miło się gada to skutki nic nie robienia sa.:) A sukienusia piekna bedzie- ja swojej nie zaczełam:).A z tym jedzeniem to faktycznie dogodzić wszystkim to nie lada wyzwanie:)pozdrawiam i do jutra

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze drobna chwila i to co napisałaś przejdzie do historycznych anegdot, z gatunku "dawno temu, gdy moje dzieci były małe....". Piszę jak stara ciotka (co pewnie jest absolutną prawdą), ale jakoś tak chętnie bym wróciła do czasu takich umorusanych pyszczków.

    pozdrawiam
    Halina

    OdpowiedzUsuń
  3. Dorotka :) - przez to nasze gadanie to ja do książek nie zajrzałam jeszcze tylko je wożę :)
    Healthy - co nieco z tych ciotkowych przeczuć już posiadam - patrząc na to, w jakim tempie starsze z dzieci wyrosły z okresu małodzieciowego inaczej patrzę na to, co się teraz z nimi dzieje. Świadomością przemijania tych chwil ratuję się w momentach trudniejszych, natomiast zasadniczo skłania mnie ona raczej do delektowania się tym, co teraz. Stąd i to zapisywanie, żeby nie utracić tego, co teraz jest, żeby kiedyś móc rekapitulacyjnie zerknąć w przeszłość wraz ze smaczkami typu: umorusana Jadziowa paszcza :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam podobne zdjęcie, tylko kolorek na buzi dziecka to pomarańczowa kredka Bambino ;) Reszta identiko: fotelik, śliniaczek :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu, sukienka zapowiada się cudnie :) Super te połączenia z koralikami :) nie dziwne ze Anielka zachwycona. pozdrawiam Was cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczęściara z Anielki...
    W dzieciństwie feralnie opuściła mnie możliwość uczestniczenia w Bożym Ciele w sposób aktywny. Tyle lat na karku mam, a ciągle mi żal tego rzucania kwiatków!
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Skąd ja znam te problemy kulinarne... U nas to samo - wczoraj było pysne, ale smacek się zmienił i dzis to coś jest NIEJADALNE. Jak dobrze, że inne mamy tez tak mają :)
    Pozdrawiam! pozwolę sobie tu częściej zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja małych dzieci nie mam, a problem jedzeniowy jest;-)))Córka jest wegetarianką, Ciocia i Wojtek lubią mięsa, Mama zasadniczo lubi wszystko, ale najbardziej ryby, których Ciocia i Ewa nie jadają. My z Wojtkiem i Ewą lubimy kuchnię śródziemnomorska ( w przypadku Ewy w wersji vege ), a Ciocia tych smaków nie znosi... W efekcie z reguły robię dwa obiady. Masakra!
    A sukieneczka zapowiada się cudnie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. mialkotek - bo one (tzn dzieci) wszystkie przez to przechodzą... swego czasu znajomej córka wymalowała sobie na twarzy rumieńce lakierem do paznnokci...

    Aga i Cu@5 - ta sukienka ma być rekompensatą faktu, że przez ostatnie lata do sypania kwiatków służyła odzież, hmmm... raczej nie będąca marzeniem zwiewnych dziewczynek. Nie napiszę, w czym była w roku ubiegłym bo wstyd (dobrze, że my na wsi :) A z autopsji wiem, jakim marzeniem jest długa biała sukienka...

    Bellis - witam serdecznie, utwierdzam się w przekonaniu, że świadomość tego, że nie tylko my miewamy pod górkę jest doświadczeniem baaaardzo budującym morale :)

    Asiu - To u Was jest jeszcze weselej niż u nas - w tym świetle podziwiam gimnastykę kuchenną, bo ugotowanie obiadu dwudaniowego jest aktualnie szczytem mych możliwości (ale gotuję nierówne ilości więc czasem mi pozostaje część jakiegoś dania, którą je ktoś nazajutrz a ja gotuję resztę - i wtedy MAM DWA OBIADY :))))

    OdpowiedzUsuń