Wykarmienie rodzony niejednoosobowej bywa wyzwaniem. Już trafienie w gusta każdego z członków wydaje się być podobne do szalonej gry z bingo, w której nigdy nie wiesz, czy numer, który był wyczytwany jest aby na pewno tym, którym się okaże na końcu rozgrywki. Krzyś dzisiaj lubi pomidorową, jutro gryzie go ona w zęby. Anielka dzisiaj uwielbia kurczaka, tydzień później okazuje się to kolosalną zmyłą, bo ona PRZECIEŻ ZAWSZE go nie znosiła...
Zrobiłam wymarzone przez Krzysia spaghetti z pulpecikami (takimi, których średnica nie przekraczała 2 cm). Anielka odmówiła zdedzenia pulpecików, pochłonęła makaron. Krzyś zjadł i makaron i mięso, z obrzydzeniem jedynie ekstrahując całość z sosu. Jadzia pochłonęła kotlety swoje, pozostawione Anielki i wyżebrała jeszcze kilka sztuk od Marcina. Z makaronu zainteresowało ją kilka nitek zaledwie. Dodam, że jest to jeden z niewielu posiłków spożytych przez wszystkich, zazwyczaj okazuje się, że przynajmniej jedno z dzieci nie lubi całej potrawy i w związku z tym jej nie tknie. Krzyś pierogów, Anielka kotletów, cała trójka ulubionej Marcinowej grochówki...
Jadzik pulpety pochłaniał baaardzo apetycznie:)




Zamiast pisać wczoraj sprawozdanie do pracy udziergałam górkę do sukienki na Boże Ciało dla Anielki. Zdjęcia sa takie sobie, bo mróz mnie wykurzył z podwórka. Rzecz jest mlecznobiała, koraliki błyszczą, więc córka na razie zachwycona :)
