czwartek, 25 lutego 2010

Rzecz o niespodziankach:

Kilka zaległości i nowinek. Zacznę chronologicznie.
Kiedyś pisałam - i chwaliłam się - kubkiem lawendowym przywiezionym zza morza dalekiego.
Ale nie pochwaliłam się (bo nie wiedziałam czy mogę, ze względu na prawa autorskie) prezentem - niespodzianką, który do mnie wespół z naczyniem przywędrował (oraz trzema pięknymi ceramicznymi naparstkami) od niejakiej Agnieszki :)
Otóż Agnieszka zgłębiła tajniki powstawania Skarpeciaków. I przysłała mi prototyp - sówkę. Proszę zwrócić uwagę: to maleństwo (ma nieco ponad 6 cm wzrostu) jest wykonane ze skarpetki dziecięcej. Czyż nie jest urocze?
Precyzja wykonania, kolorystyka i ogólna jej sowiowatość mnie ujęły na tyle, że nie dałam jej dzieciom. Stoi koło mojego miejsca pracy. Piękna, prawda?




Druga sprawa: mam wreszcie moje wyczekane, wypracowane (przez męża) metki. Zdjęcie nie jest najlepsze i mało na nim widać, ale zapewniam: w realu są... takie... szuflanndiowe :)


I ostatnie: babski poprawiacz humoru. Co ja się naszukałam w mieście, skądinąd wojewódzkim rozmaitych odcieni zamków błyskawicznych... bieda ogólna, w kilku pasmanteriach, np. nie mieli ładnego zielonego. A pomarańczowego to nawet brzydkiego brakowało. W dodaktu drogie były.
I zajechałam dzisiaj wracając z mega - zakupów marketowych (byłam sama z dziećmi, więc NIECO padnięta) do gminnego sklepu typu 1001 drbiazgów po tarkę do jabłek dla Jadzi. Wchodzę. I oczom nie wierzę. Dziesiątki zamków we wszystkich kolorach tęczy. Wszystkie 20 centymetrowe (jak do kosmetyczek i portfeli). Pani sprzedająca jak i cały sklep - wyposażenie, klimat etc były jak z ubiegłej, pegeerowskiej epoki, tylko załadowane towarem odrapane półki nie pasowały. No i ta pani do mnie mówi (bo jej nie omieszkałam opowiedzieć o przyczynach mego zaskoczenia), że ona tak zawsze stara się mieć kilka (kilka!!!) zamków i coś z pasmanterii (igły, nici, muliny) - a te zamki to takie jak do spodni i spódnic i tak jej się kolorowe podobają w hustrowni a poza tym teraz to takie kolorowe te spodnie i spódnice robią...
Ugryzłam się w język i nie zapytałam, w jakiej hurtowni robi zakupy pani z MALUTKOmiasteczkowego sklepu, bo bym nie wytrzymała i poleciała jutro do pasmanterii w duzym mieście i podpowiedziała im, gdzie mają szukać szerokiego asortymentu towarów dziewiarskich i innych. A możebym kogoś obraziła...?
A oto moje zakupy:

3 komentarze:

  1. oooo sowka bomba:)
    Metki rewelacja(ja wciaz ie moge dojsc do tego jak sie je robi)
    zamki kolory fenomenalne-mowie tyle i zmykam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sówka powaliła mnie, jest cudna. Metki prawdziwe szuflandowe. Czekam na pierwsze ometkowane handmady :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sówka cudna!!
    A zakupy - sama wiesz ;-)

    OdpowiedzUsuń