Odkąd zamieszkałam na wsi zaczełam odkrywać uroki ogrodnictwa. Wcześniej niezbyt mnie ono interesowało, wręcz przeciwnie, zrażona kilkugodzinnymi wyjazdami na działkę w dzieciństwie, raczej za grzebaniem się w ziemi nie przepadałam. Myślę, że moi rodzice umierają teraz ze śmiechu, widząc jak wraz ze zbliżaniem się wiosny zaczynam przeżywać okres gorączkowych przygotowań do powitania jej w swoim ogrodzie wykonując te wszystkie czynności, za które ich wcześniej, niestety, tępiłam :) Rozrysowują sobie plany ogrodu warzywnego (trzeba zmieniać nasadzenia, poza tym niektóre warszywa nie mogą rosnąć obok siebie), latam po sklepach ogrodniczych, wertuję książki i czasopisma (bo jestem ciągle laikiem w tym względzie). Za moje największe osiągnięcia uważam fakt, że udało mi się w ubiegłą zimę zachować przy życiu glicynię (wisterię) - aczkolwiek nie wiem, jak to będzie w tym roku... Drugą moją dumą jest również żyjąca jeszcze magnolia. Trzecim - lawenda. Urządziłam sobie takie mini - poletko przed domem, okazało się (tzn wyszło mi samo, sadziłam w ciemno, bo się wtedy na niej nie znałam :) ) że mamy dla niej doskonałe warunki (czyli warunki beznadziejne dla większości innych roślin) i że rośnie u nas jak oszalała. Krzaków mamy tyle, że jesienią zebraliśmy średniej wielkości miskę samego suszu kwiatowego. No i w związku z tym pojawiły się w mojej głowie pewne plany... ale o nich kiedy indziej :)
Lawenda ma, jak dla mnie - kobiety zapracowanej - trzeba rzec - zasadniczą zaletę: jest NIEWYMAGAJĄCA; obrobiłam ją w tym roku w 8 i 9 miesiącu ciąży wysokiego ryzyka. Resztki suszu z tego roku (wcześniej obdarowaliśmy kogo się dało woreczkami z lawendą wykonanymi przez moje dzieci, można je zobaczyć na blogu im - dzieciom poświęconym.) W zeszłym tygodniu odkryłam na wyprzedaży w sklepie na wagę cudowne prześcieradło - lniane, doskonałej jakości, w delikatne, lawendowe w kolorze kwiatowe wzorki na herbacianym tle. Jak ono się uchowało?! Chyba po prostu czekało na mnie. Od razu pomyślałam o reszkach lawendowych zapuszkowanych w domu. No i w końcu dzisiaj zasiadłam do maszyny (wtorek przecież jest :)
I uszyłam:
1. Wycinamy z materiału prostokąt na woreczek - złożymy go potem na połowę do zszycia, więc szerokość musi mieć podwójną w stosunku do planowanej szerokości woreczka. Pamiętamy o zapasach na szwy. Dodatkowo wliczamy na górze jeszcze ok. 1-1,5 cm, na zakładkę do sznurka
2. Nacinamy górną krawędź na szerokość 1 cm - to będzie, po złożeniu na pół tulejka na sznurek. Przypinamy materiał igłami...
3. ... i przyszywamy zakładki
4. Teraz pora na sznurek. Ja użyłam konopnego, bo mi pasował do materiału. Od razu umieściłam go na miejscu, aczkolwiek trzeba uważać, żeby go nie przyszyć :) Materiał na tulejkę składamy na pół jak na zdjęciu i przyszywamy.
5. Na woreczku (leewa strona!!!) narysowałam linie przeszycia - lepiej widać, niż gdybym pokazała gotowy szew. Szyjemy.
6. Wywracamy na prawą stronę, napełniamy suszem, zaciskamy sznureczek. I wąchamy :) mmmm...
A ja się jeszcze pochwalę lawendowym prezentem przywiezionym zza dalekiej wody; prezentem, który mi towarzyszył w procesie szycia i w procesie pisania. Zawierał herbatkę:
...znad tego parującego kubeczka Wszystkich pozdrawiam. I życzę wiosny we wszystkich ogródkach...
3. ... i przyszywamy zakładki
4. Teraz pora na sznurek. Ja użyłam konopnego, bo mi pasował do materiału. Od razu umieściłam go na miejscu, aczkolwiek trzeba uważać, żeby go nie przyszyć :) Materiał na tulejkę składamy na pół jak na zdjęciu i przyszywamy.
5. Na woreczku (leewa strona!!!) narysowałam linie przeszycia - lepiej widać, niż gdybym pokazała gotowy szew. Szyjemy.
6. Wywracamy na prawą stronę, napełniamy suszem, zaciskamy sznureczek. I wąchamy :) mmmm...
A ja się jeszcze pochwalę lawendowym prezentem przywiezionym zza dalekiej wody; prezentem, który mi towarzyszył w procesie szycia i w procesie pisania. Zawierał herbatkę:
...znad tego parującego kubeczka Wszystkich pozdrawiam. I życzę wiosny we wszystkich ogródkach...
Prześcieradło faktycznie idealne do tych woreczków! Normalnie zapach lawendy poczułam z monitora :-))
OdpowiedzUsuńMmmm super, lawenda w lawendowych woreczkach nie ma nic wspanialszego :)
OdpowiedzUsuń***
Co do wyróżnień to chyba przekazuje się je szeciu do ośmiu osób spośród ulubionych blogów - ja improwizowałam ;) Zamieszczasz informacje u siebie i u nich w komentarzach.
Pozdrawiam cieplutko!
REWELACJA I tutek prosty latwy i przyjemny:)
OdpowiedzUsuńSciskam Pania serdecznie pani ogrodniczko:)
Natchnęłaś mnie. Z racji przymusowego siedzenia w domu ( samochód chwilowo niesprawny ) biorę się za plan warzywniaka, ogrodu ziołowego i rabatek bylinowych. Dziękuję Ci za inspirację.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o prześcieradło, to mam go jeszcze duuużo :)
OdpowiedzUsuńDarsi, niedługo się zgłoszę, tylko niecco się ogarnę, ogrodu natomiast sama nie mam kiedy zaprojektować - ale mi się już chce...
Za to, jak tylko uda mi się dostać nasiona wysieję sobie na parapecie pomidorki koktajlowe - super wychodzą i rośnie ich duuużo :)
Koktajlowe rosną tak sobie na parapecie?? Serio?? A trzeba je pikować jak te "normalne"?
OdpowiedzUsuńna parapecie je wysiewam do pojemników, wyrosły mi w zeszłym roku potężnie - potem je wysadziłam do ogrodu. A moi rodzice, np., trzymają je potem na balkonie w dużej donicy. I też mają pomidorków dużo i dobrych :)
OdpowiedzUsuń