Kochane moje. Muszę przyznać się, że oglądalam Wasze blogi okiem zielonym (czytaj: zazdrosnym) nierzadko. Brzydkie to uczucie dopadalo mnie zwlaszcza, gdy patrzylam sobie na... aż glupio się przyznać: poduszeczki do igiel. Takie malutkie, dopieszczone, kolorowe, równiutkie... Powód prosty zazdroci mej: wiadomoć, że sama sobie na pewno takowego nie uszyję, bo jako trudno mi - w zasadzie niemożliwie - zabrać się do szycia praktycznych rzeczy DLA SIEBIE. No więc oglaszam, że udalo mi się obejć problem naokolo (bo ile Wam zazdrocić można :) - poduszka dla dzieci rozmiar 34 - takową skarpetkę porzuconą przez siostrę swą bliźniaczkę posiadal Krzys mój. I oto stalam się szczęsliwą posiadaczką takowego urządzenia. Jedyny mankament jej polega na tym, że wbijając w nią igly mam wrażenie użytkowania laleczki Voo -Doo. Ale cóż. Nie ma rzeczy bez wad :)

A oto rzut oka na fragment mojego miejsca na górce - szczęsliwie jedynego nadającego się do zdjęcia, bo resztę ogarnąl chaos dziki w związku z szyciem :)
pomysłowa poduszka na szpilki:) A szyciowy kącik masz świetny! te maszyny w tle sa cudne? :)
OdpowiedzUsuńa ja dzisiaj też za pierwsze szycie się zabrałam :) i nawet te poduszeczki do igieł jakoś wyglądają :)
OdpowiedzUsuńha ha, bardzo pomysłowy igielnik :)))
OdpowiedzUsuńA aj poduszkę mam od Weilkanocy i robi za nią jajo uszyte na próbę:D
OdpowiedzUsuńŚWIETNY pomysł, uwielbiam recykling:) Lepiej mieć takie słodkie coś, niż skarpetkę wyrzucić:)))) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń