poniedziałek, 21 marca 2011

flos varmiae

W przelocie między pracą, dentystą Anielki, podwórkiem, obiadem i wyprawą na tańce z dziećmi zrobiłam dzisiaj kilka efetku ujęć mojego nocnego wysiadywania (grubo po północy) Wykończyłam wreszcie torbę na wskroś warmińską (folklor mało znany ogółowi) - wzór na panelu zaczerpnięty z warmińskiego czepca. Mało zdjęć, mało gadania, bo:
- zdjęcia kiepskie w locie wychodzą
- zaraz pakowanie na Warmię nas czeka
-





zdjęcia z płotu niemal takie same, ale nie mogłam się zdecydować na jedno z nich
z u dołu haft Anielkowy w trakcie realizacji:





4 komentarze:

  1. Mówiłam już, gdy torbę zobaczyłam, że jest świetna, ale powiem ze to cudo.\trzyma się na ramieniu bardzo dobrze

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu - czy ja już mówiłam, że jesteś niesamowita? :) Torba śliczna! Cała reszta, którą "wyprodukowałaś" - też (przepraszam, że piszę dziś, ale dopiero teraz usiadłam do komputera - przez kilka dni nie było to możliwe). A tak nawiązując do wpisu sprzed paru dni o Amandzie Soule - bardzo mi ją przypominasz:) Też z takim entuzjazmem zajmujesz się dziećmi, tworzysz i masz tę samą radość życia!
    Pozdrawiam baaardzo serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję :)
    Asiu, pąsem spłynęłam czytając Cię - aż tak dobrze, to ze mną nie jest - aczkolwiek chciałabym... ech. To dorastanie do swoich ideałów... W każdym razie miło mi bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  4. cudna torebka:) Bardzo w moim klimacie :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń