wtorek, 15 marca 2011

w międzyczasie

w wolnych chwilach, powstały:
wełna, w żółtym, słonecznym kolorze - zdjęcia nie oddają intensywności barwy. Na razie uprzędłam około ćwierci ilości czesanki, reszta jeszcze wisi i czeka na swoją kolej. Nadal nie wiem, co z niej powstanie. Wiem, że potrzebowałam czegoś takiego do popatrzenia, jak mi przechodzi przez palce :)



portfel - drugi z zaplanowanych na tę serię ośmiu. Idzie mi to wszystko mocno opornie, ponieważ natychmiast po powrocie z pracy ląduję na podwórku z dziećmi - starsze zajmują się swoimi sprawami, ale Jadzik potrzebuje dozoru. Więc mogę co najwyżej robić przy niej na drutach (skończyłam sweter dla Krzysia, ale schnie na razie) Maszyna i kołowrotek odpadają. Tym bardziej, że czynności domowe, które wykonywałam będąc w ciągu dnia w domu siłą rzeczy zostały przesunięte na wieczór, kiedy to w końcu do tego domu ściągamy - brudni, oczywiście :)
Portfel jest już nawet nie wiosenny, ale wręcz letni :)




i tylko zastanawiam się, czy to porzeczka, czy żurawina...

3 komentarze:

  1. Żurawina - porzeczka ma inne liście :-)
    Fajna wełenka - w sam raz na wiosnę. taka optymistyczna.

    OdpowiedzUsuń
  2. i taka ze mnie wieśniaczka. Nawet żurawiny rozpoznać nie umiem... echhh, dziękuję w każdym razie za wskazówkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Żurawina. Potwierdzam jak ta, co dziecięciem będąc, październikowymi popołudniami, w kaloszkach i wiatrówce, w towarzystwie paczki, snuła sie po bagnach i pozyskiwała żurawinę.
    Rzecz do popatrzenia ujmuje, a jeszcze bardziej ujmuje samo ubranie tego pragnienia, dzielonego przez wiele włóczkomaniaczek, w słowa.

    OdpowiedzUsuń