środa, 28 września 2011

Makabreska

Jeden z dni ostatniego weekendu spędzałam przez chwilę z Jadzią sama. Byłyśmy w ogrodzie, ja pieliłam, Jadzia w dziecięcym tipi gotowała mi kawę z piachu w plastikowym małym dziecięcym czajniczku. Takim wielkości mojej pięści z małym dzióbkiem o centymetrowej szerokości średnicy. Dwukrotnie przybiegła do mnie wyraźnie zaniepokojona towarzystwem, jakiś niezidentyfikowany robak jej się tam plątał, nie wiem jaki, bo mimo dwukrotnych prób poszukiwań go - raz na podłodze namiotu, raz w głębi piachu w czajniczku nie udało mi się nic znaleźć. Aż w końcu załapałam, że przestraszyło ją coś wewnątrz dzióbka. Wyobraźcie sobie moją reakcję, gdy zajrzawszy w ten naprawdę mały otwór zobaczyłam wewnątrz niego zarys brzydkiej szarej buzi: ust oraz łypiące na mnie nieco wytrzeszczone MRUGAJĄCE oczy...
Wszystko wielkości centymetra...

Mała ropucha wlazła go czajnika, usiłowała wyleźć przez dzióbek i zaklinowała się w zwężającym się przejściu.
Wrażenia - bezcenne. Stworzenie, wypchnięte delikatnie patykiem zostało odniesione w bezpieczne miejsce. Ciekawe, ile czasu tam spędziło...

9 komentarzy:

  1. ale ropuszka miała szczęście, że na was trafiła:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za historia! a moja Asia (rok i osiem) złapała dziś swoją pierwszą żabę i z duma pokazała babci :) Chodzą często nad rzekę żeby przynieść żaby do ogródka (sporo już się zaaklimatyzowało w nowej ojczyźnie) ale nie spodziewałam się, że takiemu szkrabowi uda się złapać żabę, to nie takie łatwe. Szkoda, ze tego nie widziałam. Mina babci zapewne-bezcenna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A pocałowałaś? Bo może to książę był? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale historia, a wrażenia na pewno niezapomniane :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Książę - ropuch....? :) Tak był głęboko w tym dziubku, że nie miałam jak się do niego dostać, poza tym niemal we wstząsie byłam. Poza tym, co ja bym z mężem zrobiła?! :)

    Iwonka - babcie zazwyczaj mają bezcenne miny :) A coś te małe dziewczynki mają takiego, że i bez bajek lubią te żaby miętolić, nie?

    agea - zapewne szczęście w ogólnym zarysie to miała, ciekawe co sobie na temat naszej zastawy stołowej myślała, jak w niej tkwiła... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy moja córcia była młodsza i udało jej się znaleźć żabę, niosła ja do mnie, żeby pokazać, ale tylko z daleka. Zawsze zastrzegała, że nie mam jej całować, bo mam tatusia:) Oczywiście jej tatusia:)Pewnie uwierzyła w te historie o księciu:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój synek namiętnie całował wszystkie żaby - jutro wyjeżdża na studia - buuuu.... może znajdzie swoją królewnę?

    OdpowiedzUsuń