Ulf Stark jest kolejnym naszym odkryciem - ksiażki kupiłam impusywnie, szukając pocieszajki dla odwiedzających dentystę dzieci (tak, niedługo przed wypadkiem zębowym Krzysia zaliczaliśmy grupowe leczenie dziur). Dla dwojga dzieci - dwie książki.

Anielkowa - o mamie - zmusza dorosłego czytelnika do refleksji. Generalnie chodzi o to, że pewnien chłopiec zaczyna się bawić w indianina. Dokonuje wstępnej metamorfozy malując się i przebierając.

Przestraszywszy po drodze babcię, udaje się do mamy, do kuchni. I uwalnia ją - jako indiankę - z niewoli białych twarzy (czyli odrywa ją od smażenia kotletów). Razem spędzają dzień - całkiem innaczej niż zwykle. A mama przechodzi metamorfozę. Od takiej:

do takiej:
To dla tej naszej tefleksji :)
Druga książka celuje w zdaniach typu: "Do wszechświata jest daleko - szczególnie jeśli ma się krótkie nogi". Tutaj mnie urzekły ilustracje - są nieco mroczne kolorystycznie, ale akcja się dzieje w nocy.


Jest jeszcze trzecia pozycja tego autora, w księgarniach internetowych można sobie o niej poczytać. Naprawdę, bardzo dobrze się je czyta. Niemal tak, jak Pettsona i Findusa :))))
Muszę jakoś delikatnie nakłonić progeniturę, żeby i mnie uwolniła:) Może być razem z ojcem :))))
OdpowiedzUsuńU nas literatury skandynawskiej od groma. Tylko, dziwnym trafem, wszystko po szwedzku :/ ;)
OdpowiedzUsuńoj chyba tez chciałabym się uwolnić:)
OdpowiedzUsuń