poniedziałek, 9 maja 2011

rozmaitości wszelakie

Na gorąco - właśnie przed chwilą, tuż przed położeniem się do łóżka, średnia z naszych córek odkryła rzecz ogromnie niepokojącą: to mianowicie, że pleśnieje. Pleśnieje jej ręka, dłoń konkretnie, bo widać na niej takie zielone linie pod skórą.

Jesteśmy więc właśnie tuż po przyśpieszonym kursie biologii - budowy organizmów, a dokładniej, układu krwionośnego człowieka - trzeba wszak było uspokoić skołatane nerwy, bo jeszcze by się to na śnie odbiło...

Spod ręki Anielinej - tej potencjalnie gnijącej wychodzi pierwsze dzieło hafciarskie - są to dopiero początki (aczkolwiek trwające już kilka ładnych parę tygodni) - ale któż zgadnie, co obiekt ma przedstawiać?



Nie tylko Anielka rękodzielniczo się rozwija, kilka tygodni temu Krzyś zyskał szlify w kilku dziedzinach życia praktycznego: czytania planów, posługiwania się narzędziami, dopasowywania do siebie części, opieki nad najmłodszą siostrą w warunkach ekstremalnych... Przywiózł mianowicie Marcin komódkę z IKEA na akcesoria plastyczne dzieci. Taką malutką, bo prawdziwa szafa nie ma gdzie stać (poza tym ciągle jej jeszcze nie mamy). Przywiózł i musiał wyjechać po coś. W międzyczasie zaczął się przy niej kręcić nasz domowy majsterkowicz. I cóż? Zanim Marcin wrócił, komódka została skręcona przy minimalnej mojej pomocy (tzn. przytrzymywałam tam, gdzie ręce był za krótkie). Krzysiowi pomagała siostra - w zasadzie obie siostry, aczkolwiek ta starsza nieco bardziej realnie - przykręcając śruby. Zdjęcia liche okrutnie, ale sytuacja warta upamiętnienia:






Z innej kategorii - rewitalizacja pudełka po czekoladkach - bardzo praktycznego przedmiotu, jak się okazało. A jak zajmującego!




Oraz pomysł na podrasowanie zwykłego samolotu z papieru: ileż szybiej lata z napędem z gumki recepturki! Uwaga tylko jedna: trzeba wzmocnić miejsce z dziurką taśmą klejącą by się nie porwało.



a nasza lawenda po mrozach powoli bardzo dochodzi do siebie - widzicie te zielone końcówki na dole krzaczka? Zamówiłam w tym roku nowe odmiany: różową i białą i czekam aż przyjdą...





4 komentarze:

  1. O kurde, ja też pleśnieję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Spleśniałam z wrażenia :)))
    Fajne chwile, ciesz się nimi,bo dzieci tak szybko rosną. Za szybko.

    OdpowiedzUsuń
  3. a my w takim pudełku mieliśmy w tym roku rzeżuchę, fajnie się wyjadało z takich pojedynczych kępek:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Domyślam się, że Aniella haftuje warmińską roślinność. Gratuluję Syna Bystrzaka :)

    OdpowiedzUsuń