niedziela, 5 września 2010

zeby nie było, że już tylko druty... :)

udowodnić potrzebowalam - sobie zwlaszcza - że maszyna, jeszcze bywa akcesorium uzywanym przeze mnie. Mialam od dwóch tygodni wykrojone materialy na 3 kosmeTyciunie tylko z zebraniem się do zeszycia ich jakos czasu braklo. I dzisiaj podczas poludniowej (jedynej) drzemki Wigi w końcu udalam się na górkę pozostawiwszy starsze dzieci pod opieką tatową :)) Wyszly mi dwie sztuki, trzecia jeszcze nawet nie zostala ozdobiona - weny zabraklo jakos. Za to po poludniu udalismy się ze znajomymi na festyn do Brąswaldu. I tutaj czekala mnie ogromna niespodzianka: mianowicie poznalam panią, która jest ludową twórczynią, wykonuje m.in hafty czepców warmińskich tradycyjnymi metodami. I - uwaga - tadam - wzięlam jedną lekcję tych haftów. Temat wymaga zglębienia, namiary na panią wespól z koleżanką (też lubującą się w rękodziele) wzięlysmy, udoskonalać umiejętnosci będziemy :)
A oto moje niedzielne wypociny, slońce bylo niemilosierne a o ile z cieniem na zdjęciach radzę sobie jako - tako to ze slońcem wcale :)
Alberto się przypętal i towarzyszyl mi nie dając się pogonić...











Przy okazji dziękuję zaglądającym mile slowo zostawiającym :)
Betsy Petsy - a i owszem :) na maila mego zapraszam serdecznie :)

2 komentarze:

  1. zazdroszczę słońca! U mnie już zimno, deszcz i trzeba się ciepło ubierać. Słońce nie wygląda zza chmur.
    Kosmetyczki urocze!

    OdpowiedzUsuń
  2. sa takie Ankowe:)bardzo ale to bardzo mi sie podobaja:)...bez nutki zazdrosci:)-chyba

    OdpowiedzUsuń