jeden z narożników naszego podwórka graniczy z całkiem innym światem - spełnieniem marzeń poszukiwaczy wrażeń - zarybionym stawem. Krzyś wędkuje zazwyczaj z babcią, tatą lub - ostatnio - sam. Specjalnie użyłam słowa: "wędkuje", ponieważ "łowi" jako czasownik w pewnym stopniu dokonany jest tu zdecydowanie nie na miejscu :)
Krzysiowe wędkowanie szalenie kręci kota, który asystuje każdemu wędkarzowi licząc na mały gratis. I tak, osobie wędrującej z wędką do stawu towarzyszy miedziany ognik kręcący się z mruczeniem wokól nóg.
świetne hobby. Ja osobiście bardzo lubie jeżdzić nad wodę na rybki ;-)
OdpowiedzUsuńjakoś nigdy nie rozumiałam wędkarzy, to przecież straaaszna nuuuda... ;)
OdpowiedzUsuńNa widok Najmłodszej na pierwszej fotce serducho mi szybciej zabiło - ona tam na pewno jeszcze nie wpadła??
czytałam o Waszych świątecznych przygodach (gęsiej skórki dostając) - na nudę narzekać nie możecie ;) ale Karzysia podziwiam - twardziel!
Wędkowanie obce jest mojej wrażliwej duszy przyrodnika, ale rozumiem, że mając za płotem taaaki staw, nie można przepuścic okazji :)
OdpowiedzUsuńFajnie macie na tej Warmii!
Wiecie, ja osobiście nie łowię - wolę zdecydowanie druty :)
OdpowiedzUsuńAgato, Jadzik była na tym zdjęciu tuż przed zamknięciem przez Krzysia furtki, wpaśc nie zdążyła, na szczęście - tak groźnie wyglądało to tylko na zdjęciu - w rzeczywistości jest jeszcze odstęp do spadku do wody. Z Krzysia faktycznie twardy facet jest :)
Bellis, dla mnie ten staw jest obiektem do zawieszenia oka, ponieważ zawsze chciałam mieszkać nad wodą - myślałam o jeziorze, ale z braku laku i taka woda cieszy. A pięknie u nas to, faktycznie, jest...
Niesamowite miejsce, to was los obdarzył super prezentem, mieszkać tak blisko zbiornika wodnego.
OdpowiedzUsuń