środa, 20 kwietnia 2011

wełniście ponownie

Wczorajsze zdjęcia były mocno takie sobie - niesprzyjającą okoliczność stanowił fakt bieganie koło mnie Jadzi, która usiłowała uciec mi poza furtkę bądź też, dla odmiany, położyć się na fotografowanym miękkim kocyku :) I tak mi mocno niepozornie wyszedł szal, która w sumie jest duży. Tak wygląda na mojej szopie :)




A teraz... moje wełny estońskie. Oglądam je i oglądam i nie wiem, która mi się podoba najbardziej. Z tęczowej zaczynam robić chustę, która nie wiem, jak będzie wyglądała, ponieważ nie chcę jej dokładać ozdobników w postaci wzorów zbyt wyrafinowanych - te obłędne kolory same się obronią.

Oto moje trojaczki :)










Zbliżenie na mój ulubiony aspekt jejże wełny - płynność przechodzenia jednego koloru w drugi. Mistrzostwo :)





8 komentarzy:

  1. Cudne moteczki. Nie da się w nich nie zakochać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. boskie:]
    gdzie, jeśli mogę zapytać, udało ci się je zdobyć?

    OdpowiedzUsuń
  3. Skąd masz te piękne wełenki? A propos Estonii to moja babcia stamtąd pochodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu - kusisz tymi wełenkami okrutnie... Sa przepiękne!

    OdpowiedzUsuń
  5. wełny kupiłam na allegro - jeszcze są. Trzeba wrzucić w wyszukiwarkę "wełna", potem zdefiniować konkret (rękodzieło - szycie i dziewiarstwo - włóczki) i pozostaje około 5 - 6 stron z czystą wełną - są też motki estońskie, dość duży wybór :)
    Annaszo, toż masz żyłę złota w domu - estońskie wełny i koronki toż to szał ostatnio!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Lawenda jest absolutnie obłędna. Mój motek czeka, by stać się chustą :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oglądam te wełenki już od jakiegoś czasu i też mam na nie straszną ochotę. Próbowałam taką uprząść, ale niestety musiałabym jeszcze z 20 lat ćwiczyć.

    Czekam na zdjęcia Twoich wyrobów z tych cudowności.
    pozdrawiam
    Halina

    OdpowiedzUsuń
  8. ja na moje chorowałam od jesieni :) A lawenda mnie rozłożyła na łopatki, tęczową kupiłam, bo chodliwa, a lawendę i zieleń - bo "moje" :)

    OdpowiedzUsuń