sobota, 14 maja 2011

babski weekend

Republika Babska śle pozdrowienia :)
Męska część populacji wyemigrowała o jakieś setki (tysiące?) kilomentrów na Zachód pozostawiając niewiasty w ogarniętym ospą ostatnim przyczółku. No to i rządzimy :)

Anielka, bidulka źle spała w nocy, budząc się o 4.30 z powodu dotkliwego swędzenia. Osmarowana i napojona przywędrowała do mojego łóżka, gdzie usiłowała zasnąć. Zajęło jej to nieco czasu spędzonego na kręceniu się, podrapywaniu i oklepywaniu okolic wysypanych krostkami. Wystarczająco dużo, by, niedługo po jej zaśnięciu, przyszła pora wstawania porannego Jadzi.

I w ten oto sposób, o godzinie 8 rano miałam już pomytą część podłóg, sprzątniętą kuchnię po śniadaniu moim i Jadzi oraz odziane najmłodsze dziecko. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :)

Bidok nasz chory miał dzisiaj dzień kryzysowy - zresztą, próby wyobrażenia sobie takiej ciągłej potrzeby drapania się we mnie samej wywołuje niemal histerię. Popłakiwała i ogólnie trzeba jej było znaleźć odskocznię od rozmyślań nad dolegliwościami ciała. Wymyśliłam więc kilka zajęć rozrywkowych, z których jedną było pieczenie rogalików drożdżowych.






Oto nasza kolejna odskocznia odospowa - baśń japońska - sama z ciekawością czekam na zakończenie bo zapowiada się mocno zaskakująco.



a, jakby ktoś nie zauważył z daleka, moja osobista odskocznia (do czytania) wygląda aktualnie tak: :)


Jadzik, na pytanie: gdzie jest Krzyś? Odpowiada nieodmiennie: "w koie" (czyt. placówce oświatowej - trzymała się tej wersji dzielnie przez cały dzień), natomiast tata jest "bumbumbum piacy" - z jakiegoś powodu samochód zawsze jest określany potrójnym "bum". I to mi przypomniało, jak to nas odwiedził kuzyn z żoną. Przyszli do nas pieszo, wieczorem z sąsiedniego domu mojego brata. Jadzik długo wpatrywał się w ciemne okno. Przyzwyczajona, że do nas nikt z buta nie przychodzi, nagle stwierdziła oskarżycielsko patrząc na gościa: "buik [wujek] bumbumbum ni ma". Po czym zajrzawszy bystro pod stół dokonała, wyraźnie uspokojona, aktu rehabilitacji: "buty ma!"

7 komentarzy:

  1. A Jadzia jeszcze się broni przed ospą?? Trzymajcie się dziewczyny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia z ubogim wujkiem należy do moich ulubionych opowieści z życia Twoich dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
  3. sliczne robutki:)

    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ściskam mocno Anielkę!!!! Niech się bidulka jakoś trzyma!!! I pozdrawiam Republikę Babską!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jadzia na razie trzyma się dziarsko - zdaje się, że jest równie oporna, jak wcześniej jej siostra. Moja nadzieja, że teraz już padnie lada dzień - półpasiec Krzysia może jej nie dopiekł, natomiast ospa Anielki, z którą całymi dniami się tuliła, myła etc przeskoczy i na nią :)
    Anielka z kolei już w porządku, w sumie nie przeszła jakoś choroby katastrofalnie. Jest już po 5 dobie i uznajemy rzecz za niebyłą :)
    Asiu, dziękuję za pozdrowienia, Anielkę ucałuję niechybnie :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj współczuję współczuję u nas też ospa - moja Miśka ma 8 miesięcy i jak ja mam jej wytłumaczyć żeby nie tarła oczek bo na powiekach ma krostki i one mogą zostawić nieładne blizny?? ehhh szkoda słów... dobrze że to już półmetek :) pozdrawiam cieplutko :))

    OdpowiedzUsuń
  7. nailaa - zajrzałam do Was - faktycznie, ospa zbiera żniwo... macie niemal albinoskę w tą posmarowaną buzią... życzę zdrowia szybkiego :)

    OdpowiedzUsuń