wtorek, 17 maja 2011

ospa zwalczona, druty zwolnione

Anielka przebrnęła przez najgorszy etap, wczoraj odbyła się pierwsza kąpiel. Obstukuje się jeszcze pięściami w przeróżne miejsca, co ma być synonimem drapania się (bez rozdrapywania krostek). Można jednak rzec, że pojawiło się światełko w tunelu.


Panowie z wyprawy wrócili. Ja w międzyczasie skończyłam dwie rzeczy - pierwszą pokazuję teraz, druga czeka na zmniejszenie formatu zdjęć. Oto bison shawlette z estońskiej wełny określanej jako lawendowa:

















Druty więc wolne. Ale i pomysł się kluje malutki... :)

7 komentarzy:

  1. piękne kolory, śliczna chusta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne te Twoje chusty!
    I dobrze, że już ospa na finiszu, u mnie chorowały już wszystkie cztery na szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, te kolory zdecydowanie najbardziej "mojoe" z tych robionych wcześniej.
    Agakakaka - o rany, cztery ospy... toż to masakra... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam jedno pytanie: czy Ty sypiasz po nocach? Bo nie wyobrażam sobie, jak przy trójce dzieci i domu na głowie mozna produkowac takie ilości sliczności! Podziwiam!!!
    Jak amazońskie zakupy? Sofia dojechała? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazwyczaj nocami sypiam - może niezbyt długo tylko - tak między północą a 6 rano :) - reszta, jak tylko dzieci zasną i dom ogarnę (a staram się to zrobić z nimi zanim padną) - to jest MÓJ czas. I dbam o jego istnienie. A z chustami latam za Jadzią po ogrodzie :)
    Zakupy dojechały - miałam o nich napisać, ale zapomniałam. Sofia...... cudna, moja ukochana płyta - Anielka już jej nie może słuchać - "znowu?!?!?!" a ja mogłabym ciągle... Mam tę z "Irene"

    OdpowiedzUsuń
  6. Też pielęgnuję te te chwile ciszy i spokoju, gdy małe dziobki się zamykają. Mój ulubiony czas.
    Moja córka rok temu też pytała "znowu?" gdy włączałam ”Áššogáttis”, a teraz biega po domu i joikuje jak rodowita Laponka. To zaraźliwe :)

    OdpowiedzUsuń