Dziecko moje średnie zażyczyło sobie sukienki. Długiej sukienki, zaznaczam, ponieważ zwykłych mamy krocie. Ta miała sięgać nisko, coby królewna miała większe przekonanie o swojej królewnowatości (wszyscy wiedzą, że królewny noszą długie kiecki :) Polar różowy miałam darowany przez koleżankę, ale sam różowy był nieco zbyt cukierkowy jak na mój gust. Pod nóż (w zasadzie: nożyczki) poszły wszystkie polary trzymane w domu na zasadzie gdybania: "może się jeszcze przydadzą" (tzn. do noszenia). No i się przydały. Alternatywnie. Bo nosić ich się już nie da :)
Oto wczorajszy mój wyczyn - dzieci starsze pojechały do dziadków, więc mogłam rozkładać sobie materiały na całą podłogę w salonie... :)
Aplikacje pochodzą z rękawów i karczku rozmaitych polarowych bluz w domu trzymanych.
no zesz baaardzo krolewsko sie srobilo baaardzo:)nic ci nie zostaje , jak piernaty na lozu poukladac i ziarenko(groszkowe:)jak wiadomo wcisnac pod materac:)
OdpowiedzUsuńsukienka sliczniutka:)
Sama słodycz taka sukienka. Aż mi żal, że moja córa już daaawno z królewnoupadabniających słodkości wyrosła!
OdpowiedzUsuń